1

116 11 32
                                    

Nienawidzę szkoły. 

Wiem, że to dla was nic nowego, bo nie istnieje osoba, która nigdy tego kiedyś nie powiedziała. Tak mi się wydaje, ale pewna nie jestem. Nie mam znajomych w szkole oprócz Wendy, ale ona jest za bardzo lubiana żeby nienawidzić szkoły. Za to moi książkowi przyjaciele, bohaterowie nastoletnich przygód czują to samo co ja. Bardzo lubię się im zwierzać, dzięki temu nie jestem sama. Tylko, że oni nie mówią tego na poważnie zazwyczaj wtedy gdy dostaną złą ocenę, często ze swojej winy. 

Ja nienawidzę szkoły z wielu względów. Pochodzę z biednej wsi, a uczęszczam do szkoły w pobliskim, bogatym, kalifornijskim miasteczku. Z dojazdem nie ma problemu, ze słuchawkami w uszach i płynącą muzyką mogę przebyć każdą podróż. Nie jestem przyzwyczajona do standardów, które reprezentują uczniowie w mojej szkole. Wendy mówi, że jestem ładnejsza od niej i na powodzenie u chłopaków nie mam co narzekać, podobno nawet ten najpopularniejszy casanova szepcze o mnie na każdej przerwie i zastanawia się jak mnie zaprosić na randkę. Wolę nie myśleć, że to prawda, ale jeśli serio Park Jimin się we mnie zauroczył... Boże stary ja wolę dziewczynki, przepraszam! 

Wszystkie dziewczyny z mojej klasy mają niesamowite wyczucie stylu. Zazdroszczę im tego, że mogą się tak stroić i malować. Swoją jedyną szminkę muszę ukrywać po szufladach i zmywać w autobusie. Moja cała szafa, no prawie cała, bo jej resztę stanowią używane spodnie do stadniny, to okropne i staroświeckie ubrania uszyte przez moją babcię, która nie potrafi wycelować w mój rozmiar i albo są za małe albo za duże. Jest mi wstyd się w nich pokazywać, ale mama nie da mi pieniędzy na nic innego. Naprawdę uwielbiam chodzić w sukienkach! Tylko, że te które mam były modne jakieś sto lat temu jak nie więcej. Czuję się w nich źle, ale to, że jestem pośmiewiskiem nikogo nie interesuje. Oprócz Wendy. Wendy to prawdziwy anioł. Jak już mówimy o aniołach to Blind Day jest cudowną istotą. 

Blind Day to mój koń. Jest piękna, wysportowana, grzeczna i wygrywa każde zawody. To wszystko zawdzięczam naszej wspólnej pracy. Trenuję z nią już piąty rok, ale ostatnio musiałyśmy zrobić przerwę ze względu na jej zły stan zdrowia. Bagatelizowałam tą sprawę dopóki weterynarz nie otworzył mi oczu. 

- Irene? Mogłbym cię prosić na sekundę? - zapytał. Był w odwiedzinach, jak zwykle co miesiąc. Akurat szłam nalać kozom wody, ale widok zmartwionego pana Kima w boksie Blind Day sprawił, że ze strachu wypuściłam  wiadra na trawę. Na szczęście nie zdążyłam ich jeszcze napełnić. Szybko pobiegłam w stronę mojego konia, żeby pozbyć się każdej najgorszej obawy, która zdążyła zagnieździć się w mojej głowie. 

- Proszę pana czy wszystko z nią w porządku? Proszę odpowiedzieć!

- O rety trochę mnie wystraszyłaś! Myślałem, że jest panna u kóz. Proszę nie robić takiej miny! Blind Day nie umiera, jest w wspaniałej formie. 

Kamień spadł mi z serca, gdy usłyszałam te słowa, wypowiedziane stanowczym głosem od wykształconego człowieka. Jednak kopyto Blind Day nie wyglądało wspaniale. Klacz podejrzanie zbyt wysoko unosiła je do góry, jakby bała się, że może dotknąć ziemi.

- Widzę, że panna jest spostrzegawcza. Jej kopyto jest dosyć niepokojące. Nie jestem w stanie na ten moment dokładnie zdiagnozować jej choroby, ale wygląda na łatwą w uleczeniu. Chociaż nie ukrywam, że biorę pod uwagę ochwat. Zauważyła panna, żeby koń wcześniej utykał na przednią nogę?

Pokręciłam głową. Gula strachu w moim gardle nie pozwoliła mi zabrać głosu i głośno zaprzeczyć. Czułam się jakbym była nieobecna w tamtym miejscu, a słowa pana Kima dochodziły do mnie zza światów.  Świadomość, że mojemu oczku w głowie po raz pierwszy może grozić coś poważnego mnie sparaliżowała. Wiedziałam, że przesadzam w tym momencie, ale słowo "ochwat" uderzyło we mnie niczym grom z jasnego nieba. Ochwat to bardzo niebezpieczna choroba. Jeszcze zaatakowała nogę... wszyscy, którzy mnie znają dłużej niż tydzień wiedzą, że jestem przewrażliwiona na tę część ciała. Gdy koń złamie nogę to trzeba go uśpić. Wiele razy w filmach widziałam jak kowboje patrzą z żalem na leżącego konia ze złamaną kończyną, a potem przykładają lufę do końskiego łba i strzelają. Zawsze płaczę na takich scenach. 

- Teraz jestem podwójnie zaniepokojony. Panna bardzo zbladła, naprawdę proszę się tak nie martwić za wczasu. Im wcześniej zaczniemy działać, tym lepiej! No już, wszystko będzie dobrze - weterynarz podszedł i objął mnie ramieniem, uśmiechając się przy tym tak ciepło i szczerze, że mimowolnie to odwzajemniłam. Na chwilę uleciały ze mnie negatywne emocje.

- Ale muszę zadać jeszcze jedno ważne pytanie. Co Blind Day je na codzień? 

- Ostatnio mało do niej zaglądałam... - przyznałam szczerze. - Trzymam ją tutaj u pana Jeona, bo mało wynosi jej utrzymanie... - zaczerwieniłam się cała. Nigdy nie pomyślałabym, że to może zabrzmieć aż tak źle. Poczułam się jak najgorsza właścicielka na świecie. - Ale odwiedzam ją kiedy tylko czas mi na to pozwala! Zawsze, gdy przychodzę to widzę jak zajada trawę. Musi być naprawdę pyszna. Nawet najsłodsze jabłko, jakie udało mi się zerwać z sadu jej tak nigdy nie smakowało! Słyszałam też od pana Jeona, że częstuje ją chlebem.

- No i eureka! Już wszystko wiem! - krzyknął niespodziewanie weterynarz. - Niech panna mnie teraz uważnie posłucha. Skoro dla Blind Day trawa jest takim smakołykiem, to póki stoi w zagrodzie gdzie jest jej pełno sama nie powstrzyma się przed jej zjedzeniem. A w jej sytuacji to prawie jak samobójstwo. Trawa tutaj jest bardzo nabiałkowana. Białko jest przyczyną ochwatu. Jeśli Blind Day przestanie jeść trawę w tak dużych ilościach, jej kopyta będą zdrowe.

Otworzyłam buzię ze zdziwienia. 

- To znaczy, że mam przenieść moją klacz do innej stajni? Gdzie ja teraz jakąś znajdę?! - jęknęłam zrozpaczona. Dlaczego świat musiał mi się zacząć tak nagle perfidnie walić? Zdrowie mojego konia jest dla mnie najważniejsze. Blind Day jest dla mnie bezcenna, nie istnieją  takie pieniądze, których nie byłaby warta. Ale jak wytłumaczę to rodzicom? Dla nich moja miłość jest niezrozumiała. 

- Spokojnie, wspólnie znajdziemy jakieś wyjście. Ja też się porozglądam. Głowa do góry panno Bae!

Ale ja nie widziałam tego tak kolorowo. I całkiem słusznie.  

golden lies & seulreneWhere stories live. Discover now