PART X

2.5K 148 12
                                    

Dzień wyprawy nadszedł za szybko, te pare godzin zmarnowałaś na zamartwianiu się. Mimo że mogłaś wykorzystać ten czas lepiej na przykład śpiąc czy nawet niewinnie drzemiąc aby mieć chociażby trochę zdrowej energii na wyprawę. Spacerowałaś spokojnie po pustych korytarzach, wszyscy byli na stołówce aby zjeść coś przed wyprawą ale szczerze? Nie byłaś w stanie nic przełknąć, myśl że pewnie duża ilość żołnierzy zostanie dziś zgniecionych bądź po prostu pożartych żywcem przyprawiała cię o mdłości. Spojrzałaś w głąb korytarza i odrazu tego pożałowałaś, jak się okazało nie wszyscy byli na stołówce. Z nad przeciwka szło paru starszych żołnierzy, gdy zauważyli cię odrazu się uśmiechnęli. Ruszyli w twoją stronę, czułaś w sercu niepokój lecz przybrałaś obojętny wyraz twarzy. Jeszcze pare miesięcy temu żyłaś na ulicy pełnej przestępców i zboków którzy najchętniej zaciągnęli by cię w najbliższy zaułek aby następnie zrobić ci krzywdę po czym poderznąć ci gardło. Uśmiechnęłaś się lekko pod nosem, skoro korytarze były puste to czemu by się nie zabawić w kotka i myszkę po czym porządnie im przywalić? Uwielbiałaś takie bójki, przypominały ci one czasy gdy sama miałaś bójki na środku ulicy aż do czasu gdy nie przyszła żandarmierka i nie rozłączyła cię z twoim przeciwnikiem. Przez te wszystkie lata twego życia, nauczyłaś się więcej niż gdy uczyli cię tego ojciec i brat.

