Ósmy - Kusicielka.

25.4K 1.3K 1K
                                    

Uwielbiam komentarze 😅

Piątek. Dzień, w którym obiecałam Meadow, że nasz plan uwiedzenia Lancastera ruszy i zaczniemy widzieć jakieś efekty. Podczas wczorajszego mycia aut był trochę zazdrosny, w końcu zależy mu na tym by być ze mną i zyskać te supermoce. Mnie też powoli kusi to całe życie wieczne z wyglądem osiemnastolatki, jednak jest jeden, bardzo istotny minus.

Lancaster. A dokładniej, wieczność z Lancasterem, lub przynajmniej do czasu kiedy znudzi mnie życie i jego osoba.

— Fanta czy Mirinda? — pyta Gabe, wlepiając spojrzenie w automat. Kreci między palcami swoją kartą kredytową, po czym przenosi spojrzenie na mnie — To ważna decyzja, Imogen...

— Dla mnie to one smakują tak samo... — wywracam wzrokiem, opierając się plecami o ścianę — Ty mi lepiej powiedz jak mam wyrwać Lancastera.

— Te słowa brzmią tak pięknie z twoich ust — cmoka, wyciągając napój z automatu. Uśmiecha się przebiegle zauważając ciemnowłosego i z impetem pcha mnie prosto na niego. No gratuluje ci idiotyzmu, Benson.

Lancaster chwyta mnie dzięki swojemu wampirzemu refleksowi — którego nie użył, kiedy przez niego straciłam swojego barona, ale mniejsza. Usadawia dłonie na moich biodrach i zaczyna chichotać, przyciągając mnie bliżej siebie.

— Lecisz na mnie, McLean...

— Nie, to ty na mnie lecisz, Lancaster — mruczę, patrząc prosto w jego jasne oczy. Chłopak najwyraźniej się tego nie spodziewał, bo momentalnie unosi brwi w górę. Oblizuje wargi i przesuwa nas trochę w bok by nie torować przejścia — Lecisz na mnie, zakrywając to tą Wybraną.

— Oho, odważnie McLean — parska, przysuwając twarz bliżej mojej. Oczywiście przez moment się waham, jednak plan jest planem. Unoszę się delikatnie na palcach i łącze nasze nosy. Lancaster nabiera więcej powietrza na zainicjowaną przeze mnie bliskość i zaciska mocniej dłonie na moich biodrach. Oblizuję wargę i spoglądam niewinnie na jego malinowe wargi... a Lancaster, mruczy. Kurwa mruczy.

— Muszę spadać na lekcje, do później — mówię lekko ściszonym głosem i ruszam w kierunku klasy od angielskiego, gdzie powinna stać teraz Meadow.

***

— Pierwsze państwo Sumerów, składało się z układu trzech miast, jakimi były Uruk, Ur i Lagasz — wykład profesor Palmer przerywa dzwonek, kończąc moje dzisiejsze lekcje. Pakuję zeszyt i wychodzę z klasy. Wszystko mijało mi sprawnie, póki nie wpadłam na Lancastera.

— Prześladujesz mnie — jęczę, czując jego dłonie na biodrach.

— Jesteśmy dla siebie stworzeni, Imogen... to świat pcha nas ku sobie — odpowiada i przyciąga mnie jeszcze bliżej — W co ty grasz?

W odpowiedzi posyłam chłopakowi jedynie uśmiech. Słyszę jak za moimi plecami rozbrzmiewa dzwonek, więc Lancaster musi się już zawijać do swojej klasy na lekcję, więc czas się zdobyć na coś odważniejszego. Ciemnowłosy już puścił moje biodra i chciał obrócić się w kierunku korytarza, kiedy złapałam go za ciemną koszulkę i przyciągnęłam do siebie.

Nasze twarze są teraz naprawdę blisko... tak blisko, że stykamy się ustami. A dokładniej całujemy. Ja całuję jego, Lawrence'a Lancastera.

Zarzucam dłonie na jego kark i przyciągam jak najbliżej siebie. Przejeżdżam językiem po jego prostych zębach, na co Wampir rozchyla wargi i pozwala swojemu językowi spotkać się z moim. Ciężko mi przyznać, że ugięły się pode mną kolana.

Z głośnym mlaśnięciem odrywam się od chłopaka i kieruję się w kierunku drzwi wyjściowych, zostawiajac Lancastera na środku korytarza w osłupieniu. Przez chwilę mam ochotę odwrócić się w tamtym kierunku, by sprawdzić czy chłopak wciąż tam stoi, a jeśli tak to ciekawi mnie wyraz jego twarzy.

Dwadzieścia minut później jestem już w domu, jedząc wczorajszą zapiekankę i oglądając Teen Wolf. Rozkładam się wygodnie na wolnej kanapie w salonie, którą zazwyczaj zajmuje moja mama. W między czasie piszę na grupie z Meadow i Gabe'm o krótkim pocałunku z Lancasterem. Przez chwilę w ogóle mi nie wierzyli, ale co się dziwić... sama bym sobie nie uwierzyła.

Nagle słyszę jak ktoś otwiera wejściowe drzwi i kiedy już miałam witać się z mamą, zostałam przygnieciona na kanapie przez czyjeś ciężkie cielsko.

— Jesteś z siebie zadowolona? — warczy — Myślisz, że to jest w porządku?

— O co ci znowu chodzi? — marszczę brwi, udając idiotkę — A czy przypadkiem Wampira nie trzeba najpierw zaprosić do mieszkania?

— Wyglądam ci na Damona Salvatore? — nabiera powietrza i mocniej napiera na moje ciało — Chcesz tak się bawić, McLean? Podoba ci się zabawa mną jak pieprzoną lalką?

— W sumie to tak — prycham, starając starając się odepchnąć od siebie chłopaka. Oczywiście jest to praktycznie niemożliwe.

Dlaczego mam nie wykorzystać sytuacji, w której się aktualnie znajdujemy?

Tym razem zamiast zarzucać ręce na kark chłopaka, zaczynam błądzić po jego brzuchu i klatce piersiowej. Lancaster wciąż zwisa nade mną, bacznie mi się przyglądając. Jest to dość niekomfortowe, jak większość rzeczy, które muszę robić dla dobra planu.

Przypadkiem wkładam lewą dłoń pod koszulkę chłopaka i momentalnie nabieram więcej powietrza, kiedy czuję te idealnie zarysowane mięśnie.

— McLean... — wzdycha, starając się złapać ze mną kontakt wzrokowy. Oblizuję jedynie wargę i przejeżdżam palcami wzdłuż linii jego spodni — Ja się tak nie bawię — tym razem jego ton jest zdecydowanie surowszy. Wampir chwyta moje dłonie i przyszpila je do kanapy, gdzieś w okolicach mojej głowy. Jego chłodne wargi lądują na mojej szyi, zostawiajac na niej mokrego całusa.

I wtedy wpadam na idiotyczny pomysł.

— Ugryź mnie, Lan — mruczę prosto do ucha chłopaka, a ten sztywnieje. Jego jasne oczy przybrały wyrazistszego koloru, a oddech momentalnie przyspieszył. Co ja narobiłam?

 Co ja narobiłam?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
THE LANCASTER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz