7: uważaj komu podajesz rękę

Start from the beginning
                                    

— Nigdy więcej żadnych zwojów — mruknęła Leila, siedząc w bezpiecznym miejscu na grzbiecie bizona.

— Jesteś pewna? — Sokka wyciągnął zwinięty zwój i pomachał nim przed oczami obydwóch dziewcząt.

— Sokka, masz go! — ucieszyła się Katara.

— Cóż — zaczęła Leila. — Chyba jednak zmieniam zdanie.

***

Instynkt Sokki powinien się utopić tak samo, jak utracony honor Zuko.

Słowa te zaczynały być dla niej jak życiowe motto. Chociaż wpadła na nie dopiero jakiś czas po tym, jak wspomniany wyżej instynkt się uaktywnił.
Obrzucanie chłopaka nienawistnymi spojrzeniami jakoś jej się znudziło, więc postanowiła odpuścić.

— Sokkuś co się dzieje, nóżki bolą? — zakpiła, widząc zbolałą twarz przyjaciela. — Może twój instynkt cię poniesie?

Tak też spory kawałek drogi przeszli ironicznie wyrażając swoją wściekłość na wymyślny instynkt Sokki. Leila nieco pożartowała, chcąc rozluźnić atmosferę.

— Dobra, dobra, też jestem zmęczony — wtrącił Sokka, zbliżając się do wysokich krzaków. — Ale liczy się to, że unikniemy Narodu Ognia.

Zatrzymali się gwałtownie, dostrzegając przed sobą obozowisko, żołnierzy Narodu Ognia. Leila nie mogła się powstrzymać przed rzuceniem pełnego politowania spojrzenia ich dowódcy. Tak go lubił nazywać się Sokka, który wcześniej kłócił się o to z Katarą. Wszyscy patrzyli na siebie żołnierze na Sokke, Aanga, Katarę i Leile, aż w końcu któryś z nich wstał i rozpoczął atak, stwierdzając, że dobrze byłby podpalić las.

— Cofnijcie się, to was oszczędzimy — nakazał Sokka, powodując śmiechu u przeciwników.

— Oszczędzicie nas? — szydził jeden z nich, dopóki coś nieznanego nie powaliło go na ziemię. Zarył twarzą o beton, w pozbawiony jakiejkolwiek gracji sposób.

— Wspaniale Sokka, jak to zrobiłeś?

Aang był tak samo zdziwiony, jak reszta, włączając w to samego Sokke.

— To nie ja.

— A kto?

— Mój instynkt?

— Spójrzcie! — krzyknęła Katara, wskazując dłonią na pobliskie drzewo.

Wtedy Leila dostrzegła chłopaka, który swobodnie stał na jednej z gałęzi. Ten zeskoczył i w krótkiej chwili pokonywał żołnierzy ognia, niedługo później pojawili się jego przyjaciele, a przynajmniej tak wywnioskowała Leila, gdyż oni również zaczęli atakować Naród Ognia. W każdym razie Sokka nie wyglądał na zbytnio zadowolonego, zwłaszcza gdy ten, który ich uratował sprzed nosa, sprzątnął mu okazje na atak na jednego z żołnierzy.

— Ten był mój! — wykrzyknął niezadowolony.

— Trudno. Powinieneś być szybszy — odparł nieznajomy, jakby nigdy nic kontynuując walkę.

— Sam pokonałeś prawie całą armię — cieszyła się Katara.

— Armie? — prychnął Sokka. — Ledwie ich było dwudziestu.

Leila poklepała Sokke pocieszająco po ramieniu. Chcąc dodać otuchy jego instynktowi. Zauważyła, że chłopak, który ich uratował, żuł jakiś kawałek trawy. Ogólnie rzecz biorąc, stwierdziła, że był nawet atrakcyjny ze swojej aparycji. Jego buntownicza natura byłaby jednak nieco problematyczna.

— Jestem Jet — powiedział. — A to moi towarzysze: Śmich, Strzała, Żądełko, Piąchą i Knypek.

Katarze widocznie była nim zauroczona, bo patrzyła się na niego jak zaczarowana, za to Leila podchodziła do całej sytuacji nieco bardziej sceptycznie. Wiedziała, że nie ma co od razu ufać każdemu obcemu, który ich uratuje. Dlatego trochę podzielała nieprzychylność Sokki, mimo że jawnie nie ukazywała swoich odczuć. Uważała, że Katara ma dziwną słabość do nowo poznanym chłopaków. Przez cały ten czas, kiedy towarzysze Jeta pakowali beczki na drewniany wózek, stała z boku przysłuchując się ich rozmowie, jak niezauważalny przez wszystkich szpetny krzak. Nie obyło się bez nawiązań do instynktu Sokki. Usłyszała, że cała ich banda czekała tylko na moment, w którym będą mogli zaatakować tych żołnierzy.

catharsis || avatar the last airbender Where stories live. Discover now