🥀VIII🥀

281 18 12
                                    

Dyrektor wyłoniwszy się z ukrycia, szedł dumnym i spokojnym krokiem w stronę nowego ucznia. Damian miał obawy, że powinien żegnać się już z bronią. Bez swojej katany czuł nagość, jakby pozostawili go bez okrycia i odcięli jedną rękę. Wiedział, że nie był całkowicie bezbronny, jednak broń dla niego była wsparciem. Niczym dorosły człowiek broniący dziecko. Małolaty, może sam coś zwojować, jednak kiedy osoba starsza mu pomoże, dziecko osiągnie więcej. W tej szkole jest pozostawiony sam sobie. Nawet broń mu zabiorą. Robin wiedział, że tak łatwo nie zamierza jej oddać.

– Drodzy uczniowie! – mężczyzna rozpoczął uroczyście – Ponieważ nie chce mi się tutaj być i myślę, że wy też chcecie zjeść, będe mówił raz i krótko. Mamy nowego członka naszej jakże wspaniałej placówki. Widzę, że sami już to odkryliście. – dyrektor podrapał się z tyłu głowie i kontynuował – Wracając, znacie pewnie Batmana, więc musicie kojarzyć Robina. Idąc do sedna nowym uczniem jest właśnie Robin. Aktualnie raczej będzie sobie tutaj żył, nie mamy dla niego jeszcze partnera. Radzę wam jednak na niego uwarzać, jest to jedyna osoba, która ma dostęp i pozwolenie na broń. – w sali ucichły wszystkie szepty. Tylko jedna osoba rozluźniła mięśnie, nowy uczeń, o którym jest mowa. – Robin nie będzie miał oporów przed ukaraniem zarówno dawnych złoczyńców jak i bohaterów, którzy gubią szlachetną drogę obrońców dobroci. – Damianowi nie podobało się w jakim kierunku rozwija się rozmowa, a dyrektor kontynuował – Bohater przed wami będzie moimi oczami i uszami, reprezentuje on zarówno Batmana, radę nauczycielską jak i mnie. Traktujcie go na razie jako wysłannika przewodniczącego Ligii Sprawiedliwości. – dyrektor zakończył, po czym powolnym krokiem wyszedł z pomieszczenia. Pomimo wszechobecnej ciszy czwórka współlokatorów Robina zaczeła się śmiać.

- Wiedziałeś, dlatego zaprzeczałeś. - Jonh próbował się uspokoić. - Ale to przecież rówież nie ma sensu, raczej nie żartujesz na codzień. – dodał po chwili.
– Dojrzewa nam chłopak! – Garfield w przeciwieństwie do przyjaciela nie próbował powstrzymywać swojego śmiechu. – Co nas jutro czeka? Przefarbujesz się na czerwono? – ciągnął dalej pomiędzy atakami śmiechu. W tym samym czasie Damian miał wrażenie, że mózg odmówił mu pracy, spodziewał się wiele. Ludzie od niego oczekują wyniosłych osiągnięc, umiejętności, jest to jak najbardziej właściwe. Słaby nie jest. Jednak, żeby to on był "egzekutorem" i idealnym ucziem w miejscu z którego chce uciec. Nie, to jest śmieszne. Podczas ogólnego zamieszania różowo oraz niebieskowłosy chłopak podeszli niezauważenie do współlokatorów.

– Nawet my jesteśmy zaskoczeni jak to ciekawie rozegrałeś Robiś ~ powiedzieli jednocześnie Azraq i Waradi. Johna przeszły ciarki. – Jesteś coraz bardziej interasujący. – dodał niebieskowłosy i obaj uczniowie wmieszali się spowrotem w tłum.

– Rozumiem jesteś Robinkiem i tym podobne. Ale zajmujesz aktualnie moje miejsce siedzące, więc prosiłabym abyś zwolnił krzesło z którego korzystasz. Skoro masz przywileje na wyższym poziomie chciałabym aby zakończyło się to w pokojowych relacjach. – do rozmowy powróciła czarnowłosa dziewczyna, o której prawie wszyscy zapomnieli. Chociaż to ona rozpoczęła tą wymianę zdań.
– Daj już spokój Charlotte, możesz chyba dzisiaj mu odpuścić. Jest nowy, racja? – wtrąciła Alfahd.
– Rudy kotku – dziewczyna jękła przeciągle. – Uwierz mi, właśnie fakt, że Robinek jest nowy świadczy o tym, iż powinien on ustąpić mi miejsca. Dokładnie jak dżentelmen kobiecie. Okazać szacunek jak osoba młodsza starszemu. – dodała po chwili.
– Jestem starszy. – wtrącił Damian. Po mimo, że chłopak powiedział tylko dwa słowa zwrócił uwagę wszystkich zebranych. – Szczerze mówiąc, to ta rozmowa nie przynosi mi żadnych korzyści. Zmierzając do sedna : Superboy, gdzie zwykle siedzicie? – Zapanowała cisza, którą każdy z zebranych obawiał się przerwać. Ostatecznie jednak, John odpowiedział na zadane mu wcześniej pytanie. – Po drugiej stronie, przy kolumnie. – bohater wskazał palcem stolik blisko środka sali. Po czym powtórnie zapanowała cisza, którą tym razem rozproszył dźwięk szurania nóg krzesła o podłogę. Damian wstał i spokojnym krokiem ruszył w kierunku wskazanego stolika. Idąc spotrzegł, że jedno z miejc jest nawet lepsze do obserwacji pomieszczenia. Będzie on miał widok zarówno na wejście jak i środek sali. Kątem oka zobaczy rówież kuchnie. Chłopak sam nie dokońca wiedział dlaczego jest to dla niego takie ważne. Możliwe, że to przyzwyczajenie pochodzące z czasów nocnych patroli, albo reakcja obronna organizmu, która aktywuje się w nieznanych miejscach. Damian mógł tylko zgadywać. Po chwili za przyjacielem ruszyli Garfield i John. Oboje się zastanawiali co stało się z Robinem. Zwykle nie odpuszczał tak łatwo. Szedł w zaparte, bronił swych racji jak i umiejetności. Nie łatwo było go do czegoś przekonać. Coś musiało być na rzeczy, jako jego przyjaciele musieli się dowiedzieć co jest przyczyną dziwnego zachowania herosa.

Jednak pomimo trójki współlokatorów nikt nie ruszył się ze swojego miejsca. Wszyscy stali nadal zebrani w rogu pomieszczenia próbując zorozumieć wydarzenie, którego byli świadkami. Zastanawiali się jakie im to korzyści przyniesie, inni myśleli nad konsekwencjami. Część zebranych uznała, że musi się zbiliżyć do nowego ucznia, większość jednak postanowiła unikać bohatera. Dla własnej wygody i poczucia bezpieczeństwa woleli trzymać się od niego daleko, nie ingerując w jego otoczenie. Pewna mała grupka chciała natomiast go wykorzystać, chociaż wiedzieli, że nie będzie łatwo.

– Na co czekacie, do jedzenia! – w pomieszczeniu pojawiła się kucharka, która wparowała do stołówki. Była to wysoka kobieta w podeszłym wieku. Wigoru jej raczej nie brakowało, sądząc po reakcji zgromadzonych, którzy rzucili się niemalże do stolików. Po któtkiej chwili wszyscy siedzieli już, a na stołówce panował ład i spokój, który widocznie zadowolił uśmiechniętą już teraz kucharkę. Do trójki współlolatorów dosiadły się dwie dziewczyny.
– Witamy, witamy w naszej szkole! – słowa jednej z nich ociekały sarkazmem. Włosy miała brązowe tak samo jak oczy. Nie wyróżniała się niczym specjalnym, a co najdziwniejsze nawet Damian nie potrafił powiedzieć z kim ma do czynienia. Pomimo nie wyróżniającego się oblicza, wydawała się być zagadką dla bohatera. To na co trzeba zwrócić uwagę, to emocje bijące z jej spojrzenia, które posyłała chłopakowi. Nienawiść, tylko tyle Robin potrafił odczytać z brązowych oczu. Druga dziewczyna była natomiast jej przeciwieństwem. Włosy zafarbowała na róż, miętę oraz żółć w oczach miała wielokolorowe soczewki ze źrenicą w kształcie serca. Wyglądała jak kucyk pony, a jej niski wzrost tylko potęgował to wrażenie. Porównywalnie do swojej towarzyszki, nie była tajemnicza. Młody Wayne od razu rozpoznał w niej dziecko, które kilka lat temu zostało uwolnione z laboratorium. Spędziała ona tam całe życie, a po wyjściu dziwiło ją niemalże wszystko. Była jak dorosłe dziecko i chyba te trzy lata przebywania pod opieką Kori nic nie zmieniły. Przez co Nightwing często relacjonował Damianowi o jej postępach w "rozwijaniu". Chłopak współczuł dziewczynie. Całe życie spędziła w jednym pomieszczeniu, wychodziła ewentualnie pare razy w roku na krótki spacer. Podziwiał ją, że jest aż tak normalna.
– I jak, żyjesz? Strasznie się o ciebie martwiłam, ta Charlotte to jest niemiła. Ale dobrze, że jej ustąpiłeś. Bestyjka i Superduperboy mówili nam, że jesteś raczej upartym gościem. Więc się o ciebie bałam, że coś się stanie, a jesteś tu dopiero pierwszy dzień. Myslalam, ze się pokłócisz z Charlotte, widocznie chłopcy mnie okłamali opisując ciebie. A no tak, zapomniałabym, jestem Ellen i zostańmy przyjaciółmi. – powiedziała wesoło kolorowłosa bujając się na krześle co poskutkowało surowym spojrzeniem ze strony kucharki. Kobieta rozkładała właśnie wazówki z zupą.
– Ach tak, opowiadali o mnie ciekawe rzeczy, powiesz mi może coś jeszcze Ellen? – zapytał chłopak, chociaż wcale się nie patrzył na dziewczynę. Mieżył spojrzeniem raczej męską część towarzystwa, która umilkła i spuściła nerwowo spojrzenie w dół. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i już miała zamiar mówić.
– Dobra, przepraszamy cię. Ok, proszę Ellen nie opowiadaj. – bohaterce przerwał Garfield. – I ty także Keiko, błagamy. – dodał John. – My chcemy żyć. – dodał błagalnie po chwili zielonowłosy, który nie zdążył się w porę ugryźć w język.
– Oh, hoho! Więc nasz przykładny uczeń grozi śmiercią? – do rozmowy dołączyła się brązowowłosa dziewczyna.



                   •🥀•🥀•🥀•🥀•🥀•

Licznik słów : 1234

Na początek chciałabym przeprosić. Wiem że rozdział obiecałam dwa tygodnie temu. Jednak z powodu szkoły i innych rzeczy nie udało mi się utrzymać terminu. Przepraszam.

Zaczęły się wakacje, więc rozdziały będą się pojawiać regularnie (średnio co dwa tygodnie). W tym tygodniu natomiast planuje retusz opowiadania. Muszę popoprawiać liczne błędy i konstrukcje zdań.

Dlatego jeżeli widzieliście jakieś większe błędy to tutaj proszę:
                        ---------------->    [___]

Na koniec chciałabym podziękować wszystkim. Nie wieżyłam, że liczba odczytów sięgnie 1 tys. Aktualnie jest już ponad 1,1 tys i liczba cały czas rośnie. Dziękuję.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡◆◆◆◆♡♡◆◆◆◆♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆◆♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡◆◆◆◆◆◆◆◆♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡◆◆♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Człowieka łatwo złamać||Damian Wayne ◇Zawieszone◇Where stories live. Discover now