rozdział I: Weź te łopaty, które nazywasz rękoma.

319 19 7
                                    


,,Życie dla Tony'ego Starka to żart."

     Tony wyszedł z Sali i podbiegł do Petera, który zwolnił kawałek za Stephenem. Stark odetchnął głośno, co od razu zwróciło uwagę młodszego chłopaka. Spojrzał na niego i lekko uśmiechnął, a starszy z nich nie mogąc się powstrzymać położył swoją rękę na ramieniu Parkera, przyciągając do swojego boku i obejmując. Puścił go, aby potem spojrzeć z lekkim niezrozumieniem na czarodzieja przed sobą, który z każdą sekundą szedł coraz szybciej. Chwycił w zęby swoją dolną wargę. Stark w tej chwili nie mógł zrozumieć o co chodzi wyższemu chłopakowi. Ale w głębi duszy domyślał się. Równocześnie nie chciał, aby rozmowa na ten temat odbyła się przy Peterze.

- Młody wiesz co jest Doktorkowi?- zapytał Tony niższego chłopaka. Odkąd razem zaczęli uczęszczać na dodatkowy przedmiot w Hogwarcie jakim była Alchemia - który był przeznaczony dla uczniów na szóstym i siódmym roku, tylko wtedy kiedy była wystarczająca ilość chętnych. Stark zaczął na Strange'a mówić per Doktor ze względu na jego zamiłowanie medycyną. Chłopaka to jednocześnie zadziwiało i fascynowało. Sam był miłośnikiem bardziej mugolskich zajęć, ale przez pryzmat krwi musiał się z tym kryć. Wiedziało o tym tylko kilka osób.

- Nie mam pojęcia. Wyszedł szybko z sali i tak szybko cały czas idzie.

- To Parker leć do jakiegoś kolegi, a ja mam z kimś do porozmawiania.- odpowiedział Tony i machnął w stronę chłopaka, który opierał się obok drzwi łazienki. Nawet nie wiedząc na kogo wskazuje. Peter podskoczył, podbiegając do bruneta, który tam stał i prawie uwiesił mu się na szyi. Stark podniósł zdziwiony brew, ale przyspieszył i w tym samym momencie Stephen skręcił w stronę lochów przez co brunet odbił się od jego boku. Szybko wstał, otrzepał tył spodni i zrównał ramieniem z wyższym chłopakiem. Strange kątem oka spojrzał na Tony'ego i cicho westchnął.

- Anthony nie teraz.

- A kiedy zamierzasz wreszcie o tym porozmawiać? I nie mów do mnie Anthony, to ssie.

- Tak jak ty penisa Strange'a.- odparł jakiś głos obok nich, aby potem trzy osoby z wrogiego domu wręcz wyskoczyły naprzeciw i zatrzymały się. Tym samym zmuszając do tego brunetów.

- Wilson. Rogers. Jak nie miło was widzieć.- odpowiedział Stephen i uniósł prawą brew do góry.

- To samo mogę powiedzieć o was.

- KOLEDZY! Jak ja za wami się stęskniłem!- krzyknął Thor i przyciągnął obu chłopaków do siebie tuląc do swojej szerokiej klatki piersiowej.

- Thor ty się nigdy nie zmienisz.- wysapał Tony i poklepał o wiele wyższego rówieśnika po ramieniu.

- Puść ich.- poprosił dobrze zbudowany chłopak za nim. I dla efektu złapał ramię blondyna i pociągnął do tyłu. Odinson niechętnie to zrobił, ale potem szeroko wyszczerzył. Tony'emu zachciało się śmiać z miny Wilsona i zniechęcenia na twarzy Rogersa, który powoli podszedł do niego i zaczął coś mówić do Stephena.

- Szukaliśmy Was.

- Z jakiego powodu?- zapytał niechętnie doktor.

- Bo Sam szuka Bucky'ego. Nie wiem po co. I pomyśleliśmy, że może jest z Wami.

- Jak widzisz z nami go nie ma, Rogers.- odparł lekko wkurzony Stark i chciał już odejść, gdy na swoim przedramieniu poczuł mocny uścisk. Strzepnął rękę natręta, aby odezwać się głosem wyprutym z jakichkolwiek pozytywnych emocji.- Weź te łopaty, które nazywasz rękoma.

- Tony...

- Daruj sobie.- i odszedł nie zwracając uwagi na smutny wzrok Steve'a, a także zdziwiony Stephena.

*

     Stark wchodząc do Pokoju Wspólnego zdziwił się na widok siedzącego tam Bucky'ego, a obok niego Quentina. Podszedł do tego pierwszego i strzelił go bez pardonu w tył głowy. Barnes krzyknął, aby potem od razu masując bolącą część i z wyrzutem patrząc na wkurzonego Tony'ego.

- A tobie o co chodzi?- zapytał gdy już ochłonął, spoglądając na chłopaka, który nad nim górował z dziwną mieszanką zdziwienia, wkurzenia i ciekawości. Beck nie wiedząc co się dzieje po cichu wstał ze swojego miejsca, mruknął coś na pożegnanie i skierował w stronę dormitoriów.

- Twoi chorzy koledzy ZNOWU nas prześladują.- odpowiedział Stark krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Moi...kto? O kogo Ci chodzi?

- O Rogersa i Wilsona idioto.

- To nie są moi koledzy. Weź mi tak poziomu nie zaniżaj.

- To ty masz jakiś poziom?- zapytał sztucznie zdziwiony Tony i położył rękę po lewej stronie klatki piersiowej - dla efektu. Uniósł jedną brew do góry, cicho śmiejąc pod nosem.

- Na pewno wyższy, niż ty. O jakich NAS ty mówiłeś?

- Nie dopowiadaj sobie. Strange i ja.

- To gdzie zgubiłeś Doktorka?

- Nie interesuj się, Barnes.- odparł zgryźliwie Stark i ruszył w stronę swojego dormitorium, które dzielił z Strangem. Pokoje u Ślizgonów najczęściej były tylko dla dwóch osób, a w innych domach najczęściej dla czterech lub trzech. Nie wiedział czy może to uznawać za plus, bo czasami w jego głowie witały wyjątkowe niezdrowe fantazje, których musiał się pozbyć w łazience. Rzucając Muffliato. Nie było to nic cielesnego. Bardziej musiał oczyścić umysł z niektórych obrazów, kiedy ujrzał Stephena wychodzącego z łazienki tylko w ręczniku na biodrach. Westchnął ciężko i rzucił się na swoje łóżko twarzą w stronę miękkiej poduszki.

Pamiętał kiedy pierwszy raz przekroczył mury tej szkoły. Miał zaledwie jedenaście lat, ale cieszył bardzo. Nie pokazywał tego, ale robił to wewnętrznie. Inni nie musieli widzieć, że Tony Stark ma pozytywne poczucie humoru, a nie te sarkastyczne. Kiedy usiadł na niskim stołku, a profesor McGonagall założyła na jego małą głowę, starą Tiarę Przydziału lekko się wystraszył, ponieważ "kapelusz" zasłonił mu widok na salę. W chwili gdy zetknęła się z jego głową usłyszał dosyć wyraźny głos, który miał niebywały problem z dopasowaniem go do któregokolwiek domu. Ravenclaw - wysoka inteligencja, łatwe przyswajanie wiedzy, kreatywność, oryginalność. Kolejnym z domów, który Tiara dobrała do Starka był Gryffindor ze względu na męstwo i odwagę, a ostatnim Slytherin, ponieważ cechowała go ambicja, lekka przebiegłość i braterstwo. Decyzją Tiary padł Dom Węża. Tony nie wiedział czy ma być zadowolony, ale z czasem okazało się, że tutaj pasuje. Niektóre osoby podzielały jego szeroko rozwiniętą wiedzę, inne umiejętność pracy samodzielnie i podejście do kilku spraw. Nie czuł się tutaj wyobcowany. Dopóki na myśl nie przyszedł mu fakt o jego wątpliwej orientacji, wtedy czuł się jak w klatce i nie wiedział co robić. Zamykał się więc w Pokoju Życzeń i potrafił tam być z parę dni, bez snu. Wtedy też nie uczęszczał na zajęcia. To tam tworzył. Przedmioty, które nie powinny wymagać czarodziejskiego oka i samej magii.

Nagle Stark usłyszał otwierane drzwi i kroki, a potem gdy ktoś ciężko siada przy końcu jego łóżka. Odwrócił się na plecy i usiadł krzyżując nogi, aby spojrzeć na Stephena. Chłopak o tym imieniu uniósł tylko brew do góry sam nie wiedząc czy warto się odzywać, zapytać o to co tak dręczy.

- Co cię łączyło z Rogersem?- zapytał nagle czym zdziwił Tony'ego, którego buzia otworzyła się w nagłym niedowierzaniu. Zamknął ją szybko, głośno przełykając ślinę. Sam nie wiedział jak złożyć mieszaninę słów w jedno sensowne zdanie.

*


następny rozdział/y przewidywany/e na niedzielę lub po weekendzie

wyjeżdżam ludziki nie wiada jak to będzie

buźka xx

behind the walls of hogwarts | avengers CZĘŚĆ I ✔️Where stories live. Discover now