Rozdział 5

9.7K 320 89
                                    

*CHRISTIAN POV*

Spokojna środa. Siedzę sobie na łóżku z gitarą. Korzystam z momentu gdy dziewczyny nie ma w domu i gram.

To dziwne, że jesteśmy razem, a ja nie powiedziałem jej, że gram?

E tam... Nie przesadzajmy teraz.

Wziąłem instrument do rąk i zacząłem stroić. Rudowłosa wyszła na zakupy więc pewnie nie wróci przez parę dobrych godzin.

Gdy już nastroiłem gitarę, zacząłem grać pierwsze nuty. Wyszedłem z wprawy więc najpierw wychodziło mi to beznadziejnie, ale po jakimś czasie wróce do formy.

Może powiedzieć jej, że gram?

Pociągnąłem palcami za struny i dźwięk rozniósł się po całym pomieszczeniu. Mimowolnie po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Szybko ją starłem. Nie jestem pizdą, żebym płakał przez głupią piosenkę. No może nie głupią... Moją ulubioną.

Grałem dalej i po chwili dołączyłem też swój głos.

- I used to believe
We were burnin' on the edge of somethin' beautiful
Somethin' beautiful
Sellin' a dream
Smoke and mirrors keep us waitin' on a miracle
On a miracle

Spojrzałem w sufit i śpiewałem dalej...

- Say, go through the darkest of days
Heaven's a heartbreak away
Never let you go, never let me down
Oh, it's been a hell of a ride
Driving the edge of a knife
Never let you go, never let me down

To był jej ulubiony moment w tej piosence... Za każdym razem uśmiechała się jak głupia gdy go słyszała.

- Don't you give up, nah-nah-nah
I won't give up, nah-nah-nah
Let me love you
Let me love you
Don't you give up, nah-nah-nah
I won't give up, nah-nah-nah
Let me love you
Let me love you
Oh baby, baby

Zaśpiewałem refren i coś się we mnie ruszyło. Jakby zakuło w serce.

- I gave up [ Ja się poddałem ] - zanuciłem cicho - Ja się poddałem kurwa! - wrzasnąłem - Czy gdybym wtedy coś zrobił to moje życie wyglądało by inaczej? - zadałem sobie pytanie.

Gdyby ktoś mnie obserwował, to stwierdziłby że jestem chory psychicznie. Nie często spotyka się chyba osobę gadającą do siebie.

- Ale co wtedy byłoby z małą Annabel?

Nie mogę dłużej o tym myśleć. Sama myśl o tym, że w moim życiu mogłoby nie być tej małej istotki, przyprawia mnie o dreszcze. Nie chciałbym bez niej żyć.

Moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Na szczęście...

Ujrzałem na wyświetlaczu nazwę Mama więc szybko odebrałem.

- Halo? - usłyszałem jej roztrzęsiony głos.

- Halo?! Mamuś? Co się stało? - zapytałem spanikowany.

- Tata...

- Co z nim?! - teraz to sam zacząłem się martwić.

- On... On jest w szpitalu. - wybuchnęła.

- Jak to w szpitalu? Gdzie jesteście?

- Szpital w Baldwin. Przyjedź proszę... - głos jej się złamał.

- Zaraz będę. - rzuciłem i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.

Ubrałem szybko czarną, skórzaną kurtkę i tego samego koloru adidasy. Zgarnąłem z blatu kluczyki od samochodu i wybiegłem, uprzednie zamykając drzwi. Cały roztrzęsiony wsiadłem do samochodu i pojechałem w kierunku budynku w którym znajduje się mój ojczym.

love me againHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin