Rozdział 17

20 1 0
                                    

Warszawa, 10 marca 2019

Noc z dziewiątego na dziesiątego była najgorszą nocą od mojego przybycia do przeszłości. Choć położyłam się przed północą, to do trzeciej nad ranem tylko przewracałam się z boku na bok. Nie potrafiłam wyrzucić z głowy wydarzeń z ostatnich kilku dni. Moje myśli krążyły w okół rodziców i Mateusza. Cała trójka doprowadzała mnie do białej gorączki i sprawiała, że nie pragnęłam niczego tak bardzo jak powrotu do przyszłości. Byle tylko odzyskać spokój.

Mama wróciła do domu chwilę po tym jak skończyłam rozmawiać z Nicolasem. Próbowała udawać, że nic się nie stało, ale ja i tak zauważyłam zrezygnowane spojrzenie i zwieszone ramiona. Podziękowała za opiekę nad bliźniakami, a na pożegnanie przytuliła mnie tak mocno, że prawie straciłam oddech.

— Naprawdę cieszę się, że mam przynajmniej ciebie — szepnęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałam.

Uśmiechnęłam się smutno. W tamtym momencie, patrząc w smutne oczy mamy, widząc, że jest na skraju załamania, ledwo powstrzymałam się przed tym, by nie powiedzieć jej prawdy.

Tak strasznie chciałam żeby wiedziała, że jestem jej małą córeczką. Że kocham ją najbardziej na świecie i robię wszystko, by ocalić naszą rodzinę. Chciałam powiedzieć, że tata nadal ją kocha. Że bardzo, bardzo się stara.

Wiedziałam jednak, że nadal muszę grać. Że cokolwiek by się nie działo muszę pozostać Pénélopą Bernard.

Gdy wróciłam do mieszkania, Nicolas zadzwonił by powiedzieć, że tata znów położył się w pokoju gościnnym.

Nie wiem jakim cudem opanowałam się przed podarciem dziennika. Wychodziło na to, że cokolwiek bym nie robiła i tak wracałam do punktu wyjścia. Tak, jakby wszechświat robił wszystko, bym tylko nie wróciła do domu.

Walczyłam z bezsennością, jednocześnie układając plan na najbliższe dni. Wiedziałam, że Nico miał kolejny pomysł, by pozbyć się Amelii. Miałam również nadzieję, że tata nie zaprzestanie swoich starać. Pozostawał jednak kwestia mamy. Po tym wszystkim co się stało, jej zaufanie do taty było bliskie zeru. Do tego nadal nie wyjaśniła kwestii tajemniczych gróźb. Czułam, że wystarczy jeden błąd, by mama porzuciła to życie. Nigdy nie była zwolenniczką tkwienia w związkach za wszelką cenę.

Musiałam coś zrobić, by uwierzyła, że tacie nadal zależy.

Zirytowana, w końcu sięgnęłam po telefon. Odnalazłam stronę szkoły, w której tańczyła mama. Przez chwilę studiowałam plan zajęć. Flamenco było idealnym pretekstem by na spokojnie porozmawiać. Zresztą przydałby mi się dzień odpoczynku.

Najbliższe lekcje były następnego dnia wieczorem. Wiedziała, że tata zostanie z całą dzieciarnią, a plan Nico na pewno nie powinien zająć więcej niż dwie godziny. Jeśli się pospieszę, powinnam zdążyć. Szczególnie, że zamierzałam wpaść pod koniec, niby pod pretekstem zapisania się na resztę semestru. Może nie była to najlepsza wymówka, ale najważniejszy był efekt.

Miałam już konkretny plan. Udało mi się nawet jakoś zasnąć. Szkoda, że tak późno, bo trzy godziny snu to było zdecydowanie za mało.

Nie zdziwiłam się specjalnie, gdy następnego dnia Trixie nazwała mnie królową zombie. W odpowiedzi posłałam jej tylko mordercze spojrzenie po czym nalałam sobie kolejny kubek kawy. Już przekroczyłam limit kofeiny we krwi. Ciekawe, czy jako podróżniczka w czasie jestem ubezpieczona.

Z niecierpliwością odliczałam kolejne godziny. Przecierałam oczy i co chwilę spoglądałam na zegar, jakby to miało przyspieszyć ruch wskazówek. Klientów obsługiwałam mechanicznie. Byłam w Polsce na tyle długo by rozumieć proste zdania. Zresztą niektóre nazwy kaw były tak pokręcone, że nawet kosmic mieliby problem by je wymówić.

Once Upon A DecemberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz