2.13; odnaleźć własciwą drogę.

1.4K 96 22
                                    








Tego dnia zastała Iroh w jego mieszkaniu. Restauracja była jeszcze zamknięta.

— Lee jest dla pana bardzo ważny — spostrzegła. — Jesteś dla niego jak ojciec. Kiedy Azula cię zraniła, bardzo się martwił. Tak mi się zdaje... Sama nie wiem, co o nim myśleć. Znaczy, rozumiesz, w końcu polował na Aanga. Na nas. Przez niego wiele razy byliśmy na szali życia lub śmierci.

Leila potrzebowała się przed kimś wygadać, a na przyjaciół liczyć nie mogła. Znaczy było cudowni, ale nie bylo opcji, aby powiedziała im o Zuko. Na razie, nie byłby to zbyt dobry pomysł. Nie, żeby kiedykolwiek miał on takowy się stać.

— Tak, twoje wątpliwości są całkowicie zrozumiałe — oznajmił Iroh. — Zapytam cię o coś, dlaczego mnie uzdrowiłaś?

— Bo czułam, że powinnam — odpowiedziała szczerze Leila. — Mama zawsze powtarzała, że w życiu trzeba pomagać innym. Bez względu na to, czy są naszymi przyjaciółmi, czy wrogami.

— Zostałaś więc wychowana, aby kierować się empatią, Lee zaś od zawsze kierował się gniewem. Jego ścieżka była inna niż twoja. Broniłaś przyjaciół, Awatara, a Lee próbował sprostać wymaganiom swego ojca.

Używanie imienia Lee, trochę dekoncentrowało Leile. Oczywiście rozumiała, że to konieczne. Musieli dbać o bezpieczeństwo.

— Nie wątpię, że on, jego ojciec to okrutny człowiek — przyznała. — Chciałoby mu się napluć w twarz — szybko się zreflektowała, przypominając sobie, z kim rozmawiała. — Bez obrazy, oczywiście.

Iroh zachichotał. Leila z zażenowaniem upiła kolejny łyk zapędzonego przez mężczyznę naparu z jaśminu.

— Rozumiem twoje emocje — zapewnił Iroh.

— Trudno mi okłamywać przyjaciół — wyznała z ciężkim sercem. — Jego także okłamuje i nie ukrywajmy, każde kłamstwo, kiedyś wychodzi na jaw. Boję się, że to wszystko zepsuje.

Iroh westchnął, spojrzał na dziewczynę troskliwym wzrokiem. Wiedział, że Leila potrzebowała jego rady i nie skąpił ich dziewczynie. Ponieważ bardzo ją polubił i wiedział, że jego bratanek również. Chociaż ciężko było mu się do tego przyznać. Zwłaszcza przed samym sobą.

— Leilo... — przerwał, spojrzawszy na otwierające się drzwi.

Z pokoju wyłonił się Zuko. Przyjrzała się jego włosom, uznała, że naprawdę lepiej wyglądał w takich niż w swoim słynnym kucyku. Nie, żeby miała coś do kucyka, ale bez niego rysy twarzy Zuko stały się łagodniejsze.

— Leila, chcesz gdzieś pójść? — zapytał Zuko, a dziewczyna niemal zakrztusiła się herbatą. Skinęła głową.

Usiedli na murku. Byli sami, chociaż nieopodal można było usłyszeć jakieś głosy. Mieszkańcy miasta prowadzili swój normalny tryb życia, ale dla Leili od jakiegoś czasu świat stał w miejscu. Cudownym miejscu.

— Nie podziękowałam ci, za to, że mnie wtedy uratowałeś — zaczęła, patrząc na niego. — Przed Zhao. Dwa razy. Dziękuje.

— Nie musisz — wymamrotał.

— No i w sumie pomogłeś mi dotrzeć do Aanga — dodała. — Twoja siostra, ona zawsze była taka... agresywna?

— Zawsze — przyznał Zuko, wpatrując się w dal. — Azula szybko się uczyła, ojciec zawsze był z niej dumny. Nie panowała nad sobą.

Tylko Władca Ognia mógł wychować kogoś tak przerażającego, jak Azula.

— Zhao, on znał twoją matkę? — zapytał Zuko. W jego głosie wyczuła nutkę zaciekawienia. Nie od dziś wiedziała, że obydwoje jakoś nie zbyt za sobą przepadali.

catharsis || avatar the last airbender Where stories live. Discover now