Rozdział 38

383 66 1
                                    

Od kilku minut nie odrywam wzroku od drzwi balkonowych. Wpatruję się w ścieżkę, prowadzącą do mojego domu. Trzęsę się ze zniecierpliwienia. Jak długo to może trwać? Jest późne popołudnie, o wiele chłodniejsze niż minione dni. Słońce nie pozwoliło dziś ujrzeć swojego oblicza. Szkoda, że pogoda postanowiła się popsuć, ponieważ ja jestem szalenie szczęśliwa.

Gdy wreszcie moim oczom ukazuje się ON, otwierający bramkę ogrodzenia, natychmiast wybiegam z domu. W mgnieniu oka pokonuję dzielący nas dystans i rzucam mu się na szyję. Z powodu prędkości, którą nabrałam, Dan robi kilka kroków w tył, gdy ląduję w jego ramionach. Zaraz jednak staje pewnie i ściska mnie chyba najmocniej, jak potrafi.

– Tak tęskniłam!!! – wydzieram się.

Wymiany esemesów i krótkie połączenia telefoniczne, to o wiele za mało. Mamy tak dużo do nadrobienia, choć starałam się informować go o tym, o czym tylko mogłam. Wie na bieżąco, co robimy z The Shrimp. Powiedziałam mu nawet o moich jazdach z Jamesem i o tym, że dzięki niemu lepiej radzę sobie za kierownicą. Wspomniałam o problemach z rodzicami, ale nie wtajemniczyłam go w koszmarne szczegóły. Teraz mogę już to zrobić, ale na razie chcę spędzić miło czas. Nie widzieliśmy się zbyt długo, by od razu mówić o najgorszym. Musimy nacieszyć się sobą.

– Słuchaj, Shrimpy organizują dzisiaj imprezę z okazji osiemnastki Keitha. Zaskoczyli mnie tym i od razu zapisałam w notesie daty urodzenia każdego z nich, bo głupio nie wiedzieć, kiedy twoi kumple mają urodziny. No i oczywiście jesteśmy zaproszeni, ale powiedziałam, że raczej nie wpadniemy – cóż, James chyba był rozczarowany moją odpowiedzią, ale pewnie domyślał się, że będę chciała nacieszyć się moim przyjacielem – bo dopiero wróciłeś i pomyślałam, że będziesz wolał porobić coś we dwójkę.

– Spokojnie, Ally, przecież już nigdzie się nie wybieram, więc będziemy mieli czas dla siebie, a w dorosłość wkracza się raz w życiu, prawda? – Zaskakuje mnie swoją odpowiedzią.

– Naprawdę? Chcesz iść?

– No kurczę, Keith jest tak w porządku, że szkoda nie iść.

Co racja, to racja.

– Skoro tak, to dalej, bo już trochę późno. Musimy się odstrzelić.

Najpierw idziemy do domu przyjaciela. Cały czas trzymam go za rękę, jak gdyby znów miał mi uciec. Znajdujemy dla niego czarne jeansy i koszulę. Śmieje się, że mrocznie wygląda, co komentuję słowami, że chyba zapomniał między jakie towarzystwo się wybieramy.

Przenosimy się do mojej sypialni. Wybieram na dzisiejszą okazję czarną przylegającą sukienkę z koronkowymi rękawami. To mój najnowszy nabytek. Niedawno w ramach pocieszenia urządziłyśmy sobie z mamą małe zakupy internetowe. Ze względu na jej wciąż regenerującą się nogę, byłoby trudno szperać w centrum handlowym, dlatego zdecydowałyśmy się na nowocześniejszą formę, a bawiłyśmy się doskonale.

Zakładam czarne szpilki na pasku i maluję usta czerwoną szminką. Przeglądam się w lustrze i myślę sobie, że ciocia Agatha byłaby dumna z tego, jak się prezentuję! Z-A-B-Ó-J-C-Z-O.

– Wyglądasz zjawiskowo – komplementuje mnie Dan, a ja uśmiecham się skromnie.

Robimy sobie szybkie wspólne zdjęcie, które ustawiam na nową tapetę telefonu, i wychodzimy na autobus. Przyjaciel proponuje jazdę autem, ale na urodzinach się pije, a my musimy wrócić do domu. Nie za bardzo miałby nas kto odebrać.

Zdarzyło mi się odwiedzić Keitha w jego domu, dlatego dobrze wiem, na którym przystanku wysiąść. Jest to kawał drogi stąd, ale mamy co robić. Nie przestajemy gadać. W międzyczasie wysyłam wiadomość na grupową rozmowę naszego zespołu. Informuję chłopaków, że zmierzamy na imprezę. Wszyscy odczytują. Wszyscy poza Jamesem...

Dream Big #1 ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz