Wakacje.Dla niektórych to czas odpoczynku i relaksu, przepełniony imprezami, zakupami, wakacyjnymi romansami i przygodami na jedną noc; Odczepienie od rzeczywistości czy nieprzerwany stan nietrzeźwości i względna zabawa. Dla innych praca. Pracujesz, bo potrzebujesz pieniędzy, a potrzebujesz pieniędzy, bo je wydajesz. Proste. Dni spędzane na pełnym słońcu, kręcąc się przy bogatych snobach i ich rozpuszczonych dzieciakach, których ząbki błyszczą się w świetle, gdy tylko śmieją się z tych samych, dennych żartów.
Dla Cayi było to raczej połączenie obu, przy czym nie miała zamiaru pracować dla bogatych snobów. Zamiast tego wybrała przyjemnie zapowiadający się staż w pobliskim centrum życia oceanicznego, ale to nie będzie jej zmartwieniem przynajmniej do połowy wakacji.
— Powinnam napisać książkę — Gia, jej ciocia, zaczęła kolejny w ciągu dwóch minut temat, zapełniający dziurę zwaną niezręczną ciszą jak krótkotrwały klej.
Siedziały w jej beżowym, odzyskanym z wysypiska cabriolecie z zamkniętym dachem i próbowały sprawić by temperatura się obniżyła, ponieważ z upływem dnia robiło się tam coraz cieplej. Okna były otwarte, jednak klimatyzacja odmówiła posłuszeństwa i jednym słowem nie działała. Odkryte nogi przylepiały się do skórzanych siedzeń, a rozmierzwione włosy latały na lewo i prawo, wyrywając się raz po raz z uścisku gumki do włosów. Caya oddychała tym powietrzem ile tylko mogła, czując się przytłoczona tym że jechały do Outer Banks.
Miejsca, o którym Caya starała się często nie myśleć.
— Jakiś temat? — pytając, Caya włożyła papierową, rozmokłą słomkę do ust i pociągnęła ostatnie łyki chłodnej coli.
— O mojej pięknej i cudownej siostrzenicy i tym, jak nigdy mnie nie słucha.... — Gia uśmiechnęła się nad wyraz szeroko i ironicznie.
— To chyba tytuł z tamtego tygodnia, — Caya zaśmiała się pod nosem i przewróciła oczami. Typowa Gia, pomyślała.
Ciocia Giana była tak naprawdę niewiele starsza od niej. Wiekowo dzieliło je pięć lat, zaś behawioralnie nie różniły się prawie wcale. Od kiedy z nią zamieszkała, Caya poczucła wewnętrzny spokój i względne zadowolenie, które i tak prawdopodobnie nie będzie trwało wiecznie znając jej szczęście
Od pierwszej rodziny zastępczej zabrała ją kiedy tylko skończyła dwadzieścia dwa lata i czuła się na tyle pewnie, by zacząć zajmować się szesnasto(przejściowy stan do siedemnasto)letnią dziewczyną ze skłonnościami do buntu. Ale z nią Caya taka nie była. A powodem dla którego sprawy przybrały taki obrót jest niestety fakt, że jej rodzice nie przemyśleli swojego wyjazdu na Malediwy aż tak dobrze, jak myśleli, i w trakcie lądowania ich samolot rozbił się o nabrzeżne skały. Nie znaleźli ciał, jednak po miesiącu ich piętnastoletnia córka podpisała papiery i zostali uznani za zmarłych.
— Skoro ja napiszę bestseller, to co ty osiągniesz podczas tych dwóch miesięcy, młoda damo?
— Zamierzam pójść na dobrą imprezę. Reszta pójdzie z płatka, mam nadzieję...
Gia zwolniła kiedy samochód wjechał na bardziej gruntowe tereny. — Nie da się być bardziej stereotypowym nastolatkiem na wakacjach?
— Możliwe. Chyba...
— W takim razie pozostań przy swoim prawie-najbardziej-stereotypowym zachowaniu — Gia pokiwała głową, akceptując tym samym nowe postanowienie swojej siostrzenicy.
𓁺
— Outer Banks... Nawet chwytliwe — Gia wymamrotała, przekręcając klucz do wakacyjnego domu.
YOU ARE READING
FALLEN SOULS ── jj maybank
Fanfiction!W TRAKCIE EDYTOWANIA! Caya to dziewczyna z Outer Banks. Może i ostatnie pięć lat spędziła w Malibu, jednak co jak co, nie da się z niej szatana tak łatwo wypędzić. Ta dziewczyna ma nie po kolei w głowie i może w tym tkwi jej sekret - ona sama nie z...