9; maski, które nosimy: błekitny duch

Начните с самого начала
                                    

Siedziała na skraju jaskini, spoglądając w dal, chcąc ujrzeć tam Appe, w myślach błagała duchy, żeby nic im się nie stało.
I aby wrócili cali i zdrowi. A gdy tylko dostrzegł zbliżającego się bizona, odetchnęła z ogromną ulgą i niemalże zadusiła Sokke.

Potem podeszła do Appy, stukając się w jego nadal mokrą sierść, zignorowała jednak ten fakt, była zbyt szczęśliwa z ich powrotu.

— A co z moją zapłatą? — zapytał Sokka, zaraz po tym, jak mężczyzna, który go zatrudnił, usłuchają nalegań żony, przeprosił Aanga za swoje wcześniejsze słowa, o których Leila dowiedziała się od Katary.

Mężczyzna nie zamierzał płacić uczciwie, rzucając mu do rąk niezbyt apetycznie wyglądającą rybę. Cóż, Leila ucieszyła się, że jednak postawiła na swoim i również poszła do pracy. Mogłaby przysiąść, że Sokka, także był za to niezwykle wdzięczny. Całą drogę, wygłaszał w długim monologu plany tego, jakie jedzenie zakupią za zarobione pieniądze.

— Aang, dlaczego ten mężczyzna cię tak obwiniał? — zaciekawiła się, przybliżając się do Aanga.

— Myślę, że powinien ci, opowiedzieć jak to się stało, że ugrzęzłem w tej górze lodowej — powiedział nagle chłopak.

Tak też Leila w milczeniu wysłuchiwała jego historii, co chwilę przerywanej przez uporczywe kichanie Sokki, który najwidoczniej się przeziębił. Słuchała i słuchała, coraz bardziej rozumiejąc, ale nie tamtego mężczyznę, a tego chłopca, który snuł jej swoją historię.

Chłopca, któremu na tak młode barki zostało rzucone straszliwie ciężkie zadanie.





***

Sokka naprawdę okropnie zachorował. Zaczęło się od niewinnego kichania, a skończyło na majaczeniu i przewidzeniach. Może, stojąc z boku, wszystko wydawało się przekomiczne, ale coraz bardziej obawiała się, że Sokka nie załapał czegoś gorszego od zwyczajnego przeziębienia. Zwłaszcza że pojawiła się gorączka, którą probowali zbić, na wszelkie możliwe sposoby. Leila nie zamierzała zachorować, unikała tego z ledwością, obawiając się, że to tylko kwestia czasu, a ona również załapie okropne choróbsko.

— Jak Sokka? — zapytał Aang, który wrócił z poszukiwań imbiru.

— Nie za dobrze, ten sztorm dał mu w nieźle w kość — mruknęła Katara, przykładając mokrą szmatkę do czoła swojego brata.

— Nie znalazłem tego, po co poszedłem, ale mam mapę — powiedział Aang, rozkładając ów mapę na ziemi — z której wynika, że niedaleko jest zielarka.

— Tam, być może znajdziemy lekarstwo — stwierdziła z nadzieją Leila.

— Być może, ale Sokka nie może podróżować — odparła zmartwiona Katara.

— Masz rację, pójdziemy z Leilą — postanowił Awatar. — My jesteśmy jeszcze zdrowi, damy sobie radę. Ty, lepiej zostań.

Katara zaczęła kaszleć, co wywołało jeszcze większe zmartwienie.

— Masz rację Aang, idę z tobą. Nie chce skończyć jak oni — mruknęła, spoglądając na chorych przyjaciół z troską.

Leila poprawił swoje ubranie i związała włosy w wygodniejszą fryzurę. Upięła górne kosmyki spinką matki. Skoro szli niedaleko, to nie zaszkodziło jej w końcu wyciągnąć z dna torby. Szkoda tylko, że naszyjnik z półksiężycem nadal pozostawał w rękach Zuko. Trudno, może kiedyś dostanie szanse, żeby odzyskać utracony przedmiot.

catharsis || avatar the last airbender Место, где живут истории. Откройте их для себя