35: Życie jest pełne niespodzianek

6.4K 235 50
                                    



Weszliśmy razem z Trey'em na górę i odnaleźliśmy razem pokój gościnny. Szczerze mówiąc myślałam na początku, że Steve jako starszy brat Noah da nam dwa osobne pokoje. Cóż, przeliczyłam się nieco, tym bardziej widząc na środku pokoju wielkie dwuosobowe łóżko. O matko.

- Będziemy spać razem?- zapytałam odkładając swoją torebkę na stolik.

- Spaliśmy ze sobą już kilka razy, mała - zaśmiał się brunet unosząc jedną brew w górę - Myślę, że będzie nam lepiej we dwójkę - powiedział puszczając mi oczko.

Zarumieniłam się mimowolnie, kręcąc głową i wzdychając. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się rozpakowywać, co zajęło mi jakieś pół godziny, podczas gdy Trey zrobił to w zaledwie dziesięć minut.

Nie mam pojęcia ile tu tak na prawdę zostaniemy. Jest poniedziałek i mamy wolny cały ten tydzień, więc kto wie. Jestem tu gościem i szczerze mówiąc czuję się lekko niezręcznie - tym bardziej, że nie znam jego brata i nic o nim nie wiem.

Wyszłam właśnie z pokojowej łazienki i zobaczyłam jak Noah stoi przy parapecie i pisze coś na telefonie.

- Co będziemy tu robić?- zapytałam podchodząc do niego i kładąc rękę na jego prawym ramieniu.

Dopiero wtedy odłożył komórkę na parapet i na mnie spojrzał.

- Pokażę Ci wiejskie życie - zaśmiał się, przyciągając mnie do siebie.

- Western, rodeo i te sprawy?- uniosłam jedną brew z małym uśmieszkiem.

- Jeśli chodzi o rodeo to jestem w tym mistrzem - powiedział pewnie, kładąc ręce na moich biodrach.

- Nie podejrzewałbym Cię o to.

- Widzisz, życie jest pełne niespodzianek.

W tym momencie Trey pochylił się o pocałował moje usta. Zamknęłam oczy i oddawałam ten pocałunek, wplatając dłoń w jego włosy.

Było po siódmej wieczorem i myślałam, że zostaniemy już dziś po prostu w domu, ale Noah miał dla nas inne plany. Odchylił się lekko, patrząc mi w oczy i uśmiechnął się chytrze.

- Jeździłaś kiedyś na koniu?- zapytał.

Pokręciłam głową mrużąc oczy.

- Nigdy nie próbowałam.

- W takim razie chodź - powiedział, biorąc mnie za rękę i prowadząc na schody.

- Trey.. nie wiem czy to taki dobry pomysł..- zaczęłam lekko zestresowana.

Nigdy nie jeździłam konno i szczerze odrobinę mnie to przerażało. Kocham zwierzęta, a konie są na prawdę piękne, ale fakt jeżdżenia na nich to chyba zbyt dużo.

- Cii.. po prostu chodź.

Westchnęłam idąc za Noah do wyjścia. Później skierowaliśmy się w stronę małej stajni na tyłach dołu i weszliśmy do środka, gdzie były chyba z cztery konie. Były na prawdę duże i miały długie zadbane grzywy. Podeszliśmy do ostatniego z nich, który był szczególnie piękny - biały z czarną plamą nad okiem.

- To jest Millie, ulubiona klacz Steve'a. Jest serio łagodna i przyjazna, szczególnie kiedy dasz jej to - mówiąc, wyciągnął z jakiegoś worka małą marchewkę i dał ją Millie, a ona zjadła przysmak i wesoło pokiwała głową w górę i w dół.

Zaśmiałam się widząc to i jakoś tak już mniej się jej bałam. Trey wziął moją rękę i powoli skierował ją w stronę klaczy. Na początek lekko się wzdrygnęłam, ale kiedy moje palce dotknęły sierści konia, od razu poczułam, że nie ma czego się bać. Zaczęłam głaskać Millie po głowie, a ona zamknęła oczy i prychnęła.

- Chcesz spróbować?- usłyszałam głos Noah, który bacznie mnie obserwował.

- Co? Wsiąść na nią? Nie, na dziś mi wystarczy - zaśmiałam się i cofnęłam rękę.

- Okej - wzruszył ramionami - może jeszcze Cię przekonam - mrugnął do mnie i wyszliśmy na zewnątrz.

Następnie zaczęliśmy iść wzdłuż dróżki aż weszliśmy do sadu pełnego owoców. Słońce zachodziło już za horyzontem, sprawiając, że niebo wyglądało teraz niesamowicie w odcieniach różu i pomarańczu.

- O czym myślisz?- zapytał Trey, kiedy zauważył, że od paru chwil się nie odzywam.

- O wszystkim - wzruszyłam ramionami - głównie o tym jak doszło do tego, że jestem tu z Tobą.

- Cóż, gdyby w październiku ktoś powiedział mi, że zabiorę Cię kiedyś na gospodarstwo mojego brata prywatnym helikopterem ojca to pewnie bym go wyśmiał i kazał spierdalać - zaśmiał się chłopak, a ja zaraz po nim.

- To prawda, na początku niezbyt za Tobą przepadałam.

- I vice versa - szturchnął mnie w bok - na początku myślałem, że będziesz kolejną laską, która będzie chciała wskoczyć mi do łóżka, ale później zdałem sobie sprawę jak bardzo jesteś wyszczekana.

- Dzięki - powiedziałam sarkastycznie, przewracając oczami - ja Cię miałam za totalnego buca.

- A zmieniłaś zdanie ponieważ?- spojrzał na mnie, przechylając głowę.

- Ponieważ..- urwałam próbując przypomnieć sobie moment, w którym pomyślałam, że Noah wcale nie jest aż takim dupkiem - Chyba po prostu źle Cię oceniłam.

- Ale teraz jest inaczej.. między nami.

- Tak..- odparłam patrząc mu w oczy - inaczej.

Usiedliśmy pod drzewem na wzgórzu i po prostu obserwowaliśmy jak słońce znika za polem słoneczników. Było pięknie, widok był po prostu zniewalający, a bycie tutaj z Noah sprawiało, że ta chwila wykuła sobie specjalne miejsce w mojej pamięci.

- Myślisz, że przyjaźń jest silniejsza od miłości?- pytam nagle, kompletnie tego nie przemyślając. Nie wiem dlaczego to powiedziałam, zebrało mi się na jakieś głębokie przemyślenia.

- Już chcesz mnie zepchnąć do friendzone'u?- zaśmiał się.

On leżał oparty o pień drzewa, a ja miedzy jego nogami opierałam się o jego klatkę.

- Nie, poważnie - odparłam - myślisz, że da się przyjaźnić mimo tego, że kiedyś czuło się do tej osoby coś więcej?

Noah westchnął i przez chwilę nie odpowiadał, a kiedy w końcu się odezwał jego ton nie brzmiał już ani trochę żartobliwie.

- Myślę, że można, jeśli na drodze spotka się osobę, która zawróci nam w głowie jeszcze mocniej niż ta poprzednia - wzruszył ramionami - Wszystko jest możliwe.

Uśmiechnęłam się lekko pod nosem na tą odpowiedź i uniosłam głowę patrząc na niego. Brunet spojrzał w dół, a jego oczy błyszczały. Lekki wiatr rozwiewał mu włosy i na prawdę wyglądał teraz niesamowicie seksownie w świetle zachodzącego słońca.

Przez myśl przeszło mi, że mogłabym zostać tu z nim na zawsze, nie martwiąc się innymi sprawami, po prostu patrząc mu w oczy.

- Nie wiem już kim jestem przy Tobie - wyszeptał nagle, jakby sam do siebie, odgarniając kosmyk moich włosów z twarzy.

- W sensie? Wytłumacz mi - zapytałam równie cicho.

- To nie jest dobry pomysł - uśmiechnął się lekko.

- Dlaczego?

- Zadajesz zbyt dużo pytań.

- To takie złe?

Wtedy Noah przygryzł swoją wargę jakby się nad czymś zastanawiając, po czym po prostu pochylił się i mnie pocałował. Nic już później nie mówiłam, ale cholernie zastanawiało mnie co miał na myśli. Cóż, najwidoczniej nie było dane mi się tego dowiedzieć.

___________________

Hej, hej, halo!

Przybywam z świeżo napisanym rozdziałem i to jest totalny spontan także enjoy

+ CIEKAWI MNIE JAKO KOGO WYOBRAŻACIE SOBIE TREYA, MACIE JAKIEŚ KONKRETNE WYOBRAŻENIA?

Nothing breaks like a heart Where stories live. Discover now