7

265 15 0
                                    

***

Astrid leżała martwa, naga na ziemi. Zamachnąłem się i mężczyzna leżał na ziemi. Miecz przeciął jego serce. Nie żył.

Kobieta była blada jak papier i zimna jak lód. Nie była pełna życia, a wiotka. Jej oczy zaszły mgłą.

Kląknąłem zrezygnowany i zacząłem płakać nad ciałem kobiety. Najpierw straciłem Valkę, następnie Czkawkę, a teraz Astrid. Co życie jeszcze mi odbierze?

Mając łzy w oczach powoli ubierałem trupa kilkudniowej matki. Nie zasługiwała na obnażenie. Następnie martwą położyłem na łóżku Czkawki. Z szafy wziąłem obrus i przykryłem jej ciało.

Usłyszałem cichy płacz. Pobiegłem do pokoju obok. W łóżeczku płakała Rose. Nie miała żadnego nacięcia, jak widać tamten mężczyzna oszczędził mi wnuczki. Na jej chudej szyi zwisywał łańcuszek mojej Valki, który Czkawka podarował Astrid kilka lat temu. Jak widać Hofferson podarowała go córce przed swoją bolesną śmiercią.

Wziąłem wnusie na ręce i wybiegłem z chaty. Na ziemi leżało mnóstwo trupów. Zarówno Wandali jak i innych. Gdzieś tam wykrwawiał się Mieczyk oraz Szpadka. Widziałem Smarka leżącego na wznak z mieczem wbitym w klatkę piersiową.

Wielki smok zanurzył się w oceanie, zostawiając po sobie tylko wielkie bąble na tafli wody. Złowrogie statki odpłynęły, a Drago uśmiechał się, zadowolony z siebie.

Nienawidzę go całym swoim sercem.

***

Wielki pogrzeb.

Tak to mogłem nazwać.

Na wodzie dryfowało kilkanaście łodzi. Czterej wikingowie na każdą z łodzi przenosili zmarłe ciała. Osiem nóg przenosiło nieboszczyków przed zebranym tłumem. Na czele żałobników stałem ja, na ręku trzymając wnuczkę. Nie płakała. Patrzyła na całe to wydarzenie z wielkim zaciekawieniem. Widząc zmarłą Astrid zaczęła się wyrywać, jednak nie płakała.

W geście szacunku na pokład łodzi rzuciłem swój topór. Następnie każdy chwycił za łuk. Płomienie wystrzeliły w górę, pochłaniając martwe ciała dzieci, bo tak mogłem ich nazwać. Mieli po dwadzieścia dwa lata. Śmierć zabrała Astrid, Mieczyka i Szpadkę, Smarka oraz wielu innych oddanych Berk wikingów. Z całej paczki przyjaciół został Śledzik i Eret.

— Niech w Walhally przyjmą tych szlachetnie zmarłych poległych w boju. Niech Heidrun żywi ich w Walhally swoim miodem i niech Walkirie zabiorą ich dusze do dworu Odyna. Polegli, walcząc o Berk.

Spojrzałem ostatni raz na palące się łodzie i odeszłem do domu. Posadziłem Rose na dywanie, gdzie zaczęła się bawić zabawkami.

Wielka czystka - tak by to nazwał Drago Krwawdoń.

***

Do plecaka schowałem najpotrzebniejsze rzeczy. Wodę, jedzenie, piekielnik oraz inny miecz, ze srebra. Moja narzeczona również się pakowała za pomocą magii. Siedziała i wyliczała rzeczy, a one same pakowały się do małej torebki.

— Taka mała torebka? — zapytałem z kpiną.

— Owszem. Odpowiednie zaklęcie i w takiej torebce oboje byśmy się mogli zmieścić.

— Mądra jesteś — odparłem. — Mogę schować swoje rzeczy u siebie?...

— Jasne, kochanie. — odparła. — Czyli gdzie muszę się teleportować, czego wręcz nienawidzę?

Magic, Love, War, DragonsWhere stories live. Discover now