|9.Moje rozważania.|

715 69 31
                                    


- Spaliście ze sobą!?- krzyknął Jin, energicznie odcedzając makaron a Yoongi skrzywił się widząc jak współpracownicy rzucają w ich stronę zaintrygowane spojrzenia.

-Tak. Nawet w tym samym łóżku. Czy twój mózg może chociaż na chwilę nie myśleć o seksie?- syknął Yoongi i wyprostował na sobie fartuch, który był cały ubrudzony mąką.

-Wybacz, Yoongi. Mam dwadzieścia sześć lat i kiedy kumpel z pracy mówi mi, że spał ze swoim chłopakiem to tylko jedno przychodzi mi do głowy. - zaśmiał się Jin i przełożył makaron na biały talerz.

-Spędziliśmy bardzo przyjemny wieczór. Może zapomniałeś ale w związkowych kwestiach jestem upośledzony i nie wiem co mam robić.- mruknął brunet i chwycił za parmezan by zetrzeć go na tarce.

-Znam cię aż za dobrze. Wlazłeś tu z większą energią niż wtedy gdy jakiś koszykarz odpisał na twój komentarz. - skomentował Jin, uśmiechając się pod nosem.

-Chyba się starzejesz, bo masz omamy.- odparł Yoongi, energicznie ścierając bogu ducha winny ser.

-No to jakie masz plany ze swoim facetem? Ustaliliście już datę ślubu?- zażartował Jin, a Yoongi cudem opanował się przed rzuceniem w przyjaciela tarką.

-Chciałbym gdzieś go zabrać. Póki co tylko on mnie wyciąga na kolacje i spotkania a ja się czaję jak kuna w agreście.- westchnął niższy mężczyzna i oparł się o zmywarkę.

-Może zabierz go do zoo? Albo jakiegoś ogrodu?- zaproponował Jin, wylewając śmietanowy sos na czubek góry makaronu.

-Zajebisty pomysł. I do tego zbudujemy igloo. Czy ty wychodzisz na zewnątrz i widzisz jaka jest pogoda? Dziwi mnie to, że w wiadomościach nie ostrzegają przed zbliżającą się epoką lodowcową. - powiedział Yoongi i wysypał starty parmezan na sos, kończąc kulinarne dzieło Jina.

-Faktycznie. Yoongi na litość boską... Czasami mam wrażenie, że naprawdę żyłeś pod kamieniem... Wymyśl coś co pokaże mu, że ci zależy. Nie oszukujmy się. Jesteś romantyczny jak traktor. Wymyśl coś co sprawi, że jego serce zatańczy brazylijską sambę.- skomentował Jin i ruchem dłoni wygonił Yoongiego z kuchni na co ten przewrócił oczami i wyszedł na zaplecze. 

Brunet przejrzał się w małym, zakurzonym lusterku i westchnął pod nosem. Od noszenia mąki, biały proszek miał dosłownie wszędzie. Potrząsnął energicznie głową i otrzepał się dokładnie, chcąc przywrócić akceptowalny wygląd. Restauracja w której pracował może nie należała do najlepszych na świecie ale na pewno była wysoce postawiona. Włoskie knajpy nie były popularne w Korei. Zdobycie dobrego nabiału i przypraw wymagało sporego nakładu pieniędzy, dzięki czemu restauracja zdobyła swego rodzaju "ekskluzywną" łatkę. Yoongi przejrzał się jeszcze raz w lustrze i uśmiechnął się widząc, że większość mąki zeszła z jego ciała i wyglądał przystępnie i schludnie. 

Chcąc wykorzystać ostatnie minuty przerwy, usiadł na swoim niewygodnym taborecie i wyciągnął z kieszeni paczkę mentolowych papierosów. Sprzedawczyni w sklepie spożywczym skusiła go na miętowo-pomarańczowe Marlboro i Yoongi nie potrafił odmówić. Włożył biały filtr między wargi i podpalił papierosa zapalniczką, którą zawsze nosił w przedniej kieszonce fartucha i niezliczoną ilość razy pomylił ją z długopisem. Parę razy zdarzyło mu się pisać zamówienia klientów plastikową zapalniczką, bądź podpalać papierosa długopisem z czarnym wkładem.

"Wymyśl coś co pokaże mu, że ci zależy." pomyślał Yoongi i strzepnął popiół do popielniczki.

Yoongi miał subtelność słonia i nigdy nie uznawał tego za swoją wadę. Sądził, że o wiele prościej jest mówić prawdę, która może być bolesna ale nikogo nie oszukuje i nie robi nikomu złudnych nadziei. Wszystko się zburzyło kiedy pojawił się w jego życiu dorosły odpowiednik słoneczka z Teletubisiów. Chcąc nie chcąc, kąciki warg Yoongiego wędrowały ku górze za każdym razem gdy myślał o Hoseoku i jego pogodnym uśmiechu. 

7 minutes in Heaven 「yoonseok」✓Where stories live. Discover now