Epilog Oraz, że Cię nie opuszczę...

525 28 26
                                    

Nastały dni żałobne, zaś wieści o odejściu króla rozeszły się listami wysłanymi bezpośrednio do władców sąsiednich królestw.

Ród Dragneelów pomagał w przygotowywaniach do ceremoniału pogrzebowego, który odbył się niedługo potem.

Przybyli wszyscy. Królowie i królowe zbratani z Królem Conwalii, szlachcice i mieszczanie. Z powodu braku miejsc w świątyni, tłum poddanych z niższych warstw społecznych musiał zostać na zewnątrz. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Każdy władca głosił swoją przemowę. Wszystkie wyrażane były ze smutkiem i nawiązywały również do tego by iść przed siebie, bo tego by chciał nasz przyjaciel.

Lucy była ostatnią osobą zaraz po Natsu, która wygłaszała przemowę. Jej wypowiedź była najdłuższą ze wszystkich oraz stanowiła swojego wyrazu ewenement. Zebrani w świątyni nie mogli powstrzymywać łez. Słowa dziewczyny miały dar, które potrafiły poruszyć sercem, nawet tym najtwardszym i nieugiętym, jaki posiadał przykładowo brat Igneel'a - Metalicana.
Cały kraj objęła żałoba. Wyrazy współczucia czy kondolencji, młoda następczyni słyszała nieustannie. Jednakże żadne słowa otuchy nie potrafiły wypełnić pustki po utraconym rodzicu. Nie licząc rodziny Dragneel, została jedyną osobą z linii rodu Hearthfilia i to na niej spoczęła odpowiedzialność władania królestwem.

- Nie mogę wrócić do Doragon, Natsu - szepnęła spuszczając wzrok.

Minęło kilka dni po pogrzebie. W tym czasie ojciec wiśnio-włosego musiał opuścić parę i powrócić do domu, aby ponownie pełnić swoje obowiązki. Za długo z nimi zwlekał przez co ostatecznie w gabinecie zastał stosy - wręcz papierowe wieżowce dokumentów.

Obecnie panował późny wieczór. Lucy i Natsu przebywali w komnacie należącej do dziewczyny. Miejsce wzbudzało u niej wiele wspomnień, dlatego nie zamierzała spać w innym pomieszczeniu. Nikt zresztą nie zmuszał jej do podjęcia innej decyzji. Służba wiernie została pod jej rozkazami, nie narzucając swojej woli.

- Wiem - odparł cicho. Wypuścił ciężko powietrze, po czym objął ukochaną ramieniem. Oparła głowę o jego bark, sycąc się zapachem, który stanowił indywidualną woń, którą posiadał tylko on. Zapach drzewa sandałowego i popiołu. O dziwo bardzo koiło to zmysły blondynki - Kiedy nastąpi ceremonia?

- Za trzy dni. Do tego czasu, będę musiała się przygotować oraz zająć całym przedsięwzięciem - uniosła neutralny wzrok na zarys srebrnego księżyca, który widoczny był zza dużego balkonu, pokrytego częściowo bluszczem. W jej ślady poszedł i Natsu.

- Znowu to robisz... - nieświadomie wzmocnił uścisk.

- Co robię? - zapytała bez emocjonalnie. Zmarszczyła delikatnie brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Bierzesz cały ten ciężar na swoje barki. Odtrącasz jakąkolwiek pomoc, insynuując wszystkim dookoła, że potrafisz wszystko dokonać sama, choć to nie jest prawda. Wiesz, że nie jestem człowiekiem, a co za tym idzie nie patrzę tylko powierzchownie na to co mnie otacza. Dostrzegam w tobie presję i zmęczenie - zniżył głos, powodując tym samym napiętą atmosferę między nimi - Użalasz się nad sobą, mówisz, że każde zło tego świata rodzi się z twojej winy, ale to stek kłamstw, które sobie ubzdurałaś. Nie liczysz się z uczuciami bliskich. Nie liczysz się z moimi uczuciami.

Puścił ją. Wstał, a następnie stanął przed nią, zasłaniając światło dochodzące zza okna.

- Odrzucasz mnie - stwierdził chłodno.

- Nie! - zaprzeczyła bez wahania, również wstając z miejsca. Zadarła głowę do tyłu, mierząc mężczyznę swoimi brązowymi oczami, jego nieodgadnioną minę - Nigdy Ciebie nie odrzuciłam, ani nikogo innego. Dlaczego tak twierdzisz?

Jedyna Magia ||SAGA ZMIERZCH||✓Where stories live. Discover now