rozdział IV: O sekrecie.

221 11 12
                                    


,,Bruce Banner pragnął mieć przyjaciół."

     Odbywała się trzecia przerwa, wciąż pierwszego dnia szkoły, gdy Bruce nie będąc świadomy tego co się dzieje w innych częściach budynku wyszedł na błonia. Na czwartej lekcji miał okienko, a widok jeziora go w pewien sposób uspokajaj. Nie miał z kim spędzać wolnego czasu, a jedyny kolega, z którym złapał niesamowicie dobry kontakt był w Gryffindorze, a reszta jego znajomych to były osoby, z którymi głównie się uczył. Zdał sobie sprawę, że wciąż nie porozmawiał ze swoim bliskim kolegą. Usiadł z cichym westchnieniem przy jednym drzewie, które rosło wokół spokojnej tafli jeziora. Czasami woda się poruszała za sprawą ośmiornicy, która raz na jakiś czas pokazywała czubek swojej głowy. 

Rozsiadł się wygodnie, aby następnie podnieś głowę i ujrzeć niebieskie tęczówki Thora. Wyższy chłopak usiadł obok Bannera i objął go ramieniem.

- Przyjacielu, jak my się dawno nie widzieliśmy.- odparł skruszony Odinson. Uwielbiał Bruce'a. Innym mógł wydawać się dziwny, trochę nienormalny, ale blondyn szanował go. Jego zdaniem Banner złapał również dobry kontakt ze Strangem i Starkiem, ze względu na zamiłowanie nauką. Harley i Peter też nie pozostawali mu dłużni. Ale Bruce wolał przebywać sam, czasami towarzyszył mu Thor. A brunet wysoko to cenił.- Chciałem się tylko przywitać, bo zaraz lecę do dormitorium, po książki na Obronę. Spotkamy się później i obgadamy wszystkie te wyrostki.- zaśmiał się głośno chłopak na swoje ostatnie stwierdzenie i poklepał czarodzieja obok po ramieniu.- Zgoda?

- Zgoda.- odpowiedział Bruce szeroko się uśmiechając. Odinson wstał, puścił mu oczko i odszedł w stronę zamku. 

Nigdy nie sądził, że życie obdaruje go magią. Był przecież mugolem. Jego rodzina także. Ale mimo to, bardzo był zadowolony ze swoich mocy. Na początku nie mógł ich opanować, a rodziców opanował strach. Z czasem przyzwyczaili się do dziwnego usposobienia swojego syna i w pełni go akceptowali. Bruce bardzo kochał swoich rodziców. Mogli nie być czarodziejami, ale był bardzo szczęśliwy w swoim domu. Nikt go nie ograniczał. Był im wdzięczny, że go nie opuścili. Wytłumaczył im ten cały magiczny świat i pełen dumy wysłał swój pierwszy list, dzień po tym jak dowiedział się w jakim domu umieściła go Tiara Przydziału - Ravenclawie. Był z tego naprawdę zadowolony i nigdy nie żałował. Od razu po wyjściu z Wielkiej Sali wpadł na pulchnego chłopca, któremu przyglądał się ze swojego stołu. Miał lekko przydługie blondwłosy i oczy, które emanowały odwagą. O ile to w ogóle było możliwe. Bruce wpatrywał się w niego urzeczony, mrucząc pod nosem przeprosiny. Chłopczyk naprzeciwko uśmiechnął się szeroko, poklepał Bannera po ramieniu i odszedł do swojej grupy. 

Brunet otrząsnął się ze swoich myśli. Wstał z trawy otrzepując tył spodni i ruszył przed siebie w stronę drzwi wejściowych. Kiedy był już blisko, ktoś go potrącił. Chłopak lekko się zachwiał, aby następnie odwrócić i spojrzeć na ciemnobrązowe falujące na wietrze włosy, bodajże o rok młodszej dziewczyny. Była ona w tym samym domu co Thor. Mówił mu, że nazywa się...Wanda? Bruce zastanowił się szybko i stwierdził, że chyba tak. Zaraz po niej z budynku wręcz wypadł Loki Laufeyson, biegnąc sprintem za ciemnowłosą. Ona z impetem odwróciła się, co zmusiło czarnowłosego do zatrzymania. Banner miał wrażenie, że widział czasami zbyt wiele. Nie wiedział czy działało to na jego korzyść, ale przynajmniej miał wtedy o czym rozmawiać z Thorem.

Spojrzał dziwnym wzrokiem na scenę rozgrywającą się parę metrów dalej, zszedł powoli ze schodków. Usiadł na ostatnim, wciąż przypatrując dwóm szesnastolatkom. Było widać, że się kłócili. Bardzo. Co jakiś czas było słychać głośny wrzask nastolatki i wymachiwanie rąk Lokiego. Banner był lekko przerażony. Nie wiedział czy podejść do nich i dowiedzieć co się dzieje. Nagle w istnym szoku otworzył szeroko buzię. Wanda uniosła wysoko prawą pięść i wycelowała w nos przeciwnika. Bruce poczuł jak wszystko mu się przekręca, aby potem usłyszeć pełen bólu jęk Laufeysona. Dziewczyna złapała się za usta i pobiegła w stronę Zakazanego Lasu. Loki pokręcił głową, powoli ruszając z powrotem do środka. Nawet nie spojrzał w stronę starszego chłopaka. Na twarzy brata Thora było widoczne cierpienie, nawet nie interesował go zapewne złamany nos. 

Bruce otrząsnął się i ruszył za nim do zamku, ale zaraz po wejściu Loki zniknął mu sprzed oczu. Brunet szedł właśnie obok wejścia na Wielką Salę, gdy poczuł jak ktoś łapie go ramiona i potrząsa. Podniósł powoli głowę. Ujrzał bardzo zdenerwowane oblicze Stephena Strange'a. Biła od niego niesamowita furia, a Bruce lekko się wystraszył. Nie wiedział jak postąpić, więc w wyraźnym otępieniu patrzył na wyższego czarodzieja. Pierwszy dzień szkoły, a już tyle się dzieje - pomyślał zgorszony Banner, odsuwając kiedy Stephen ulżył uścisk. Ręce Doktora opadły wzdłuż jego ciała.

- Widziałeś gdzieś Rogersa?- spytał wciąż wkurzony Strange lustrując wzrokiem niższego chłopaka. Ten nieznacznie skulił się w sobie, ale powoli odpowiedział na zadane pytanie.

- Ja...nie. Nie widziałem.

- CHOLERA JASNA!- krzyknął głośno Stephen, a przy jego palcach na prawej dłoni dało się ujrzeć zielono pomarańczowe iskry. Siedemnastolatek ze strachem spojrzał na swoją rękę i zacisnął ją w pięść, błagając w myślach o uspokojenie. Nie chciał, aby cokolwiek się stało. Nie publicznie. Nie teraz.

Do środka właśnie wchodził Quentin, a gdy zauważył wściekłego Strange'a i kulącego się Bruce'a podniósł jedną brew do góry. Podszedł powoli do pary chłopaków.

- Witaj Stephen, Banner. Coś się stało?

- ...Beck. Widziałeś może Rogersa? I co ty tutaj robisz w połowie przerwy?

- Mieliśmy z nim zielarstwo...Pani Sprout poprosiła mnie o pomoc, a potem musiałem z kimś...porozmawiać.- powiedział zdawkowo Quentin. Lekko uśmiechnął się w stronę Bruce'a, który odpowiedział mu tym samym.- Czemu Ciebie i Tony'ego nie ma na lekcjach?

- Aktualnie to mało ważne. Widzimy się w Pokoju Wspólnym.- odpowiedział szybko Stephen, zmrużył oczy i wyszedł szybko z zamku. 

- O co tutaj chodzi?- zapytał wreszcie zszokowany Bruce patrząc na bruneta obok siebie. Ten westchnął ciężko, nie wiedział czy coś mówić, cokolwiek.

- Lepiej jak najmniej wiedzieć, Bruce.- powiedział prawie, że współczująco i odszedł ze spuszczoną głową. Banner spojrzał na niego z lekkim niezrozumieniem. Skierował swoje kroki w stronę Pokoju Krukonów stając naprzeciwko obrazu prowadzącego do środka. Usłyszał łagodny dźwięk od strony namalowanej kobiety, która podawała mu zagadkę.

- Gdy to masz, chcesz się tym podzielić. Gdy się tym dzielisz, nie masz tego. O czym mowa?

Niski brunet zastanowił się, a będąc pewny swojej odpowiedzi, zabrał głos.

- O sekrecie.

*

     Kiedy chłopak znalazł się w środku, ciężko usiadł obok Harleya. Keener spojrzał na niego zdziwiony. 

- Co jest, Bruce?- zapytał młodszy brunet, przyglądając się z uwagą siedemnastolatkowi.

- Nic wielkiego.

- Chcesz o tym pogadać?

- Nie, raczej nie.- odpowiedział Banner. Nawet nie wiedział o czym rozmawiać, raczej to czego był świadkiem nie powinno zostać tematem numer jeden. I to przez niego, ale przecież Thorowi musiał powiedzieć...Przynajmniej o jego bracie.- Czemu masz takie zaczerwienie na szyi?- spytał zdziwiony Bruce, kiedy jego wzrok natrafił na miejsce, o którym wspomniał. Keener głęboko się zarumienił.

- Och to nic takiego.- odparł po dłuższym czasie Harley, choć jego odpowiedź bardziej można, by było określić mianem mamrotania.- Wybacz, ale spieszę się na zajęcia.- dodał szybko i wybiegł z Pokoju Wspólnego. Banner zmarszczył skoncentrowany czoło, ale stwierdził, że nie będzie drążył. Przecież to nie była jego sprawa. Jedyne na co czekał to spotkanie z Gryfonem, którym był Thor. Naprawdę nie mógł się doczekać. Nie miał w zwyczaju plotkować, ale hart ducha wyższego blondyna podnosił go na siłach, a rozmowy z nim sprawiały radość.

*

ameeeeeeen

dużo się tu nie działo no cóż 

dla nie kumatych - to wciąż pierwszy dzien szkoly

kiedy bedzie jakis inny dzien będzie o tym powiadomienie w środku rozdziału lub początku

buźka xx



behind the walls of hogwarts | avengers CZĘŚĆ I ✔️Where stories live. Discover now