Rozdział 4

6.9K 391 99
                                    

Harry w dobrym nastroju kierował się w stronę hotelu w którym się zatrzymał. Zewsząd dobiegały go przeróżne dźwięki i światła zaludnionego Szanghaju a torba z zakupami wesoło szeleściła w jego ręce, kołysząc się w rytm kroków chłopaka.

Nastolatek nucił sobie pod nosem jakąś melodię i rozglądał się po ciągle otwartych stoiskach na targowisku. Wiedział, że zanim dotrze do hotelu zapewne będzie niósł jeszcze jedną siatkę, ale nie przeszkadzało mu to.

Mijał właśnie trzeci tydzień odkąd opuścił Anglię, a on zdążył już odwiedzić pięć krajów. Trochę żałował, że nie mógł nigdzie zostać na dłużej. Nie mógł przez to nikogo lepiej poznać, zaznajomić się z kulturą zarówno mugoli jak i czarodziejów, a także poznać kulis ich życia. Miał za to powierzchowny wgląd w to wszystko i mógł dzięki temu zdecydować, gdzie by chętnie wrócił a gdzie nie.

Poza tym, różne spojrzenia nowo spotykanych ludzi na tą samą sytuację pomagały chłopakowi bardziej zrozumieć samego siebie oraz to, co działo się w jego życiu i jak na razie analizowanie swojego życia wychodziło mu całkiem nieźle.

Doszedł do wniosku, że coś musiało Voldemorta pchnąć do tego, aby stał się zły- powód nieznany. Z jakiegoś powodu Voldemort nie przyszedł po niego w wakacje, kiedy tylko Harry został odesłany do mugoli- powód nieznany. Z jakiegoś powodu Dumbledore traktuje go jak swoją marionetkę- powód nieznany, istnieją spekulacje. Z jakiegoś powodu wszyscy poważnie traktują przepowiednię wygłoszoną przez wariatkę- powód nieznany. Dodatkowa uwaga do przepowiedni- ktoś musiał przekazać jej treść Voldemort'owi: Pettigrew?

Harry do tej pory nie mógł uwierzyć, że o jego losie tak po prostu zdecydowała jakaś przepowiednia. W dodatku przepowiednia, o której nikt nie raczył go poinformować. Dopiero Marysia napisała mu o niej. Nie znał długo polskiej czarownicy, ale wiedział, że  może być pewny, że to, co mu napisała, było prawdą. Kilkukrotnie był świadkiem interesujących zdolności dziewczyny, poza tym miała ona silnie określone zasady moralne i nie okłamałaby go w tej kwestii. A przynajmniej brunet chciał w to wierzyć i choć przepowiednia znalazła się w kręgu jego zainteresowań i rozmyślań, podchodził do niej z rezerwą. Tak jak do kilku innych kwestii.

W sumie na razie Harry miał więcej pytań jak odpowiedzi, ale wiedział, że te uzyska po powrocie do kraju a tymczasem najważniejsze były trafne pytania. Tak więc w każdej wolnej chwili starał się wymyślić nowe pytanie. A czasu wbrew pozorom nie miał zbyt dużo, bo książki jakie ze sobą zabrał były nad wyraz ciekawe!

Jeśli chodzi o książki polecone przez czarownicę z Polski, to poprzestał na razie na tej o eliksirach, bo zdecydowanie bardziej wciągnęły go te, które wyniósł ze skrytki u Gringotta. Nie było ich wiele i nie były szczególnie skomplikowane. To były raczej takie zapychacze czasu, wśród których można było znaleźć baśnie, ciekawostki i przydatne sztuczki oraz proste czary. Każda z tych książek była na swój sposób ciekawa, a jednak Harry'emu najbardziej do gustu przypadła inna, nieco bardziej ambitna.

Co prawda chłopak na razie przebrnął przez jej pierwszy rozdział, ale wiedział, że ta książka zajmie go na długie wieczory.

W końcu Harry dotarł do hotelu i po odebraniu swojego klucza w recepcji wjechał na odpowiednie piętro. Na szczęście jego pokój znajdował się bardzo blisko windy, więc nie musiał nigdzie daleko iść, bo po kilkugodzinnym spacerze po chińskiej metropolii nawet nie miałby na to sił.

Kiedy zamknął za sobą drzwi, zapalił światło i chciał położyć się na kanapie, aby choć trochę odpocząć, jednak jego plany pokrzyżował nagły błysk, który zaraz zastąpiła ciemność. Chłopak westchnął ciężko i po omacku dotarł do szafki w której trzymał zapasową różdżkę. Wyciągnął ją i szepnął cicho zaklęcie celując w przepaloną żarówkę.

To był już drugi raz odkąd rozpoczął wakacje, kiedy żarówkę szlak trafił. Niektórzy stwierdziliby pewnie, że to nic takiego, że takie rzeczy się zdarzają, ale Harry nie był przekonany do argumentu, że to tylko przypadek. Nastolatek miał dziwne przeświadczenie, że to on tak wpływa na elektryczność. A wszystko przez to, że ponownie poczuł dziwny prąd jaki przeszył jego ciało, kiedy żarówka przestała działać.

