Rozdział 33

8.1K 292 12
                                    

Po upływie czasu, drzwi od mojego tymczasowego pokoju otworzyły się, a z zza nich spoglądała na mnie głowa Geoffrey'a 

- Idziemy? - zapytał wchodząc do środka, po czym chwycił portfel znajdujący się na stoliczku obok łóżka

- Miałbyś coś może dla mnie na przebranie? Nie uśmiecha mi się paradować wszędzie w za dużej o kilka rozmiarów za dużej bluzie - westchnęłam i spojrzałam na wilkołaka wyczekująco, ale kiedy chciał zaprzeczyć moim słowom nie pozwoliłam mu dojść do głosu i dodałam - nigdzie się nie ruszam jak nie znajdziesz mi czegoś normalnego - odparłam pewna siebie, zakładając ręce na krzyż 

- Niech Ci będzie. Poczekaj tutaj chwilę - ponownie wyszedł, lecz wrócił w przeciągu dwóch minut z kompletem ubrań w jednej z dłoni - Buty są na dole, a tutaj masz całą resztę - uśmiechnął się ukazując jeden z dołeczków w jego policzkach. Podziękowałam miło brunetowi i poszłam szybko się przebrać. 

Gotowi wyszliśmy na zewnątrz, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Artur, który ewidentnie zniecierpliwiony stał przy jednym z terenowych aut. Na sam jego widok po moim kręgosłupie przeszedł nieprzyjemny dreszcz, który jak na moje nieszczęście został zauważony przez Geoffrey'a 

- Co się dzieje malutka? - zapytał delikatnie, przyciągając mnie jeszcze bliżej swojego ciała 

- Nic, po prostu dosyć tu zimno - na potwierdzenie swoich słów objęłam się ramionami, co miejmy nadzieję przekonało wilkołaka 

- To wchodź szybko, w środku powinien być jakiś koc - otworzył mi drzwi od samochodu, a kiedy weszłam zamknął je za mną, a zaraz potem zwrócił się do Artura, niestety nie dane mi było słyszeć o czym rozmawiali, bo niestety, ale nadludzkiego słuchu to ja nie mam. 

Kiedy mężczyźni dokończyli swoją konwersacje, obydwaj wsiedli zajmując miejsca, Geoffrey zaraz obok mnie, drugi natomiast usiadł na miejscu kierowcy. Po szybkim rozkazie Alfy już znajdowaliśmy się na jednej z głównych ulic w mieście. Uparcie oglądałam widoki za szybą starając się nie patrzeć w przednie lusterko, przez które Artur obserwował mnie od samego początku jazdy. Obecność Geoffrey'a nie pomagała zbytnio, bo nie dość, że siedziałam w wozie z psycholem to musiałam udawać, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. 

Cała droga nie była długa, dlatego po kilku minutach znajdowaliśmy się na parkingu jednego z największych sklepów jakie było mi dane widzieć w moim krótkim życiu. Tym razem sama bez niczyjej pomocy wydostałam się z pojazdu, by po chwili zostać objętą przez szerokie ciało wilkokrwistego. 

- Nie oddalaj się - warknął mi do ucha, mierząc groźnym spojrzeniem wszystkich dookoła - Arturze wróć za dwie godziny - powiedział do tego psychopaty nawet na niego nie spoglądając- nie spóźnij się - odparł na odchodne i ze mną przy swoim boku skierował się do wejścia - Nie patrz na innych, nie rozmawiaj z innymi i nie próbuj nawet się oddalać, rozumiesz? - i myślałabym, iż żartuje ale jego nieugięta mina sugerowała coś zupełnie innego 

- Nie przesadzasz? I tak nikt raczej nie ma na tyle odwagi by w ogóle do ciebie podejść - westchnęłam podirytowana, gdyż żadna z jego cech charakteru nie irytowała mnie tak bardzo jak ta jego chorobliwa zazdrość 

- Miejmy nadzieje, że nie będą mieli. - znów warknął i skręcił w jedną z alejek, która prowadziła do jakiegoś cukierkowego sklepu. Już z daleka było widać, że do takiego miejsca wchodzą tylko bogaci ludzie. A ja? Zdecydowanie tu nie pasowałam, dlatego przystanęłam, kiedy mieliśmy już wchodzić do środka - Co się stało malutka? - Alfa spojrzał na mnie z troską 

- Nie możemy znaleźć jakiegoś tańszego sklepu? To zdecydowanie nie jest mój styl - westchnęłam ponuro

- Jesteś moją mate, która zasługuje na wszystko co najpiękniejsze, nigdy nie mów, że nie pasujesz do miejsca, które swoją osobą przewyższasz tysiąc razy - odpowiedział dłonią łapiąc mnie za podbródek, zmuszając bym na niego spojrzała - Rozumiesz? - Spojrzał mi tak głęboko w oczy, że chcąc nie chcąc pokiwałam głową twierdząco - Więc chodźmy - pchnął mnie przodem i właśnie takim oto sposobem przymierzam chyba dziesiątą sukienkę i na tych się chyba nie skończy, gdyż Geoffrey do każdej ma jakieś ale... Ta za dużo odsłania, ta za krótka, tamta za długa i tak ciągle. Jeszcze chwila i nie wytrzymam psychicznie. 

Stałam w przymierzalni zakładając granatową suknię, która sięgała mi do kostek, była piękna. Gorset w kształcie serca z milionami kryształków pobłyskiwał na niebiesko, ramiączka sięgające do łokci uszyte z koronki i cudne przecięcie sięgające do połowy uda. Jeśli ta mu się nie spodoba, to nie przymierzam już żadnej innej. 

Wyszłam z przymierzalni by pokazać się mojemu mate. Nigdy wcześniej nie czułam takiej satysfakcji jak w chwili kiedy Alfa uniósł swój wzrok znad telefonu i skanował moją sylwetkę powoli 

- Bierzemy - odparł nie zastanawiając się długo nad swoją decyzją. Wstał z zajmowanego przez siebie fotela podchodząc bliżej mojej osoby - Wyglądasz pięknie - zniżył się i lekko musnął mój policzek swoimi ustami - Czekam na ciebie przy kasie - puścił mi oczko i z zawadiackim uśmiechem odszedł dając mi chwilę na uspokojenie rozszalałego serca. 

Nie tracąc czasu przebrałam się ponownie w swoje ciuchy i z sukienką w rękach podeszłam do wcześniej wymienionego przez Geoffrey'a miejsca. Kiedy kasjer odbierał ode mnie przedmiot, Alfa o mało co go nie rozszarpał, gdyż biedny próbował zacząć ze mną rozmawiać, wilkołak jak wiadomo w tym momencie omal nie dostał białej gorączki. Uspokoił się jednak kiedy podeszłam do niego i spokojnymi ruchami zaczęłam gładzić go po twardych plecach. Zapłacił sumę, która moim zdaniem była kolosalna i warcząc cicho zmierzył drugiego mężczyznę ostrym wzrokiem. 

- Jesteś czasem tak bardzo zaborczy, że to aż nie do pojęcia. Przecież ten koleś nic takiego nie zrobił - zbeształam go, bo jego zachowanie nie było ani trochę kulturalne.

- Chciał Cię uwieść, nie widziałaś jego wzroku - napiął się gotowy do ataku 

- Już spokojnie, jak widzisz ciągle tu jestem, nie zabrał mnie - uśmiechnęłam się do niego promiennie próbując chodź trochę rozluźnić tą napiętą sytuację 

- Nie pozwoliłbym na to, jesteś moja 

- A ty jesteś niemożliwy - sarknęłam, ale już dalej nie ciągnęłam tego tematu, nie chcąc go złościć bardziej, są to przecież nasze ostatnie godziny razem. Od razu posmutniałam na tę myśl, gdyż zdążyłam przywiązać się do wilkołaka. Pokazał mi on swoje dobre oblicze,  a ja miałam nadzieje go zmienić na lepsze, by w ludziach widział swoich braci, a nie wrogów 

- Nie marudź już tylko wskakuj do środka, bo nie zostało nam dużo czasu. O 14 przyjdzie kobieta, która przygotuje cię na ucztę 

- Musi przychodzić? - westchnęłam, ponieważ nie chciałam spędzać swoich ostatnich chwil z obcą mi kobietą 

- Niestety, nie mamy innego wyjścia, moja matka o wszystko zadbała -  i w tamtej chwili wiedziałam, że ta kobieta jeszcze raz wedrze się swoimi brudnymi łapami w moje życie...

Dark and LovelyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz