Rozdział 18

4.5K 262 96
                                    

- ŻE CO ZROBIŁ?!- chóralny krzyk kilku nastolatków poniósł się po pokoju wspólnym, zwracając uwagę wszystkich przebywających w nim uczniów.

- Ciszej.- syknął Harry, rozglądając się dookoła.

- Spokojnie. Ślizgoni nie donoszą na swoich.- powiedział Draco, trafnie rozszyfrowując zachowanie Potter'a.- Sam tego zresztą chciałeś.

Brunet kiwnął głową na znak zrozumienia i podkulił nogi na fotelu.

- Tak, jak mówiłem, ten stary Trzmiel podał mi veritaserum w herbacie.- powtórzył cierpliwie.

- Tobie?- prychnął jeden ze starszaków.- Swojemu białemu rycerzykowi?

- Ktoś cię prosił o udział w dyskusji?- warknął Harry.- Jak widzisz rozmawiam ze znajomymi, nie z tobą. Jak nie chcesz, nie musisz ani ze mną rozmawiać, ani mnie lubić. Jedyne co, to nie wchodź mi w drogę. Taka była umowa.

Chłopak prychnął, ale już się więcej nie odezwał, wracając do swoich spraw, podobnie jak Harry.

- Ale takie wykorzystanie Veritaserum jest nielegalne!- zauważył siedzący niedaleko Theodor Nott, który choć nie lubił Harry'ego, to czuł się w obowiązku stania po stronie ślizgona.

- Myślicie, że Drops o to dba?- prychnął Harry, zwracając się do wszystkich przysłuchujących się ich rozmowie.- Sam w zeszłym roku widziałem, jak podawał to cholerstwo Crouch'owi juniorowi. Ale mniejsza o to. Wydaje mi się, że mamy poważniejszy problem.

- Co masz na myśli, Harry?- spytała Astoria.

Chłopak potoczył wzrokiem najpierw po byłych gryfonach, a następnie po nowych znajomych. Był niezwykle poważny. W jego oczach nie można było dostrzec nawet cienia emocji.

- Umbridge. Z jej pomocą Minister miesza się w sprawy Hogwartu. Używanie magii na lekcjach obrony nie będzie już praktykowane, a co za tym idzie, nie będziemy wiedzieli, jak się bronić. Nie ważne, po której stronie w przyszłości byśmy nie stali. Śmierć to śmierć. A nie wiem jak wy, ale ja nie chcę umierać.

Zamilkł, dając każdemu chwilę, na przeanalizowanie tej informacji. Nie musiał długo czekać, aż na wielu twarzach pojawiło się niezadowolenie, nawet u osób, które szczerze go nienawidziły i niezbyt słuchały tego, co mówił. Od razu kilka grup uczniów zaczęło dyskutować o tym co właśnie usłyszeli.

Harry przymknął oczy, wsłuchując się w przeróżne rozmowy, próbując wychwycić z nich coś istotnego. Coś, co mogłoby mu pomóc pozostać przy życiu. Coś, co mógłby wykorzystać. Bo doskonale wiedział, że będąc przeciwko jednej i drugiej stronie w tej wojnie szybko zginie. A jak tutaj kogokolwiek popierać, kiedy przywódca jednej strony chce go zabić przez fałszywą przepowiednię, a drugi doprowadził do tego, wymyślając ją.

W końcu, wykończony dzisiejszym dniem, Harry zasnął skulony na fotelu.

***

- Harry.- chłopaka obudził cichy głos.

Brunet uchylił powieki, i zobaczył nachylającą się nad fotelem Astorię. Brunetka patrzyła na niego z zaniepokojeniem i troską. Zielonookiego dodatkowo rozbudził dźwięk zegara, wybijającego pierwszą w nocy. Podniósł się do siadu, patrząc na kompletnie opustoszały pokój wspólny i stojącą obok dziewczynę.

- Idź się położyć, Harry.- powiedziała dziewczyna, siadając na kanapie.- Już późno.

- A ty?- spytał chłopak, przyglądając się podkrążonym oczom nastolatki.

Pokręciła ona smutno głową.

- I tak nie zasnę. Mam koszmary.

- Ugryzienie?- spytał, doskonale znając odpowiedź.

Sam wybiorę swoje przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz