VII.

1K 128 96
                                    


Pierwszym odruchem Jeongguka było zadzwonienie po Yoongiego, bo przy nim jednak czuł się najpewniej. Miał wrażenie, że z Yoongim u boku jest... odważniejszy? Trudno było to wyjaśnić, ale chłopak na swój sposób potrafił poskromić większość jego lęków, a nawet jeśli nie, to przynajmniej znacząco stępić im zęby.

Jimin popatrzył pytająco na Seokjina, ale ten nie wydawał się zainteresowany żadną wycieczką.

– Mówiłem wam już – oznajmił, zamykając szufladę z bestiariuszem. – Zadzieranie z demonami to najgorszy pomysł, na jaki możecie wpaść, jeśli chcecie trochę pożyć.

– Tak, tylko że... to nie my zadarliśmy z tym demonem. On zaatakował nas. Żadne z nas nie próbowało... wywołać go ani...

Seokjin spojrzał na niego z powagą.

– Pożeracz dusz to cholernie potężny demon. Wierzę, że nie próbowaliście go przywołać. Już byśmy nie rozmawiali.

Jimin zadrżał.

– O-okej. Nie pocieszasz.

– Nie próbuję cię pocieszyć.

Jeongguk położył dłoń przyjacielowi na ramieniu.

– Yoongi... odebrał, ale marnie się czuje. Brzmiał na strasznie zmęczonego, więc bez sensu go z nami ciągnąć.

– To... Hobi-hyung czy Taehyung?

Starał się przeanalizować to szybko i jak najchłodniej. Taehyung był sceptycznie nastawiony do Namjoona i obwiniał go za zaginięcie i uraz Jimina, więc przekonanie go, że za wszystkim stoją demony... mogło być trudne. Z drugiej strony – Taehyung był sprytny i miał bardzo analityczny umysł. No i zrobiłby dla Jimina dosłownie wszystko. Mógł się im przydać.

Hoseok z kolei... Jeongguk miał wrażenie, że są większe szanse na to, że hyung im uwierzy. Był też mniej emocjonalnie zaangażowany w sprawę, co z jednej strony działało na ich korzyść, a z drugiej na niekorzyść. Być może jednak spojrzenie kogoś nieco bardziej zdystansowanego mogło pomóc im podjąć odpowiednie decyzje.

Oba wybory niosły za sobą zarówno plusy, jak i minusy. Jeongguk zmarszczył brwi, patrząc na przyjaciela. Jimin westchnął i skinął głową.

– Ty dzwoń po hyunga, ja zadzwonię do Tae. Weźmiemy obu; albo tego, który się zgodzi.

Trudno było nie zauważyć, jak nagła determinacja wypełniła Jimina. Być może rozpaczliwie uchwycił się tej jedynej, wydawać by się mogło, szansy na zrozumienie, co właściwie się z nim działo przez cały ten czas.

Namjoon nadal był dla niego kompletnie obcym człowiekiem, ale i tak postawił wszystko na podążenie jego śladem, bo mogła to być ostatnia okazja na normalność. Jakoś udało mu się wyprzeć lęk. Lub przynajmniej dobrze go ukryć.

Jeongguk nie był pewny, czy ukrywanie czegokolwiek miało sens, gdy ich przeciwnikiem potencjalnie okazała się istota, która potrafiła sięgnąć aż do samej duszy, ale... Brał, co dawali. Nie było wielkiego wyboru.

Hoseok w pierwszej chwili bardzo się zdziwił.

Czekaj... Chcesz jechać gdzie?

– Umm. Zaraz sprawdzę dokładny adres i ci powiem. Ale musimy... po prostu... Chodzi o Jimina. O jego zniknięcie.

Och.

– Tak. To może być jedyna szansa, żeby się czegoś dowiedzieć. I każda chwila się liczy? Bo Namjoon... Nie bardzo wiemy, co się z nim dzieje.

tenebrae | bts horror auWhere stories live. Discover now