Atmosfera gwałtownie gęstnieje. Fryzjerka, która mnie strzyże raz patrzy na dziewczynę, raz na mnie, chyba nie ma bladego pojęcia, o co tu chodzi.

― Chciałam powiedzieć mamo, że uda... ― Wcina się w słowa Stelli, nie puszczę jej tego płazem.

― Że masz podwójną pracę? ― prycham, odpinając ochronną pelerynę z szyi, nie wytrzymam tu więcej niż pięć minut.

― Przepraszam, co? ― Matka dziewczyny marszczy brwi zaskoczona.

Krew buzuje mi tak bardzo, że muszę zaciskać paznokcie, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Nienawidzę oszustwa. Czuję się okradziony z wielu pieniędzy, które dawałem jej prawie od trzech miesięcy. Wcale nie potrzebowała tak wiele dni wolnych, potrzebowała tylko czasu na drugą pracę. Kłamczucha... Gdyby od razu mi powiedziała, że ma też inną robotę, to moglibyśmy to jakoś połączyć, ale ona wolała mnie perfidnie oszukać, wyciągała z tego kasę.

― Jasper, ja to wszystko mogę wytłumaczyć. Źle to wszystko odbierasz... ― Stella zaczyna panikować, jej twarz staję się purpurowa, gestykulacją zwiększa się.

― Ja źle odbieram? ― Wstaję z fotela, zaczynając się gorzko śmiać, choć w głębi duszy ma ochotę rozryczeć się jak małe dziecko. ― Stella, nie wierzę, że dałem się nabierać na twoje argumenty, że jesteś w szpitalu albo masz grypę. Płaciłem ci za to! ― Patrzę w sufit, aby przepędzić łzy.

― Jas...

Nie interesuje mnie w tym momencie, czy na mojej głowie jedna wielka kupa, czy jestem łysy, czy bez ucha, pragnę, tylko aby jak najszybciej stąd wyjść, ulotnić się i dać upust wściekłości. Rzucam niechlujnie dziesięć dolców na wózeczek pełen nożyczek i bzdetów. 

― Ale proszę pana, nie skończyłam strzyżenia... ― zaczyna starsza kobitka, a ja tylko posyłam jej słaby uśmiech.

― Muszę już iść, lepiej niech pani porozmawia z córką, bo wydaje mi się, że obojgu nasz oszukała. Do widzenia. ― Wychodzę, nie zerkając na kobiety.

Chłodny powiew wiatru towarzyszy mi w wędrówce do wozu. Robię w głowie szybkie kalkulacje, czy jakieś fajki zostały w schowku, jeszcze powinno coś być. Wściekłość zabijam nikotyną, która pewnie kiedyś pochłonie na dobre i mnie.

Ignoruję dzwonek telefonu, bojąc się, że to będzie Stella. Nie mam ochoty w ogóle gadać z nią przez najbliższe dni. Pragnę totalnego odcięcia się od pracy, myśli o Al i wszystkich trosk, jakich mam na głowie. Święty spokój, tak bardzo mi jego potrzeba.

Szlugi głęboko chowają się w schowku, więc tym bardziej staję się rozdrażniony. Kiedy zaciągam się nareszcie upragnionym dymem, cała wściekłość powoli odchodzi w niepamięć, zastępuje ją płacz. Jestem słaby, okropnie słaby i rozdarty psychicznie. Mam świadomość, że nikt nie postępuje ze mną szczerze. Ostatnio zagłębiłem się bardziej w pamiętnik mojej żony, który wożę w aucie. Jestem już na etapie naszych wyjazdów do Erie. Tak wielu rzeczy mi o sobie nigdy nie wyznała, a chciałbym je znać. Kłamstwo to słowo tego tygodnia.

Wypalam dwie fajki, zdaję sobie sprawę, że więcej nie dam rady. Moje płuca dosłownie wypalają się od środka. Odrętwienie wypełnia mnie od czubka stóp aż po końce nieskończonych włosów. Od pewnego czasu zacząłem w krytycznych sytuacjach odurzać się nikotyną. Ona zaczyna rządzić moim ciałem, kiedy fizycznie ani psychicznie czuję się po prostu wypruty. Po latach zrozumiałem, dlaczego Foster tak ubóstwiał tę używkę. Nie powinienem się w to zatracać, ale nie czuję innego wyjścia, kiedy wściekłość przepełnia mnie.

Spoglądam na ekran telefonu po jakiś dziesięciu minutach, kiedy moje ciało nieco się rozluźnia, a oddech wraca do normy. Jedna duża wiadomość od Harriet i aż trzy nieodebrana połączenia od niej dziwią mnie.

Nietykalni | Tom 3जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें