- Nie przywitasz się? - zapytała prześmiewczo, otwierając swoje ramiona jakby chciała przytulić moją osobę 

- Nie widzę takiej potrzeby - syknęłam nie chcąc ciągnąć tej sztucznej konwersacji dalej

- Rose, zostaw nas, chciałabym porozmawiać z mate mojego syna w cztery oczy - Rozkazała służącej, swój wzrok jednak nadal miała skierowany prosto na mnie. Dziewczyna posłusznie opuściła pomieszczenie. Dopiero wtedy matka Geoffrey'a pokazała swoją prawdziwą twarz - Boisz się? - zapytała z podstępnym uśmieszkiem na twarzy - Dziecinko nie masz czego, jeśli nadal pamiętasz moje słowa z naszego ostatniego spotkania, to postąpisz tak jak mówiłam. Przyszłam się upewnić czy żaden durny pomysł nie wpadł do tej twojej pustej główki. Nie próbuj ze mną pogrywać - podeszła bliżej łapiąc mnie silnie za ramię - A teraz słuchaj szmato, dziś mój syn będzie zabiegany, końcu Alfa musi przywitać się z każdym na przyjęciu. W pewnym momencie stwierdzisz, że musisz iść do toalety. Zapewnisz go, że sobie poradzisz, rozumiesz - warknęła nie spuszczając ze mnie czujnych oczu. Jedyne co byłam w stanie zrobić to pokiwać głową w zrozumieniu - Trzymaj - z torebki którą przy sobie miała wyciągnęła małą fiolkę z jasnoniebieską cieczą w środku - To substancja, która pozwoli zamaskować twój zapach każdemu. Działa natychmiastowo, dlatego wypijesz to zaraz po wejściu do toalety, a potem znikniesz z naszego życia raz na zawszę. Nigdy nie będziesz odpowiednia dla mojego syna, zapamiętaj to sobie i nie próbuj wracać, nigdy - wbiła w moją skórę swoje palce powodując nieprzyjemny ból, który drażnił moje ciało 

- Jesteś potworem, a nie matką. Gdybyś tylko go kochała, pozwoliłabyś mu na szczęście. Czego ty się w ogóle boisz? Mnie? Nie żartuj sobie - zaśmiałam się bez krzty humoru - wiesz co - wyrwałam się z jej mocnego uścisku - nawet nie odpowiadaj nie chcę znać odpowiedzi. Zrobię to co mi karzesz, ale tylko ze względu na bezpieczeństwo innych, kiedy jednak nie dotrzymasz danego mi słowa obiecuję, że Cie zabije. Nie wiem jak tego dokonam, ale to zrobię - odeszłam nie spoglądając w jej twarz, natomiast fiolkę jaką otrzymałam schowałam głęboko w staniku, tak by nie była ani widoczna, ani wyczuwalna. 

Szłam korytarzem szukając pokoju, w którym mogłabym znaleźć mojego mate, otwierałam kolejno drzwi, aż w końcu nie napotkałam osobnika, który tak mnie interesował. Aktualnie znajdował się tyłem do mnie, najprawdopodobniej zapinając guziki od śnieżnobiałej koszuli. Wiedziałam, że dawno zorientował się o mojej obecności, jednak pozwalał mi siebie obserwować.

Kiedy skończył odwrócił się do mnie twarzą powodując dreszcz podniecenia na widok jego ciemnych jak węgiel oczu, które teraz patrzyły na mnie jak na coś niebywale smakowitego. Zaczął podchodzić do mnie leniwym krokiem, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Zatrzymał się dopiero kiedy miał mnie na wyciągnięcie ręki 

- Wyglądasz pięknie - stwierdził zachrypniętym głosem, opuszkami palców sunąc po moim ramieniu, kończąc natomiast na mojej dłoni, którą chwycił i splótł wraz ze swoją - nie zasługuję na tak piękną bratnią duszę - proszę przestań tak mówić

- Dziękuję - zarumieniona odgarnęłam jeden z kosmyków, który przeszkadzał mi podczas skanowania jego twarzy - szukałam Cię 

- I znalazłaś, nie chowałem się, więc chyba nie miałaś z tym problemu - uśmiechnął się zawadiacko, przyciągając mnie bliżej do siebie - Proszę - zaczął - Pozwól mi to zrobić - przełknął ślinę. Nie musiałam pytać o co chodzi, gdyż jego wzrok skierowany był tylko w jedną stronę, w stronę moich ust

- Zgadzam się - wyszeptałam również skanując dokładnie  jego warki. To moja jedyna szansa. Geoffrey jakby nie dowierzając w moje słowa lekko schylił się i lekko musnął moje usta jakby próbując ich smak. Zaraz po tym uśmiechnął się lekko w geście uznania by ponownie skosztować moich warg , tym bardziej mocniej, wkładając w to swoje wszystkie uczucia. 

Westchnęłam zadowolona, czując przyjemne pulsowanie w okolicy krocza. Zarzuciłam swoje dłonie na jego szyję, palcami bawiąc się włosami bruneta. Ten natomiast ulokował swoje ręce zaraz nad moimi biodrami ściskając mnie w opiekuńczym uścisku. 

Pod koniec pocałunku chwycił mnie zębami za dolną wargę i pociągnął lekko zmuszając mnie do jęku, na który zareagował warknięciem i przybliżeniem mojego ciała jeszcze bliżej tak, że w dole brzucha czułam jego nabrzmiałą męskość. 

-Nie rób tak, bo Cię stąd nie wypuszczę - wyszeptał przygryzają płatek mojego ucha

- Musimy iść - odparłam lekko drżącym głosem, oddalając się delikatnie od Geoffrey'a 

- Alfa nic nie musi- mruknął i wrócił do składania delikatnych pocałunków w okolicy mojego ucha 

- Tak oczywiście, jednak inni raczej nie będą zadowoleni, kiedy ich Alfa nie zjawi się na uczcie - powiedziałam przekonana, tym razem odsuwając się od ciepłego ciała mężczyzny, co skutkowało jękiem niezadowolenia z jego strony 

- Inni mnie nie obchodzą - stwierdził przekonany, ale ruszył za mną uprzednio zakładając czarny krawat i  chwytając tego samego koloru marynarkę, która wisiała na krześle. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Dark and LovelyTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon