PART IX

2.5K 153 21
                                    

Do pokoju wbiegła uśmiechnięta od ucha do ucha Isabel. Spojrzałaś na nią, rano jeszcze nie była w stanie stać, a teraz biega jak wariat po korytarzach.
— [Imię]! Nie uwierzysz co kazała mi przekazać ci Hanji! — odparła uradowana, uniosłaś brew. Coś tu było nie tak, miałaś odczucie że zaraz wydarzy się coś do czego nie dopuścił by Erwin.
— Pakuj konia, jedziesz z nami jutro na wyprawę! — zaśmiała się jak mała dziewczynka. Twoje serce na chwilę stanęło i zapomniałaś jak się oddycha. Zrobiłaś się sina na twarzy. Twoja intuicja miała rację, nie powinnaś usłyszeć takich słów. Zerwałaś się z łóżka, ruszyłaś biegiem do gabinetu Erwin'a. Nie, nie, nie! Nie mogłaś jeszcze iść na wyprawę, nie byłaś gotowa ani fizycznie ani psychicznie, a najbardziej psychicznie. Wbiegłaś z hukiem do jego gabinetu, spojrzał na ciebie pytająco.
— Coś się stało? — spytał, odkładając dokumenty na biurko. Opadłaś na kolana, chciałaś go błagać aby nie kazał ci jechać. Wstał z biurka i podszedł do ciebie szybkim krokiem.
— Proszę.. — zaczęłaś szlochiem i złapałaś go za rękawy jego kurtki.
— Wręcz błagam, nie każ mi tam jutro z wami jechać. Nie jestem jeszcze gotowa. — dodałaś łamiącym się głosem. Mężczyzna westchnął.
— Jakbym mógł to nie kazałbym ci jechać, ale musisz. Potrzebuję kogoś całkiem dobrego do oddziału Levi'a. Jesteś jedną z silniejszych, musisz pokonać strach [Imię]. — odparł cicho przytulając cię do siebie. Mimo że nie płakałaś na zewnątrz to robiłaś to w środku. Bardzo się bałaś, nie że może ci się coś stać. Że możesz go zawieść, swoją jedyną rodzinę jaka ci została, że możesz zawieść Erwin'a. Spojrzałaś na niego z łzami i wtuliłaś się w niego.
— Nie musisz się bać, żaden tytan cię nie tknie.. — zaczął lecz weszłaś mu w słowo.
— Nie, nie boję się tytanów. — odparłaś lekko się od niego odsuwając, abyś mogła spojrzeć na niego.
— Zatem czego? — spytał marszcząc brwi. Westchnęłaś.
— Że cię zawiodę. — szepnęłaś odwracając wzrok. Na chwilę zastygł, otworzył usta aby coś powiedzieć lecz nic nie powiedział. Nie spodziewał się takiego powodu.
— Dlaczego tak sądzisz? — wydukał po chwili.
— Przez całe życie zostałam wychowywana do perfekcji, miałam być perfekcyjna. Wszystko jest moją zaletą, lecz moją największą wadą jest słaba psychika. Boję się że będę tak się martwić podczas wyprawy że skończę w pysku tytana. — spuściłaś wzrok, mężczyzna zamrugał kilka krotnie przyswajając informacje które podałaś przed chwilą. Westchnął ciężko, nie wiedział co miał powiedzieć.
— Nic nie mów. — odparłaś gdy jednak coś mu przyszło na myśl.
— Postaram się przetrwać generale. — odparłaś i odsunęłaś się. Wyszłaś z gabinetu, skoro masz umrzeć to chociaż z godnością.

***

Leżałaś właśnie w łóżku i patrzyłaś na spokojnie unoszącą się klatkę piersiową dziewczyny. Przez nerwy nie mogłaś spać, wstałaś z łóżka i po cichu udałaś się na stołówkę, aby zrobić sobie herbatę. Idąc korytarzami starałaś się być niewidzialna, tak jak by to pewnie ujął teraz Kenny. „Biegałaś po cieniach". Byłaś jak taki cień, nie było słychać że ktoś chodzi po korytarzu. Więc jednak życie kryminalne nauczyło cię wiele, za wiele. Weszłaś do pomieszczenia, zauwarzyłaś czarnowłosego, westchnęłaś cicho. Przeszłaś obok niego i poszłaś zrobić sobie herbatę, weszłaś do małego pokoju i oparłaś się przodem o blat. Usłyszałaś cichy odgłos skrzypiącej podłogi, uśmiechnęłaś się lekko.
— Co ty tu robisz? Powinieneś leżeć i odpoczywać. — odparłaś lekko się uśmiechając.
— Dobrze się czuję, poza tym nie miałem co robić. — odparł spokojnie. Obróciłaś się do niego przodem, usiadłaś na blacie i przyjrzałaś się mu dokładnie. Miał nieułożone włosy i rozpiętą niechlujnie koszulę, jego rękawy były podwinięte a a jego oczy lekko czerwonawe.
— Powinieneś iść się przespać. — odparłaś biorąc kubek i zagotowałaś wodę.
— Nie potrzebuję snu. — odparł, westchnęłaś cicho.
— Erwin ci mówił? — spytałaś a mężczyzna spojrzał pytająco.
— O czym? — spytał, ponownie westchnęłaś.
— Jutro jadę z wami na wyprawę. — odparłaś cicho i zeskoczyłaś z blatu obracając się do niego tyłem. Zagryzłaś wargę.
— Na dodatek będę w twoim oddziale. — dodałaś zalewając kubek wodą. Mężczyzna zmarszczył brwi.
— Jak to? — spytał po chwili ciszy, odparł się o ścianę, niestety korytarz był dosyć ciasny przez co stał centralnie za tobą. Obróciłaś się do niego przodem, przykładając kubek do ust.
— Nie wiem, Erwin uznał że tak będzie najlepiej. Uznał że jestem nie łatwą sztuką. — odparłaś lekko się uśmiechając, podparłaś się brodą na kubku. Spojrzałaś na niego, nic nie odpowiedział, po chwili westchnął.
— Boisz się? — uniósł brew.
— Jak cholera. — odparłaś odrazu.
— Ale jakimś trafem czuję się bezpieczniej. Może dlatego że jestem u ciebie w oddziale, panie kapitanie. — uśmiechnęłaś się uroczo, kapitan delikatnie się zarumienił lecz zignorowałaś to aby go nie speszyć. Po chwili kąciki jego ust lekko się podniosły, może to było idiotyczne ale zaczęłaś z nim nieco flirtować. A skoro mężczyzna odbierał je znaczy to że było coś na rzeczy. Kontynuowałaś swoje flirty a mężczyzna również się w to wciągnął. Mimo wolnie się zaśmiałaś w duchu.
— Mam nadzieję że jutro mnie obronisz, bo boję się że jaka kupa mięsa może mi coś zrobić. — mruknęłaś przejeżdżając dłonią po jego koszuli. Chciałaś go trochę sprowokować, może zaprowadzić w jakiś kąt i pocałować? Pewnie była to twoja ostatnia noc, jutro mogłaś już nie istnieć dlatego chciałaś iść na całego. Podczas tego flirtu miejsce między wami zmniejszało się co raz bardziej i bardziej. Po chwili czułaś jak opierasz się o niego, szczerze nie pamiętasz co działo się poprzedniej nocy, ale miałaś wrażenie że znałaś już ten dotyk.

*

— Levi! — krzyknęła przerażona mała dziewczynka.
— Czego? — warknął nastolatek, przestraszyła się jeszcze bardziej. Do jej oczu napłynęły łzy. Dopiero teraz nastolatek zauwarzył porozdzierane ubrania dziewczynki i czerwony ślad na policzku.
— Jacyś faceci mnie gonią i chcą mi coś zrobić. — zaszlochała dziewczynka. Levi spojrzał na nią pytająco.
— Najpierw mnie gdzieś zaciągnęli i zaczęli rozbierać, wyszarpałam się im i uciekłam.. — odparła cicho
— Tam jest! — krzyknął ktoś i nagle trójka facetów zaczęła iść w ich stronę. Dziewczynka schowała się za Levi'm przerażona, chłopak przybrał obojętny wyraz twarzy.
— Odsuń się dzieciaku! — warknął jeden gdzie ten nie chciał się odsunąć.
— Spadajcie póki macie szansę. — warknął czarnowłosy chowając dłoń do kieszeni gdzie znajdował się nóż.
— Odwal się gówniarzu! — warknął jeden i chciał już odepchnąć chłopaka na bok lecz w odpowiednim momencie wyciągnął nóż.
— Tylko ją tkniecie a nigdy nie będziecie już łazić kanalio! — warknął, dziewczynka przytuliła się do niego, nie wiedziała co się dzieje i może to i dobrze.

________________________

Witam!

Niestety, na jakiś czas to opowiadanie zostanie wstrzymane. Nie mam już za bardzo weny więc nie spodziewajcie się że szybko wróci.

びぇ

𝓲 𝓪𝓶 𝓳𝓾𝓼𝓽 𝓵𝓲𝓴𝓮 𝔂𝓸𝓿   [ 𝐥𝐞𝐯𝐢 𝐚𝐜𝐤𝐞𝐫𝐦𝐚𝐧 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz