2.04; z dna bagien.

1.7K 112 16
                                    



Przez kilka następnych dni dręczyły ją dziwne koszmary. Najpierw sen rozpoczynał się całkowicie zwyczajnie, aby potem wszystkie nocne potwory wyskakiwały z ciemności. Śniła o domu, o mamie przygotowującej obiad, o Akkce obserwującym jak Leila tworzy wodne figury. Spoglądała na mamę, uśmiechała się, dopóki nie dostrzegała powiększającej się czerwonej plamy krwi na jej ubraniu. Kobieta mówiła jedynie — zawiodłaś, to twoja wina, wszystko zniszczyłaś. Leila budziła się wtedy cała mokra od potu, strasząc swoich przyjaciół. Nie opowiadała im jednak o swoich snach ze szczegółami, jakoś wolała tego nie roztrząsać zbyt bardzo.

Tak samo było tej nocy, ale tym razem nikogo nie obudziła. Postanowiła, więc przeczekać te kilka godzin patrząc w prawie czyste rozgwieżdżone niebo. Wiedziała, że już nie ma sensu, by iść z powrotem spać, zwłaszcza że zmęczenie nagle wyparowało.

Gdy nastał ranek, dostrzegła, że nawet udało jej się nieco zdrzemnąć. Nie czuła się niemrawo, także nie było tragedii i mogła jakoś poprawnie funkcjonować.

Spojrzała w dół. Lecieli nad czymś, co, przypominało las, w każdym razie rosły tam drzewa więc trudno było dostrzec coś charakterystycznego. Prawdopodobnie były to bagniste tereny, a przynajmniej tak zaczęła podejrzewać.

— Dlaczego lądujemy? — zaniepokoił się Sokka.

Rzeczywiście, w dziwny sposób zbliżali się ku ziemi.

— Aang? Dlaczego lądujemy! — ponowił swoje słowa, tym razem zwracając się do Aanga.

— Co? Nie zauważałem — wymamrotał zamyślony.

— Co się dzieje? — Leila usłyszała głos przyjaciółki.

Nawet Katara zainteresowała się tym, co się działo, wcześniej spała i chyba jako jedyna wyglądała na w miarę wyspaną.

— Aang, nadal lądujemy — ostrzegła Leila.

— Próbuje...

Wszystko wyglądało tak, jakby nawet Appa nie panował nad samym sobą i coś dziwnego ściągało ich w dół. W końcu, gdy Aang całkowicie się otrząsnął, ponownie wznieśli się w ponad ziemię.

— Wiem, że to dziwne, ale te bagna... — zaczął Aang, spoglądając w ich stronę — ... czuję, jakby mnie wzywały. Jakby chciały, abym tam wylądował.

— Aang, też czuję, że stamtąd emanuje dziwna energia — odezwała się Leila.

— Więc tym bardziej powinniśmy, stąd wiać! — stwierdził głośno Sokka.

Katara spojrzała na niego, groźnie przymrużając powieki.

— Mógłbyś z laski swej nie krzyczeć mi nad uchem? — warknęła do brata.

— Dobra czy te bagna mówią, gdzie można tutaj zejść? — odezwał się Sokka.

— Nie, tylko chcieli, byśmy wylądowali — odparł Awatar.

— Bez obrazy dla czcigodnych bagienek, ale nie bardzo jest na czym — zauważył Sokka.

— Nie wiem, ale Bumi mówił, że mam czekać i słuchać — powiedział. — Może to jakiś znak?
Mam to zignorować?

catharsis || avatar the last airbender Where stories live. Discover now