11; strach samotności.

1.9K 135 11
                                    



Gdy wszyscy zgodnie uznali, że zrobiło się strasznie zimno, Bato zaprowadził ich prosto do klasztoru, w którym się zatrzymał. Leila cały czas myślała o swoim ojcu, zwłaszcza że nawet nie wiedziała, czy jeszcze żył. Matka bardzo go kochała i równie mocno, za nim tęskniła. Akka był przecież taki mały, ledwo pamiętał swojego ojca, ale pewne było, że bardzo go potrzebował. Dzieci potrzebują swoich rodziców. Była po prostu wściekła, zastanawiała się nawet czy ojciec nie uciekł jak tchórz, może przez te wszystkie lata żyła w błędnych przeświadczeniu o jego ogromnej odwadze. Miała nadzieję, że się myliła, może wydarzyło się coś ważnego i dlatego musiał opuścić członków plemienia, a tym samym również nie wrócił do swojej rodziny. Wszystko było możliwe.

— Młody awatarze, witaj w naszym klasztorze.

W opactwie przepięknie pachniało, jak się okazało mniszki, wyrabiają wonne pachnidła i olejki.

— Perfumy — zachwycił się Sokka — może skropimy czymś Appe, bo trochę cuchnie.

Bato, spojrzał na niego spod uniesionych brwi.

— Dowcip masz po ojcu.

Mimo wszystko Leila stwierdziła, że poczuła się o wiele lepiej. Dzięki nieudanym żarcikom Sokki oraz temu, że wchodząc do namiotu Bato, miała wrażenie, iż wróciła do domu. Zgodziła się z Aangiem co do wiszących gdzieniegdzie skór martwych zwierząt. Była raczej przeciwniczką takich zwyczajów, nawet jeśli w jej plemieniu to praktykowana tradycja.

— Zupa z morskich śliwek — Katara nabrała nieco przysmaku do swojej miski.

Leila jednak nie zbyt przepadała za tym daniem, usiadła przy Aangu i próbowała wmusić w siebie chociaż trochę tej zupy.

— Aang wszystko w porządku? — zapytała, podczas gdy Bato opowiadał reszcie o przygodach Hakody.

— Mhm — mruknął Aang. — Jest w porządku.

Mimo że nie była zbytnio przekonana jego zapewnieniami, to nie zdążyła, obydwoje odwrócili głowy w stronę Bato, który zaczął mówić, zwracając się do Sokki i Katary.

— Czekam na wieści od waszego ojca.

— Naprawdę?

— Kiedy?

— Lada dzień ma się odezwać. Gdy tylko znajdą miejsce spotkania. Jeśli zaczekacie, będziecie mogli popłynąć ze mną i zobaczyć ojca.

Leila również ucieszyła się, widząc radość rodzeństwa, w końcu tyle czasu nie widzieli już swojego ojca. Ona znała smak tęsknoty za tymi, których się kochało. Wiedziała, co to oznacza, pragnąc kogoś ponownie spotkać. Jednak zaniepokojona od razu pomyślała o Aangu i obietnicy, jaką mu złożyli, zwłaszcza że chłopiec wymknął się zaraz po usłyszeniu tej informacji od Bato.

— Wy tak naprawdę? — zapytała z przekąsem, a Sokka i Katara spojrzeli na nią ze zdziwieniem. — No wiecie, mamy wspomóc Aanga, w końcu jest naszym przyjacielem, prawda? Rozumiem, że chcecie zobaczyć ojca, ale Aang...

— Leila ma rację, nie możemy — przerwał jej Sokka, zwracając się do Bato.— Musimy zawieźć Aanga na Biegun Północny.

Katara zawtórowała mu.

— Nie możemy zaczekać na wiadomość. Ojciec może być daleko, nie mamy czasu na dłuższą podróż.

Leila uśmiechnęła się, a resztę czasu do przyjścia Aanga, spędzili pogrążeni w rozmach i opowieściach plemiennych, jakie znał Bato.

Następnego dnia, wstała wypoczęta, ale głodna i niestety zmuszona była zjeść resztki podgrzanej zupy z morskich śliwek. Nie obyło się od ukradkowego krzewienia. Plemienne rarytasy nie przypadły jej do gustu. Nigdy za nimi nie przepadała.

catharsis || avatar the last airbender Where stories live. Discover now