- Nie. Powinnaś na razie myśleć o chłopcach i swoim życiu. - odparł poważnie patrząc  na mnie - Jestem już stary, ale mogę jeszcze z miesiąc zaopiekować się tym miejscem. Co tam u męża?

Cicho westchnęłam i spuściłam wzrok. Nie chcę o tym rozmawiać. Położył dłoń na moim barku i powiedział smutno.

 - Rozumiem. Coś czułem, że nie będzie dla ciebie zbyt dobry. Znajdziesz kogoś lepszego i bliższego swojemu sercu, tylko musisz otworzyć się na różne perspektywy. Wierz mi, wiem co mówię. Mam 35-letnie doświadczenie w tej sprawie.

Uśmiechnęłam się pod nosem na co zachichotał.

 - Dobrze, dziękuję za grafik. Odwiedź nas kiedyś z chłopcami, chętnie ich poznam. Chociaż....teraz poznam młodego Davida Mikaelsona...

 - Nie Mikaelson. Zmieniłam mu na Crown - poprawiłam go poprawiając torebkę na ramieniu.

Zrobił zdziwioną minę. Tego chyba się nie spodziewał. Wyszedł na hol i podszedł do Stacy, która kładła już śpiącego synka do wózka. Tak, duży z niego śpioch. Szef podszedł do wózka i nachylił się nad nim.

 - Tak, podobny do ciebie. Po nim nic nie odziedziczył.

Uśmiechnęłam się szeroko. No, z tym możemy się zgodzić. Pogłaskał go delikatnie po policzku, na co cicho westchnął i wyciągnął rączkę. 

 - Witaj, młodzieńcze - powiedział do niego ściskając delikatnie jego paluszki - Miło mi cię poznać. Byłeś dla nas wielką niespodzianką.

Zachichotałam, kiedy uśmiechnął się przez smoczek. Ale później zaczął grymasić, więc do niego podeszłam.

 - Chyba mu się nudzi i chce do domu albo na spacerek. Stacy, idziesz z nami?

 - Niestety, plany się zmieniły. Muszę się jeszcze spakować do szpitala - powiedziała skruszona - Ale później możemy pójść na spacer z dziećmi, kiedy urodzę.

 - Chętnie poczekam. Muszę już iść, do zobaczenia.

Pchnęłam wózek w stronę wyjścia i poszłam z nim powoli w stronę parku. Tak, dużo omija mnie roboty, ale powoli będę się znowu wdrążać. Gregory bardzo dużo robi teraz w tym hotelu. Chciałabym im pomóc, ale wyganiają mnie jeszcze na macierzyński. Co poradzić.....Weszłam do parku, gdzie było bardzo dużo matek z dziećmi. David jest bardzo mały na zabawy, ale niech powoli się przyzwyczaja. Usłyszałam, że ktoś za mną woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Piper. Czekałam na nią zaciekawiona.

 - Chciałabym z tobą porozmawiać. Nie na temat magii ani demonów, tylko na temat rodziny - powiedziała niepewnie.

 - Jesteś w ciąży? - spytałam szczęśliwa.

 - Nie, nie jestem - odparła z bladym uśmiechem - Ale chciałam cię przeprosić za to, co powiedziałam przedwczoraj na twój temat. Nie jesteś tylko opiekunką Paige, ale także naszą. Jesteś najlepszą mamą i ciocią pod Słońcem. Cieszę się, że Melinda wybrała ciebie, a nie nikogo innego.

Patrzyłam zaciekawiona na nią, kiedy to mówiła. Była bardzo skruszona tym wszystkim. Najpierw Prue, później Paige....Objęłam ją ramieniem i przytuliłam.

 - Przyjmuję przeprosiny. Wiem, że ciężko się przyzwyczaić do tej sytuacji. Dla mnie i Elijah też było ciężko was okłamywać przez ten długi czas. To było dla waszego bezpieczeństwa, bo wiedzieliśmy, że Starsi obserwują was na każdym kroku. I także nas. Dlatego wymazaliśmy wam pamięć na temat magii i czarów....

W tym momencie ktoś przeszedł koło mnie i stuknął niechcący ramieniem. Kiedy to zrobił bardzo się wzdrygnęłam i poczułam jakąś moc. Ona mnie wzywała, potrzebowała mnie. Szybko się odwróciłam do tego mężczyzny, który szedł dalej.

Venica CrownWhere stories live. Discover now