Rozdział 25

8.6K 313 361
                                    

Wróciłam do domu po pracy i krótkim spotkaniu z Chrisem. Czuję się... dziwnie? Tak, to chyba odpowiednie słowo. No bo jak mam się czuć z myślą, że moim szefem jest mój były partner z którym na dodatek mam syna? Mam lekkie wyrzuty sumienia z powodu, że całowałam się z Williams'em. To trochę nie w porządku w stosunku do Mathew'a. Nawet bardzo nie w porządku. Powinnam z nim o tym porozmawiać i chyba pora się rozstać. Myślałam o tym od jakiegoś czasu, a ten pocałunek tylko utwierdził mnie w mojej decyzji. Nie mogę dłużej ciągnąć tego związku, bo nie ma on sensu. Nie kocham go.

Nagle mój telefon zaczął wibrować, a w momencie gdy spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam imię mojej obecnej "miłości", westchnęłam przeciągle i przesunęłam palcem po ekranie, po czym przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Halo? - odezwałam się.

- Cześć kochanie. - usłyszałam głos bruneta.

- Cześć Matt. Coś się stało? - zapytałam.

- A czy coś musi się stać, abym mógł zadzwonić do swojej dziewczyny? - podkreślił mocno dwa ostatnie słowa.

- Nie, nie, oczywiście że nie. - odpowiedziałam lekko spanikowana.

- Ale z drugiej strony mam sprawę. - wiedziałam - Chcę cię zaprosić na kolację, dzisiaj wieczorem. Bądź gotowa o ósmej.

- Ale... - nie zdążyłam zaprzeczyć, gdyż on się rozłączył.

Chociaż... W sumie ta kolacja to całkiem dobry pomysł. Będę miała okazję zakończyć moją sprawę z Miller'em. Tak, to idealny pomysł. Rozstaniemy się w przyjaznych stosunkach, w ładnym miejscu.

Wstałam z kanapy i udałam się do kuchni w której siedziała Emma. Była 19 więc muszę zacząć się szykować. Na szczęście mały śpi, bo grał z szatynką w piłkę nożną i strasznie się zmęczył. Usiadłam koło dziewczyny i walnęłam głową w blat. Oczywiście lekko...

- Co jest? - zapytała śmiejąc się.

- Idę na kolację z Matt'em. - burknęłam.

- To chyba dobrze, dawno razem nie wychodziliście. - stwierdziłą.

- Planuję z nim dzisiaj zerwać. - bąknęłam pod nosem.

- Cooo!? - wrzasnęła dziewczyna - Musisz wyglądać olśniewająco, żeby wiedział co traci.

Momentalnie odłożyła swój kubek z herbatą i pociągnęła mnie za rękę do mojego pokoju. Zaczęła wywalać wszystkie ubrania z mojej szafy, a ja tylko myślałam o tym, że nie mam zamiaru po niej sprzątać.

- Jesteś jakaś spierdolona. - skomentowałam cicho.

- Siedź cicho. - powiedziała, gdy porównywała do siebie dwie sukienki - Masz. Załóż tą.

Rzuciła we mnie czerwoną sukienką na grubym ramiączku, która sięgała mniej więcej do połowy ud. Uznałam, że to w sumie dobry wybór i od razu ją założyłam, nawet nie wypraszając tej wariatki z pokoju. Umyłam się jakiś czas temu więc nie muszę już tego robić.

- Jest dobrze. - mruknęłam sama do siebie patrząc w lustro.

- Też tak myślę. Jeszcze tylko cię pomaluję. - dodała.

Westchnęłam, bo strasznie nie lubię się malować no ale trudno. Przeboleję. Usiadłam przy toaletce i czekałam, aż szatynka wypowie to piękne słowo jakim jest "skończyłam". Nastąpiło to po jakiś 10 minutach, ale mimo takiego krótkiego czasu wyglądałam obłędnie. Usta miałam krwistoczerwone, na oczach miałam idealnie równe kreski i wydłużone oraz pogrubione rzęsy. Dziewczyna pomalowała mi jeszcze brwi i w sumie tyle. Makijaż nie był jakiś mocny ale prezentował się bardzo dobrze.

love me againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz