013. Ulotność i przelotność

704 30 14
                                    

Caya odwiozła samą siebie do domu i, skutecznie unikając konfrontacji z Gią, rzuciła się na łóżko. Na wpół śpiąco zdjęła swoje spodenki oraz koszulkę, przetaczając się na drugi bok, gdy zadzwonił jej telefon. Pomyślała, że to prawdopodobnie pomyłka i nie odebrała za pierwszym razem.

    A potem telefon zadzwonił drugi raz.

    I trzeci.

    Caya przewróciła oczami i sięgnęła po telefon, decydując że skoro jeszcze nie śpi to wykorzysta to i przynajmniej umyje zęby. Telefon zadzwonił po raz czwarty i, nie patrząc na dane dzwoniącego, brunetka odebrała.

    — Nie chcę ubezpieczenia samochodowego ani super wydajnego tostera, chcę tylko spać. Proszę-

    — Boże, jedyna rzecz którą chciałbym ci sprzedać to ja.

    Caya uniosła brwi do góry, od razu rozpoznając manierę wypowiedzi swojego byłego chłopaka.

    — Corey, — odchrząknęła, zrywając się na równe nogi. — Jest grubo nad ranem, czego chcesz?

    Caya zmieniła ton, przypominając sobie że powinna być zimna w stosunku do chłopaka. W słuchawce usłyszała ciepły śmiech Coreya który tak bardzo uwielbiała. Nogi same ugięły się pod brunetką i musiała znów usiąść na łóżku.

    — Zawsze taka czarująca... — brunet westchnął. — Stoję na zewnątrz. Możemy pogadać?

    Obraz pijącego chłopaka przemknął Cayi przed oczami. Na pewno nie stał pod jej domem, to niemożliwe że dostałby aż tu z imprezy-

    — Kurwa, faktycznie tu jesteś.

    — Rzadko kiedy kłamię, Cay.

    Caya skrzywiła się na to przezwisko.

    — I jesteś pijany. — przewróciła oczami, obserwując zataczającego kółka chłopaka przez okno. Był ubrany w o wiele mniej ubrań niż zapamiętała z wcześniej.

    Brunet podniósł wzrok gwałtownie do góry, spotykając jej wzrok.

    — A ty masz na sobie tylko bieliznę, — była to jego próba onieśmielenia Cayi. Nie podziałało. — Bardzo ładna, swoją drogą.

    — Dzięki. — skwitowała zimno. — Nie flirtuj ze mną, Corey.

    Caya musiała na siłę przypomnieć sobie dlaczego zerwali i dlaczego nie mogła ulec jego przystojnej twarzy i ciemnym oczom.

    — Dlaczego? — jego głos brzmiał oskarżycielsko. — Masz kogoś, Caya?

    — Co? — brunetka była kompletnie zbita z tropu. — Zwariowałeś? O co ci chodzi-

    Corey zerwał połączenie i rzucił telefon za siebie. Gdyby jeszcze dziwnych zachowań było mało, chłopak wskoczył na ganek domu i stamtąd wykonał skok na dach. Nieco chwiejnie zaczął się wspinać do okna Cayi, która ku własnemu zdziwieniu wcale nie reagowała. Czuła, że powinna, jednak nie mogła się zmusić do krzty współczucia dla niego. Stała jak zahipnotyzowana w oknie, a gdy brunet w końcu zetknął swój nos z chłodnym oknem, nie zareagowała.

    — Zachowujesz się jak psychopata. — wyznała, mając nadzieję że chłopak ją usłyszy.

    — Lubisz kiedy tak się zachowuję. — powiedział jak za mgłą, pukając w okno. — Pogadajmy.

    Brunetka westchnęła ciężko, łapiąc za dolne uchwyty białego okna.

    — Tylko pogadamy, nic więcej. — powiedziała bardziej do siebie niż do niego i pociągnęła szybę do góry. — Daj mi tylko coś założyć.

    Caya odwróciła się na pięcie żeby sięgnąć po jedwabny szlafrok, kiedy ręka Coreya szybko ją do siebie przyciągnęła. Jego palce wylądowały na wgłębieniu w jej plecach a podbródek spoczął na czubku jej głowy. Był znacznie wyższy od niej.

    — Widziałem jak wyszłaś z imprezy z jakimś kolesiem. Zabrałaś mój samochód. — jego głos brzmiał jak miód w ciepły majowy poranek. — A ja bardzo lubię mój samochód. Nie chcę żeby obcy mężczyźni kręcili się wokół niego. Chcę żeby był tylko mój, rozumiesz?

    Caya, jak dziecko, odruchowo pokiwała głową.

    Corey wziął jej twarz w swoje ręce i przysunął ją bliżej do siebie. W świetle budzącego się słońca rysy twarzy dziewczyny wyglądały jeszcze bardziej eterycznie niż je zapamiętał. Od ich ostatniego spotkania brunetka nabrała ostrzejszych rysów i nie wyglądała już tak delikatnie jak kiedyś. Jej oczy, niegdyś niewinne i wpatrzone w Coreya jak w obrazek, teraz przypominały niebezpieczny ocean emocji.

    Caya nie mogła spuścić wzroku z ust bruneta. Karciła się w głowie za to, że za nimi tęskniła. Za to jak szepczą jej imię prawie się nie ruszając.

    — Kto to był, Caya? — szepnął, jedną ręką obejmując ją w talii. — Caya?

    Dziewczyna przełknęła głęboko, nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa.

    — To był mój stary przyjaciel, strasznie się upił... — Caya skłamała. JJ nie był aż tak pijany, ale lepiej powiedzieć to niż przyznać że dom Gemmerów posłużył blondynowi za ring do walk.

    Corey mruknął coś w odpowiedzi, zadowolony, muskając swoimi ustami usta Cayi.

    Kurwa, pomyślała sobie kiedy mimowolnie otworzyła wargi szerzej.

    — Caya.

    Brunetka uśmiechnęła się w przypływie euforii.

    — Corey.

    Wcześniej delikatny i powolny w działaniach, teraz Corey po wywołaniu w Cayi ciarek stał się intensywniejszy. Szybko pogłębiał pocałunki, odchylając głowę Cayi do tyłu. Dziewczyna robiła wszystko, co tylko brunet pomyślał. Kompletnie zapomniała się w nim, w jego ramionach, w sposobie w jaki kreślił wzorki na jej udach. Całkowicie zatracając się w jego pocałunkach na jej ciele, Caya zapomniała o wszystkim co stało się tamtego dnia. Nie obchodziło ją to że nie zgadzało się to z jej postanowieniami czy to że Corey co tydzień śpi z kimś innym. Chciała zapomnieć. Chciała poczuć się jak z przed aferą z Rafe'em.

    Ale z tyłu głowy nie mogła pozbyć się myśli że robi coś na przekór siebie

    Na przekór kogoś innego.

FALLEN SOULS ── jj maybankWhere stories live. Discover now