26: Może chcę Cię przelecieć

Start from the beginning
                                    

- Cóż, może i jest idiotą, ale to było gorące - zaśmiała się Hannah, chwytając za swój telefon - wrócę późno, nie czekaj.

Po tych słowach otwiera drzwi i znów wychodzi, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię.

Po kilkunastu minutach zaczynam się na prawdę nudzić więc postanawiam iść zobaczyć co robi Collin. Wychodzę i zamykam pokój, a później kieruję się do właściwego budynku. Chłopak otwiera mi prawie od razu, za co jestem wdzięczna, bo stanie na tym korytarzu dłużej niż przez minutę naraża mnie na spotkanie Trey'a, a tego szczerze nie chciałam.

- Co robisz?- zapytałam wchodząc do pokoju i siadając na jego łóżku.

- W sumie nic ciekawego - wzrusza ramionami - chyba zrobię zadanie z matmy.

Patrzę na niego z uniesioną jedną brwią i lekkim szokiem.

- Ty i odrabianie zadań? Od początku roku ode mnie spisujesz, jeśli w ogóle jest taka możliwość - śmieję się.

- Masz rację, olać to - machnął ręką i runął na materac obok mnie.

Zaśmiałam się i pokręciłam głową, a później na niego spojrzałam.

- Wierzysz w to, że Hannah i Theo w końcu poszli na randkę?

- Myślałem, że w życiu do tego nie dojdzie - przewrócił oczami - ale teraz czuję się samotny, bo każdy tu z kimś flirtuje tylko nie ja - zrobił minę smutnego psa i usiadł z założonymi rękami.

- Halo, ja też z nikim się nie umawiam!- zaśmiałam się.

Collin spojrzał na mnie kpiącym wzrokiem i zaśmiał się.

- Nie, gdzie tam. Ty i Trey wcale ze sobą nie kręcicie - znów przewrócił oczami - atmosferę między waszą dwójką można byłoby ciąć nożem.

Prychnęłam pod nosem i pokręciłam głową. Jeśli chodzi o nóż, to on chyba wbił mi go w plecy.

W tym momencie Collin dostał wiadomość więc chwycił za telefon i ją przeczytał.

- Brook się pyta czy pomogę jej z angielskim.

Spoglądam na niego unosząc brew.

- I Ty niby z nimi nie kręcisz?

- Nie wiem o co Ci chodzi - wzrusza ramionami.

- O nic - podnoszę ręce w geście obronnym, a potem sama wstaję - lepiej chodź, jeśli chcesz jej pomóc.

Collin posłał mi piorunujące spojrzenie, a później razem wyszliśmy z jego akademika i skierowaliśmy się do mojego.

*

W środę dziękowałam Bogu, że nie mam w planie zajęć z poezji. Niestety życie płata mi figle, ponieważ po historii lotnictwa, oczywiste było to, że ten dzień nie będzie jednak taki cudowny.

Szłam razem z Hannah na dziedziniec, bo miałyśmy akurat okienko i chciałyśmy posiedzieć przy fontannie, ale wtedy zobaczyłam tam Trey'a.

Siedział sam, a kiedy na mnie spojrzał wyglądał na dość zmieszanego. Przez chwilę wyglądał jakby w środku walczył sam ze sobą.

- Może jednak posiedzimy w pokoju?- zapytałam brunetki, chcąc jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca, gdzie jestem mniej niż piętnaście metrów od Noah.

- Cóż tak nagle zmieniłaś zdanie?- zaśmiała się, chociaż dobrze wiedziała o co mi chodzi.

- Błagam, nie praw mi morałów o tym, że w końcu będę musiała z nim pogadać - przewróciłam oczami.

- Ale wiesz, że będziesz musiała?- naciskała.

Westchnęłam i już zaczęłam odwracać się na pięcie, chcąc iść w innym kierunku, kiedy nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.

Odwróciłam się więc i zaraz tego pożałowałam, kiedy przede mną zobaczyłam Noah. Nie wiem jak to się stało, ale Hannah już zdążyła gdzieś zniknąć, za co dostanie ode mnie niezły ochrzan, kiedy znów się zobaczymy.

Spojrzałam Trey'owi w oczy próbując wyczytać jego wyraz twarzy i wyrwać się z jego uścisku.

- Co chcesz?

Chłopak patrzy na mnie przez chwilę, po czym w końcu odpowiada:

- Pogadajmy.

_____________________

Zastanawiam się ile napisać w tym opowiadaniu rozdziałów bo jest już całkiem sporo, chciałabym się zmieścić w max 40 ale kto wie 🤷🏼‍♀️

Nothing breaks like a heart Where stories live. Discover now