Margaery

33 5 0
                                    

i know i've got a big ego
i really don't know
why it's such a big deal, though

9 IX

-Cotangensem kąta ostrego α w trójkącie prostokątnym nazywamy stosunek długości przyprostokątnej przyległej do kąta α do drugiej przyprostokątnej, a nie do przeciwprostokątnej! Zmaż to działanie i wykonaj je jeszcze raz, tylko poprawnie.

Margaery ziewnęła. Ostatnio zdarzało jej się to częściej, niżby tego chciała. Nic nie nudziło jej bardziej, niż lekcje matematyki z Petyrem Baelishem, zwanym przez uczniów żartobliwie Littlefingerem. Rozglądnęła się po klasie. Wszyscy zdawali się podzielać jej zdanie. Nawet zwykle pilna Daenerys, opierała głowę o dłoń i bazgrała coś w zeszycie.

Nie wszystkie lekcje były złe. Czasami Littlefinger potrafił dobrze wytłumaczyć temat, nawet jeśli nie wyglądał na gościa, który chciałby uczyć nastolatków w szkole (Margaery zawsze przypominał jakiegoś złowieszczego mafiozę). Znał się na matematyce i jako tako potrafił utrzymać w klasie ciszę. Facet miał jedną poważną wadę.

Tak się akurat złożyło, że Margaery miała parę lekcji w tygodniu z Sansą, głównie matematykę. Na początku była tym faktem zachwycona, w końcu od dawna się przyjaźniły. Problemy zaczynały się wtedy, gdy Littlefinger przez całą godzinę tłumaczył coś Sansie przy tablicy, mimo że ona z tęsknotą spoglądała na swoją ławkę, a Margaery nie miała nawet z kim przez ten czas pogadać.

-Rozumiesz już? – zapytał Baelish, bynajmniej nie patrząc na oczy uczennicy. Chrypka w jego głosie przyprawiała Margaery o dreszcze.

-Tak, proszę pana. Mogłabym już-

-Nie jestem przekonany. – Pokręcił głową.

W taki sposób mijała matematyka, a Margaery nie wiedziała, czy się śmiać czy płakać. Położyła głowę na ławce, nikt się nie zdziwił. Założyła nogę na nogę, nogawki jeansów ocierały się o siebie. Może jak zaśnie teraz, to dzwonek ją obudzi. Po lekcjach wstąpi do Robba i wypyta się dokładnie o wczorajsze przesłuchania Starków, bo jego siostra nie była na ten temat zbyt rozmowna.

Coś zatrzeszczało i zabuczało w radiowęźle, a nie dając Margaery spokojnie zasnąć.

-Uwaga, podaję komunikat. – odezwał się głos.

Margaery podniosła się z ławki, zaintrygowana. Sansa posłała jej spojrzenie szukające pomocy, a potem jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się do nauczyciela, który rysował na tablicy kolejny trójkąt.

-Zważając na tragiczny wypadek jakim była śmierć przewodniczącego szkoły Joffery'a Baratheona...

„Tragiczny wypadek"? Margaery parsknęła, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Nie znała osoby w tej szkole, która po cichu nie cieszyłaby się ze śmierci tego wypierdka. Przewodniczącym był tylko i wyłącznie dzięki swojemu nazwisku. Po za tym, uznała za zabawne, że nikt nie chciał nazwać tego po imieniu. Joffrey został zastrzelony, zamordowany z zimną krwią, a Margaery uznała, że słowo „wypadek" nie najlepiej to opisuje.

-... aby ogarnąć chaos, który zapanował w szkole po tym wydarzeniu ogłaszamy wybory na nowego przewodniczącego. Zgłoszenia przyjmuje dyrektor, głosowanie odbędzie się na początku października, po miesięcznej kampanii wyborczej. Po więcej informacji prosimy zgłaszać się do sekretariatu. Dziękuję za uwagę.

Margaery, z początku nie zainteresowana, z każdą sekundą nadawania komunikatu zaczynała kształtować w swojej głowie pewne pomysły. Ciekawiło ją, kto zdecyduję się do startu w wyborach. Nie przychodziło jej na myśl wielu porządnych kandydatów, którzy mogliby ogarnąć tą szkolę. Jednak od razu pomyślała także, że każdy byłby lepszy od wcześniejszego przewodniczącego, nawet ta napuszona Daenerys. Z zażenowaniem przypomniała sobie jak cieszyła się, gdy Joffrey wygrał ostatnie wybory. To były te przerażające czasy, gdy z jakiegoś powodu uważała, że chodzenie z nim jest dobrym pomysłem.

What a Beautiful Crime |GoT Modern AU|Where stories live. Discover now