🥀V🥀

299 21 10
                                    


-Chwila, to w takim razie kto mi "przypada"? - Damian spojrzał się na przyjaciół.
-Dyrektor ci nie powiedział? - zapytał z widocznym zdziwieniem na twarzy Garfield. - Zwykle pary są sobie przedstawiane już od razu po przybyciu do szkoły.

- Buuuuu, źleeee! - po pokoju rozległo się donośne buczenie. - My nie poznajemy naszych katów od razu po zamknięciu. Najpierw przetrzymują nas w celch, prawdopodobnie gdzieś w piwnicy, za ładnie tam nie jest. - wypowiedź Azraq'a przerwał głośny śmiech różowowłosego. - Nie przerywaj amebo!- mówiący uderzył w tył głowy Waradiego - To tak wracając, my sobie czekamy troche, aż sprowadzą dla nas strażnika. Zaraz po jego przybyciu jesteśmy mu prezentowani jak bydło, którym musi się opiekować, aby wykorzystać je do cna i przerobić według własnego widzimisię.- ton głosu niebieskowłosego, z każdym wypowiedzianym słowem, stawał się coraz bardziej zimny. Tak samo jak przedśmiewcze wcześniej spojrzenie dwójki chłopaków zamieniało się w czystą nienawiść.

W pokoju powietrze nagle zrobiło się bardzo ciężkie, niemalże nie było czym oddychać. Złoczyńcy zabijali wzrokiem, a bohaterowie bali się odezwać i próbowali przekalkulować zdobyte informacje. Grobową atmosferę przerwał jednak John - Czyli mamy dziwną sytuację, która jeszcze chyba się tutaj nie zdażyła. - wszyscy spojrzeli się na mówiącego. -Jest obcja, że sprowadzili cię tutaj jako wzór dla wszystkich i nie będziesz miał partnera w tej szkole. - Oczy uczniów tym razem powędrowały do syna Batmana.
-Jeszcze inną odpowiedź mamy - kontynuował Superboy - gdy weźmiemy pod uwagę twój status. Jednak jesteś partnerem i uczniem przewodniczącego Ligi Sprawiedliwości. Co powoduje, że przypisali ci kogoś tak niebezpiecznego, że musi on na razie siedzieć w zamknięciu.

Taka wizja przerażała Damiana, w końcu dosyć powszechnie wiadomo, że im coś jest potężniejsze tym łatwiej temu ulec. Jednak nie chciał pokazywać swojej słabości przyjaciołom, a tym bardziej złoczyńcom. Nie chciał, aby ta wersja wydarzeń była prawdziwa.

- Przypominam tylko, -znów wszystkie spojrzenia skierowane były na chłopaka w zielonej masce- że mamy tutaj syna najbardziej znanego bohatera, którym do cholery jest Superman i jak nazwa wskazuje jest on silny. Więc S u p e r boy- Damian zaakcentował każdą literę po kolei - który przy okazji jest jego synem i tak się składa, że również uczniem też musi być silny. Nieprawdaż? - Robin zakończył z uśmiechem na ustach, że też on na to nie wpadł szybciej. Skoro jest pierwszym takim przypadkiem, to Jonhy musiał być przyjęty w tradycyjny i jak najbardziej normalny sposób. Z tego wynika, że skoro mu trafił się złoczyńca, króry nie wybije całej ludzkości, to młody Wayne też może być spokojny.

- No w sumie to tak, - głos znowu zabrał Superboy - ale nie widze innych powodów, więc zostajesz przykładem dla wszystkich.
- Znasz mnie już kilka lat, więc powiedz mi szczerze, czy naprawdę wydaje ci się, że JA mam odegrać rolę wzorca moralnego w tej jak że dobrej placówce? - słowa Robina ociekały sarkazmem, który mógł wyczuć każdy w pokoju.
- No chyba jednak to będzie inny powód tej sytuacji. - skrępowanie i dezorientacja ogarneła dwójkę pozostałych bohaterów.

Po pokoju z powrotem rozległo się donośne rechotanie. Śmiech był znacznie głośniejszy od wcześniejszego i wydawał się bardziej szczery.
- Nie uduście się tylko. - syknął Damian.
- Hej, hej, hej,  spokojnie, po prostu wasza dezorientacja nas bawi. - powiedział pomiędzy atakami śmiechu Waradi.
- Dokładnie, dokładnie- wtórował mu Azaraq.
- Czyli wiecie coś na ten temat? - wywnioskował zielony bohater.
- Może trochu... - odpowiedzieli jednocześnie, a ich kolorowe czupryny trzęsły się od śmiechu. Nieustanny rechot powoli denerwował Damiana.
- To możecie łaskawie się pochwalić zdobytą wiedzą?  - chłopak miał ochotę wyjąć katane i uciszyć ich nawet za cenę morderstwa. Co go coraz bardziej niepokoiło. Głęboko w sobie, usprawiedliwiał się, że każdy normalny człowiek by miał już ich dosyć.
- Nic za darmo panie bohaterze. - odpowiedzieli jednocześnie i śmiali się dalej.
- Dobra, kurwa czego chcecie? - Wayna opuszczały resztki jakiegokolwiek spokoju.
- Hmm... Może, może - kolorowe czupryny się zamyśliły, więc na chwile ucichły pozwalając Damianowi oddychać w spokoju. -  Oo!!  Zrobimy ci test, aby przekonać się czy legenda o wszechwiedzącym Robinie jest prawdziwa. - i znowu po pokoju rozległ się denerwujący śmiech. - Jeżeli powiesz o nas podstawowe informacje to wówczas powiemy ci wszystko co wiemy o tej sytuacji powiedział za dwóch chłopaków Azaraq.
- Deal? - dodał Waradi, po czym obydwoje wstali i podeszli do bohaterów.
- Meh...  To bez sensu przecież wiecie, że nikt nic o was nie wie. - odpowiedział ze smutkiem w głosie Garfield.
- Nie od ciebie chcemy informacji, przecież w twoich nielicznych szarych komórkach nie ma nic wartościowego. No może poza pornolami i kodami do gier. - oznajmił Waradi nawet nie patrząc na zielonowłosego. Spojrzenia złoczyńców były wówczas skierowane tylko na jedną osobę. Był nią chłopak w zielonej masce.
- Dużo tego mam podać? - zapytał Damian.
- Tyle ile wiesz. - od razu usłyszał odpowiedź.
- Skoro tak, to bez pretensji do mnie w przyszłości. - za czął monolog Robin. - Na początek należy powiedzieć, że nie pracujecie razem. Poznaliście się dopiero tutaj. Azraq pochodzi z Waszyngtonu, gdzie dorastał wychowywany przez samotną kobietę- Madelyn Kinstley. Jednak nazwisko odziedziczyłeś od ojca, który zmarł od przedawkowania heroiny. - mówiący spojrzał się na niebieskowowłosego. - Nazywasz się zatem Logan Morthy. Nie masz rodzeństwa. Obecnie masz siedemnaście lat, a pierwszej zbrodni dokonałeś w wieku zaledwie jedenastu lat kradnąc zegarek z lombardu. Najpoważniejszego czynu dokonałeś dwa lata temu zabijając syna uwczesnego prezydenta. Do taraz zabiłeś jakieś trzydzieści siedem osób, w tym jedenastu polityków. Mówić o tobie dalej czy tyle ci starczy? - Damian zwrócił się do Azaraq'a. Ten tylko, z otwartą buzią, pokiwał przecząco głową.
- Dobrze w takim razie teraz Waradi. - mówiący spojrzał się tym razem na rózowo włosego. - Nazywasz się Austin Morningstar, twoje nazwisko pochodzi od nazwy sierocińca w którym dorastałeś. Znajduje się on w Gotham, jednak w wieku dwunastu lat zostałeś adoptowany przez państwo Collins i wyjechałeś do Ajdacho. Jednak dosyć szybko wróciłeś do Gotham bo po zaledwie roku wcześniej mordując przybranych rodziców i siostrę oraz wszystkich ich krewnych i przyjaciów co dało w sumie czterdzieści sześć osób. Przez następne lata nie wykonywałeś żadnych większych zbrodni poza kradzieżami i dwoma morderstwami bezdomnych. I tutaj znowu to pytanie: wystarczy? - Kończąc swoją wypowiedź, bohater dostrzegł, że każdy w tym pokoju wpatruje się w niego z otwartą buzią.

Najszybciej opamiętali się złoczyńcy -Dobra wygrałeś. - powiedział z rezygnacją w głosie Azaraq.
-Powiemy ci wszystko co wiemy. -dodał po chwili Waradi. - To tak, na początek - kontynuował różowowłosy- nie wiemy kogo masz pilnować. Wiemy natomiast, że jest to gruba ryba i aktualnie nie znajduje się w tej pace. Liga uznała, że musi wcześniej sprowadzić bohatera, aby w razie złapania gościa od razu oddać go pod kontrolę. Więcej nie wiemy, musisz nam na słowo uwierzyć. Dodatkowo wypytywanie pozostałej części uczniów również ci nie pomoże. Jesteśmy tutaj, jak by to powiedzieć? - chłopak umilkł na chwile.
- Jesteśmy informatorami. - dokończył za niego niebieskowłosy. - Dosłownie sprzedajemy informacje i wykupujemy je z poza murów tej oto jak że wspaniałej placówki. - zakończył.
-Chwila, czemu my o niczym nie wiemy? - wtrącił się Jaohn -Przecież to nie jest raczej legalne.
- Zasnatówmy się chwile, może dlatego, że jesteście tępi? - powiedział śmiejąc się Waradi.
Superboy już więcej się nie odezwał, chociaż mordował współlokatorów wzrokiem.
- Możecie być przydatni. - odezwał się spowrotem Damian-  Jeżeli nie chcecie aby informacje, które usłyszeliście przed chwilą i jeszcze troche więcej ciekawostek, wisiały sobie tak po prostu porozwieszane po budynku, to uprzejmie bym prosił o utrzymywanie ze mną przyjacielskich relacji. - słowa chłopaka brzmiały jak groźba, nic dziwnego, że złoczyńcy poczuli do niego szacunek. Sam bohater jednak był rozdarty. Okazało się, że to czego najbardziej się obawia jest jak najbardziej możliwe. Robin nie bał się złpczyńców, nie bał się widzieć śmierć. Tym czego nie chciał była utrata wsparcia od ojca, jak i obawiał się powrotu swojej nie moralnej osobowości. Trzeba to powiedzieć w prost.  Damian bał się siebie samego.

   
                     •🥀•🥀•🥀•🥀•

1244 słowa

Człowieka łatwo złamać||Damian Wayne ◇Zawieszone◇Where stories live. Discover now