Wracając na ziemie, przeszłaś obok trzech żołnierzy którzy obejrzeli się za tobą i gwizdnęli. Stanęłaś i zacisnęłaś dłonie, obróciłaś się i spojrzałaś na trójkę.
— Co to miało znaczyć? — spytałaś oburzona, mężczyźni się zaśmiali i zaczęli iść w twoją stronę.
— Czego ode mnie chciecie? — spytałaś, po chwili poczułaś jak któryś z mężczyzn złapał za jeden z twoich nadgarstków i ścisnął tak mocno że aż stał się szary.
— Idziesz z nami. — odparł uśmiechając się. Już chciałaś zaprzeczyć i wyrwać się po to aby dać im nauczkę, lecz uniemożliwił ci to widok czarnych włosów migające ci przed oczami. Przez chwilę pomyślałaś że być może to ktoś inny i może nawet ciebie nie zauważył ale myliłaś się. Potwierdziło się to gdy usłyszałaś ten lodowaty głos.
— Co to ma znaczyć? — spytał sucho Levi, mężczyźni spojrzeli na niego i zaśmiali się. Nie zdawali sobie pojęcia w jakie bagno teraz wpadli. Poczułaś jak tracisz czucie w dłoni którą ściskał żołnierz.
— Nic Levi, [imię] chciała nam coś zaprezentować, prawda? — spytał uśmiechając się. Zebrało ci się na wymioty, starałaś się wyszarpać dłoń której już praktycznie prawie nie czułaś.
— Jak śmiesz kłamać?! — krzyknęłaś powstrzymując łzy bólu.
— Ty mała..! — zirytował się, zamachnął się ręką aby cię uderzyć, zamknęłaś oczy czekając na ból który nie nadszedł. Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś coś czego się nie spodziewałaś. Levi trzymał go za nadgarstek, ścisnął go mocno przez co mężczyzna był zmuszony do puszczenia cię. Ledwo uciekłaś przed łapami innej dwójki, schowałaś za Levi'm tak jak wtedy gdy byłaś mała. Mimo że nie bałaś się, to miałaś wrażenie że jednak twój plan by się nie powiódł, patrząc na siłę jednego z nich. Levi powalił swojego przeciwnika na twarz, wyginając jego dłoń do tyłu.
— Dla ciebie Kapitan Levi, śmieciu. Pora nauczyć się manier do wyższych w statusie. — warknął i puścił jego dłoń. Złapał cię delikatnie za zdrowy nadgarstek i pociągnął za sobą nic nie mówiąc. Miałaś wrażenie że robił to najdelikatniej jak tylko potrafił, co spowodowało u ciebie przyjemny dreszcz. Jego dotyk był inny, przyjemniejszy. Przez co chciałaś więcej, lecz psuła to tylko jedna myśl. Czy jemu chodziło tylko o to aby mówił do niego na "per" a nie chodziło mu o ciebie? Ta myśl zepsuła ewidentnie wszystko, mimo że było ci przykro to nie okazałaś tego. Po chwili puścił twój nadgarstek, przez co wyrwał cię z zamyśleń do rzeczywistości. Byliście już w Skrzydle Szpitalnym, Levi zaczął o czymś rozmawiać z pielęgniarką lecz stałaś za daleko aby usłyszeć o czym. Po chwili pokazał na ciebie głową, pielęgniarka przytaknęła lekko i podeszła do ciebie. Uśmiechnęła się promiennie i zaczęła oglądać nadgarstek, robiła to tak ostrożnie że nawet nie czułaś jej dotyku.
— Hmm, całe szczęście że nie jest złamany. — odparła z wyraźną ulgą, gdyż została tylko ona i dwie pielęgniarki.
— Zabandażujemy i po sprawie. — uśmiechnęła się. Ruszyła w stronę białej szafki z której wyciągnęła bandaż, wróciła do ciebie i ostrożnie zabandażowała twoją zesiniaczoną dłoń. Gdy skończyła uśmiechnęła się i wrócił do wcześniejszego zajęcia, Levi podszedł do ciebie z kamiennym wyrazem twarzy. Złapał cię za zdrowy nadgarstek i wyciągnął na zewnątrz.
— Czemu nie byłaś na stołówce? — spytał po chwili ciszy gdy szliście korytarzem.
— Nie jestem głodna, poza tym niedobrze mi. — odparłaś cicho, myśl że zobaczysz pożerane ciała żywcem sprawiały że było ci niedobrze. A gdy nie zjesz nie będziesz miała czym wymiotować. Mężczyzna pokręcił głową i spojrzał na nią zimno.
— Powinnaś coś zjeść, mimo to. Bo nie mam zamiaru brać za ciebie odpowiedzialność jak zasłabniesz. — odparł jakby z troską co totalnie nie komponowało z jego wzrokiem. Wzdrygnęłaś się lekko, niby było to urocze a również przerażające.
— Wybacz że pytam kapitanie, czy mi się zdaję że pan się o mnie martwi? — zapytałaś cicho, mężczyzna stanął miejscu. Obrócił do ciebie przodem, zauważyłaś na jego policzkach delikatne rumieńce. Patrzył na ciebie wzrokiem który chciał cię zamordować i wypatroszyć, wzdrygnęłaś się na jego ton głosu.
— Ja nigdy się o nikogo nie martwię. — odparł lodowato, jakby nie miał uczuć.

*

Levi patrzył na nią morderczo, trafiła w jego czuły punkt. Puścił dłoń dziewczyny i odszedł, mimo że starał się udawać że był nie złamany. Że nie czuł, bo nie chciał. Sprawiało mu to ból, gdy czuł cokolwiek. Odszedł w stronę stołówki na której był już Erwin, w połowie drogi zrozumiał jaki błąd popełnił. Zostawił ją na pustym korytarzu gdzie mogli jej coś zrobić, gdy miał już zawrócić kątem oka zauważył [kolor] włosy i odetchnął z ulgą w duchu. Oparł się o ścianę i patrzył przed siebie tempo.

***

Levi siedział już na koniu, wszyscy wyglądali na podekscytowanych, a zwłaszcza Isabel która wręcz pękała z radości, lecz cóż ta radość była na nic, o czym Levi wiedział doskonale. Wręcz perfekcyjnie, lecz nie chciał psuć ich radości, bo być może być to ostatni uśmiech na ich twarzach który będzie mógł zobaczyć.

________________________

Witam! Więc tak! Powracam z weną! Mam nadzieje że się cieszycie :*

Poza tym chciałam powiedzieć że części będą się pojawiać raz na tydzień, a przynajmniej się postaram.❤️

Do następnego!❤️

𝓲 𝓪𝓶 𝓳𝓾𝓼𝓽 𝓵𝓲𝓴𝓮 𝔂𝓸𝓿   [ 𝐥𝐞𝐯𝐢 𝐚𝐜𝐤𝐞𝐫𝐦𝐚𝐧 ]Where stories live. Discover now