rozdział XIX: Co tam, księżniczko?

133 5 0
                                    


,,Nigdy nie kocha się za mocno." (eric-emmanuel schmitt "kiedy byłem dziełem sztuki")

     Sobotni dzień zapowiadał się mniej mroźny, niż piątek, co Sama wyjątkowo ucieszyło. Po wczorajszej akcji na dworze zmarzł niemiłosiernie i jak zwykle z własnej winy. Zachciało mu się zabierać różdżkę T'challi. Chłopak wzdrygnął się na samą myśl. W takich momentach czuł śnieg pod swoją koszulką. Zawsze sądził, że nie dane mu będzie czuć do kogoś czegoś oprócz przyjaźni. Nigdy siebie, o to nie podejrzewał. uznawany był za osobę zbyt żyjącą własnymi żartami, niż przejmującą czymś takim jak miłość. A jednak i jego dopadło coś w rodzaju niej. Wilson miał nadzieję, że to jeszcze jednak nie ona. Tylko głupie zauroczenie nastolatków. Choć chłopak czasami nie uważał je za głupie. Do Puchona odważył się zagadać dopiero tydzień po tym, jak Tony wraz ze Stephenem wylądowali w Skrzydle Szpitalnym. Wtedy coś się w jego postawie zmieniło. Siedział właśnie obok Thora, który ciągle coś mówił do czarnoskórego. Ale ten jak zwykle go nie słuchał. Kątem oka zauważył ruch po swojej lewej stronie i jak dosiada się do niego Clint. Młodszy chłopak podświadomie wiedział, że Sam samodzielnie do nich nie podejdzie. Wziął więc sobie nauki Bucky'ego do serca i postanowił sprowadzić T'challę do Wilsona, niż jakby miał czekać na odwrotny przebieg zdarzeń. Który jego skromnym zdaniem nigdy by się nie ziścił. Sam mógł udawać bardzo śmiałego i odważnego w swych działaniach, ale tak naprawdę bał się kontaktów ludzkich, które wychodziły poza miłość przyjacielską lub samą znajomość. Barton nie chciał się do tego wtrącać, ale pierwszy raz musiał. Po tych paru tygodniach przekonał się, że warto. Mimo faktu, że T'challa patrzył dość niepewnie na zamykającego i otwierającego buzię Sama. Potem chłopak szybko zorientował się, co robi. W gwoli ścisłości to Clint kopnął go pod stołem z całej siły w kostkę. Sam obdarował chłopaka szerokim uśmiechem, a Scott widząc co się zaczyna dziać rozszerzył szeroko powieki. Przeskakiwał wzrokiem od T'chalii do Wilsona i na odwrót. Barton starał się nie wybuchnąć śmiechem. 

Wreszcie "dziecię Wakandy" odwzajemniło gest Gryfona, a ten prawie z własnej radości podskoczył na miejscu. Ale chłopak opanował się szybko i zaczął rozmawiać na normalne tematy z Puchonem. Thorowi opadła szczęka, Clint z Langiem wcale nie byli mu dłużni. Wanda, która właśnie się dosiadła obok Scotta, spojrzała z niezrozumieniem na miny chłopaków, a potem jej wzrok przeniósł się także na Sama. Maximoff na zmianę otwierała i zamykała buzię, potem uniosła jedną brew do góry, aby z niecierpliwieniem czekać, aż Wilson palnie jakąś gafę. Na to samo chwilę później czekali chłopacy, gdy już się opanowali. Wanda dosyć niepewnym ruchem poprawiła swoją białą bluzkę na ramiączkach i położyła dłonie na swoich nogach, które okalały jasne jeansy. Miała dziwne wrażenie, że Sam za chwilę powie coś, co nie zdarzało mu się często. Dużo się nie pomyliła. 

- Jesteś piękny.- wypalił nagle Wilson, a każdemu dookoła na nowo opadły szczęki. Clint mógłby przysiąść, że na policzkach T'challi nawet pojawiły się rumieńce w głębokiej czerwieni. Bo raczej niemożliwe, by było zauważenie ich skoro chłopak był czarnoskóry. Thor złapał się za usta, aby nie wybuchnąć śmiechem. Scott już nie był taki skryty w swych emocjach - roześmiał się w głos. Wtedy Sam zdał sobie sprawę z tego co powiedział.- O Merlinie. Wybacz.

- Nic się nie stało...To było miłe.- odparł dziwnie słabym głosem T'challa. A Wilson wyszczerzył swoje białe proste zęby. Nie jeden czarodziej mu ich zazdrościł.

- Na twojej zapadłej wsi, takich rzeczy nie mówią?- zapytał zaskoczony brunet. Chłopak, do którego kierował pytanie spojrzał na niego niezrozumiale.

- Zapadłej wsi?

- Sam jest tak głupi, że nie wie gdzie jest Wakanda.- oznajmił Clint.- I jak wygląda.

behind the walls of hogwarts | avengers CZĘŚĆ I ✔️Where stories live. Discover now