Miał wrażenie, że dzieje się coś dziwnego, ale na razie nie pisał o tym chrzestnemu. Po części dlatego, że nie chciał go martwić, a po części dlatego, że zawsze gdzieś w głowie majaczyła mu myśl, że to faktycznie zwykły przypadek.

Kiedy nie zapowiadało się na to, aby żarówka ponownie przestała świecić, chłopak usiadł przy stole i zaczął pisać kolejny list do Syriusza, wiedząc, że za kilka godzin ma samolot do kolejnego celu swojej podróży.

***

Drogi Łapo

Obecnie przebywam w Australii. Jestem tutaj od prawie tygodnia. Kilka dni dłużej, niż zamierzałem początkowo tutaj przebywać. A wszystko przez to, że zawędrowałem do jakiejś kompletnej głuszy i natknąłem się na plemię rdzennych mieszkańców. A tak dokładniej to oni natknęli się na mnie, kiedy się zgubiłem i ugryzł mnie jakiś pająk. Spokojnie, nic mi nie jest.

Kiedy zacząłem wymiotować i mieć przywidzenia, zabrali mnie do swojej wioski i oddali w ręce szamana. To jedyny czarodziej w okolicy. Przynajmniej jedyny świadomy swojej mocy. Udzielił mi pomocy i pozwolił zostać, dopóki nie wydobrzeję. Chętnie z tego skorzystałem, bo możliwość, że ktoś będzie mnie tutaj szukał jest równie wielka jak to, że założyciele Hogwartu powstaną z martwych. Ta decyzja jednak sprawiła, że trochę nabroiłem a przez to zyskałem też nauczyciela.

Wiesz, Łapo, że w Australi większość zwierząt albo chce cię zjeść, albo może cię zabić w ułamku sekundy? Albo jedno i drugie? Spory odsetek z tego stanowią węże. A kiedy połączysz sobie moją znajomość wężomowy z atakiem węża na dziecko i nieprzyzwyczajeniem tubylców do magii, możesz się domyślić, że nie było ciekawie. Na początku chcieli mnie zabić, dopóki szaman nie zainterweniował.

Wyjaśnił mi wtedy, że nie powinienem używać w ich plemieniu wężomowy, bo jest to sposób komunikacji zarezerwowany do jednego z ich bogów oraz jego głosu na ziemi, jak to określił. Nie wszyscy mogą używać tego języka. Ale dzięki temu zorientował się, że jestem czarodziejem i po poznaniu mojej sytuacji obiecał nauczyć mnie kilku rzeczy.

Myślisz, że to nieodpowiedzialne mówić komuś o tym, kim jestem i jak wyglądało moje życie oraz co według społeczeństwa powinienem zrobić? Być może, ale kto inny jak nie osoba zupełnie niepowiązana z wojną w magicznej Anglii mogłaby spojrzeć na to obiektywnym okiem? Szaman, jak i wódz wysłuchali mnie i ich stanowisko w tej sprawie było jednakowe.

Wojownik sam powinien podejmować decyzje. Nikt nie może wpływać na decyzje wojownika. A ten, kto boi się samodzielnie stanąć do walki nie jest godzien tego miana, tak samo, jak nie jest godzien zaufania ludu. Myślisz, że to dziwne, że uważają mnie za wojownika? Dla mnie też było, ale zrozumiałem, że oni po prostu inaczej patrzą na pewne sprawy. Ale w ich słowach doszukałem się też sensu i doszedłem do wniosku, że mają sporo racji.

Zostanę tutaj jeszcze przez kilka dni. Tyle powinno wystarczyć, aby szaman przekazał mi podstawowe prawa magii jakich używa.

Pozdrawiam,

Szczeniak

***

Drogi Łapo

Wiem, że przez długi czas nie pisałem, ale nie miałem na to czasu. Pisanie listów podczas safari nie jest zbyt odpowiedzialne. Tak, byłem w Afryce. Zaraz potem zahaczyłem o Stany na weekend i obecnie wyleguję się na Hawajach.

Musisz tu kiedyś przyjechać, jestem pewien, że Ci się spodoba. Słońce, ocean, drinki z palemką i tancerki hula. Nawet profesor Lupin znalazłby tutaj coś dla siebie, tak myślę. Może przyjedziemy tutaj w przyszłe wakacje na moje urodziny?

Właśnie! Bardzo dziękuję wam za życzenia i prezenty! Nawet nie wiecie, jak się ucieszyłem! Podziękuj, proszę, profesorowi Lupin'owi ode mnie i podaj wasze daty urodzin. Chciałbym móc się jakoś zrewanżować za te prezenty.

Niedługo wracam do kraju. Myślę, że kiedy się zadomowię w mojej nowej kryjówce i ułożę sobie kilka spraw, moglibyśmy się spotkać, jeśli byście chcieli.

Tymczasem: do napisania!

Szczeniak

Sam wybiorę swoje przeznaczenieUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum