4

50 8 2
                                    

Nasze jeziorko to jedno z najbardziej uroczych miejsc. Niedaleko rozciąga się las, a tuż za nim zbudowano pensjonat. W wakacje odwiedzają go tłumy młodych podróżników, a to tylko potwierdza, że ta miejscówka idealnie nadaje się do wypoczynku. Pan Jeon przy okazji na tym zarabia. Wypożycza swoje konie ciekawskim zwiedzającym i organizuje przejażdżki bryczką dla najmniejszych, które czasami pozwala mi prowadzić.

Gdy przyszłam na maleńką plażę, ona była już wypełniona po brzegi. Pomimo dużej ilości ludzi w jednym miejscu atmosfera nadal była miła i czułam się tu przytulnie. Zdecydowałam się pójść na pomost, tam rozłożyć koc i usiąść. Minęłam zdemolowany plac zabaw, huśtawkę która nie była już huśtawką, a jedyną pamiątką po niej były zwisające smętnie dwa łańcuchy i połamaną karuzelę bez siedzisk. Pomost miał dwa rozgałęzienia więc skręciłam w prawo, bo na lewo rosła bujna trzcina i zasłaniała cały horyzont.

Szybko się przekonałam, że nie był to dobry pomysł. Może i miałam stamtąd lepszy widok na wodę, ale również i na grupkę przyjaciół, którzy wspaniale bawili się w jeziorze. Skakali do wody, podrzucali się, brali na ręce i wrzucali, robili wodne fikołki i rywalizowali o to, kto najdłużej wytrzyma pod wodą. A ja siedziałam na pomoście, leniwie mocząc stopy w wodzie zapatrzona w puszkę po piwie, którą widać było na dnie. Humor popsuł mi się szybciej niż zdążyłam mrugnąć okiem. Samotność stawała się dla mnie boleśnie dotkliwa, a ja byłam na to bezradna.

Nawet przeszło mi przez myśl, że przez mój brak przyjaciół wchodzę na głowę Wendy. Pewnie chciałaby czasem mieć ode mnie wolne i spędzić czas z innymi, a ja ją wszędzie ze sobą ciągam. Znaczy moje "wszędzie" ogranicza się do  jeżdżenia od jednego domu- mojego rodzinnego, do drugiego czyli do stadniny i mojego konia. Ja jestem nudna, moje życie też jest nudne.

Zaczęłam tęsknić za Wendy, ale wiedziałam, że jak już wpadła w galop, zaznała tego uczucia wolności i wiatru we włosach to prędko do mnie nie wróci. Złożyłam koc i spakowałam wszystko spowrotem do plecaka. Cała pozytywna energia ze mnie uleciała i gdyby nie przykra sytuacja z Blind Day, ktorą trzeba było poważnie przedyskutować to wróciłabym do domu. Nie chciałam tak nagle wystawiać przyjaciółki więc napisałam jej sms-a, żeby do mnie zadzwoniła jak wróci, bo mi się nudzi czekanie. Ubrałam plecak, wsiadłam na rower i skierowałam się w stronę pensjonatu. Nigdy nie zagłębiałam się w tamtym rejonie a z daleka widać było, że jest tam ładnie. Żal być tak blisko, a nie skorzystać z okazji.

Włożyłam słuchawki do uszu, puszczając ulubioną playlistę idealnie wpasowaną do mojego aktualnego nastroju.  Rozglądałam się na boki, a widoki śmigały mi przed oczami. Byłam w swoim świecie, osiągając coraz to większą prędkość, gdy nagle jakiś obcy koń wybiegł mi naprzeciwko, zagradzając drogę przejazdu. W ostatniej chwili zahamowałam, a spod tylnego koła wyleciały kłęby kurzu.

Przyznam, że nieźle się wystraszyłam, jednak bardziej niż dudniącym sercem przejęłam się faktem, że w swojej okolicy znalazłam wszystkie konie, a tego widziałam pierwszy raz na oczy. Zaskoczyłam z roweru, rzuciłam go niedelikatnie na żwir i zbliżyłam do nieparzystokopytnego przyjaciela. Bałam się, że stanie dęba, ale na szczęście nie był dziki i zaczął rżeć radośnie na widok mojej wyciągniętej ręki. Pogłaskałam go z rozczuleniem. Po chwili koń zastukał kopytem, zarzucił grzywą, cofnął się o krok i potruchtał dalej, a ja bez zastanowienia pojechałam za nim.

A to też nie był dobry pomysł.

Byłam już spory kawałek od jeziora, kiedy w końcu dotarliśmy do tajemniczego miejsca. Odkryłam maleńką przydomową stadninę z trzema pięknymi koniami, padokiem i nowoczesnym domem. Podziwiałam wszystko z szeroko otwartą buzią. Z transu wybudziło mnie szturchnięcie w ramię. Byłam pewna, że to ten koń więc zaśmiałam się chcąc pacnąć go w pask, ale odskoczyłam przerażona, gdy trafiłam w człowieka.

- Jeju! Przepraszam! Nie powinnam tu wchodzić! Przepraszam! - zaczęłam szybko zapewniać o swoich dobrych intencjach nieznajomą.

Nieznajomą, która okazała się mieć najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałam. Jej lśniące oczka zakryły słodkie policzki, a ja oblałam się dorodnym rumieńcem. Zanim dziewczyna zdążyła coś odpowiedzieć, spanikowałam, wsiadłam na rower i czym prędzej stamtąd uciekłam.

Wpadłam na plażę cała roztrzęsiona, bo widok pięknej nieznajomej skutecznie wytrącił moje serce z normalnego rytmu. Wendy stała już na pomoście, a wyraz jej twarzy był nieodgadniony.

- Dzwoniłam do ciebie! - powiedziała z wyrzutem.

- Ah tak? - przez pieczenie w gardle, tyle tylko byłam w stanie odpowiedzieć.

- Dwanaście razy.

Gwałtownie podniosłam wzrok.

- Jeju Wendy... musiałam mieć wyciszony telefon, bo kompletnie nic nie słyszałam. Przepraszam - szepnęłam, mocno ją przytulając. Oddała uścisk.

- Okej, wybaczam. Chodź, musimy się pospieszyć z tym naszym piknikiem. Zaraz się ściemni. - Wendy przejęła ode mnie plecak i zajęła się przygotowaniami. Kiedy wszystko już było rozstawione, pierwsza paczka pianek znalazła się w naszych brzuchach, lemionada została rozlana do kubków, a pierwszy gryz kanapki został wzięty, moja przyjaciółka podparła się w łokciach, patrząc na mnie wyczekująco. - Opowiedz mi wreszcie jaki jest dokładny problem z Blind Day.

- Wiesz co?... - zaczęłam, przygryzając wargę. - Gdybym nie była taka głupia, to prawdopodobnie nie byłoby już żadnego problemu.

- Jak to?

- Podczas mojej rowerowej przejażdżki przeżyłam niespodziewany zwrot akcji, który zaprowadził mnie do pewnego miejsca. Miejsca, które wygląda jak przyszła stadnina dla mojej klaczy. Chyba znalazłam dla niej nowy dom! Nawet tam kogoś spotkałam, podejrzewam, że była to córka właścicieli. Ale nie odważyłam się zagadać więc nie jestem pewna.

- To wspaniale! - rozpromieniła się Wendy. - I nie przejmuj się, będzie jeszcze okazja. Pojedziesz tam jutro prawda?

- Tak... Nic o tym miejscu nie wiem, muszę je najpierw poobserwować, żeby się za bardzo nie rozczarować.  - powiedziałam, o wiele mniej entuzjastycznie.

- Tak czy siak wznieśmy toast za szczęście i zdrowie naszej słodkiej Blind Day! - zaśmiała się Wendy uderzając swoim plastikowym kubeczkiem w mój, wylewając na pomost parę kropel żółtego napoju.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 18, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

golden lies & seulreneWhere stories live. Discover now