Rozdział 12

428 77 18
                                    

Ku mojemu zaskoczeniu, jednak niezbyt wielkiemu, James od razu zgodził się przyjść na obiad i tym sposobem znów to on odwiedzi mnie zamiast ja jego.

Mama próbowała wciągnąć w to spotkanie jeszcze Dana, ale na to jej nie pozwoliłam. Poinformowałam mojego przyjaciela o obiedzie, do którego zmusiła mnie rodzicielka, a on tylko przytaknął na znak, że rozumie. Nie wydawał się ani cieszyć, ani też smucić. Sam wybiera się w odwiedziny do brata, więc nawet nie pasowałoby mu przyjść. Trudno powiedzieć, czy w ogóle chciałby nam towarzyszyć. W trakcie wczorajszej imprezy u Lewisa zasypał mnie sporą ilością wiadomości na temat mojego nowego znajomego.

Dan: Irytujący jest...

Alice: Kto? 😐

Dan: Ten cały James.

Alice: Co robi?

Dan: Nic.

Parsknęłam śmiechem, kiedy to przeczytałam, ale rozumiałam to aż zbyt dobrze. James potrafi zirytować swoją bezczynnością.

Alice: Nic to chyba nie takie najgorsze, co mógłby robić. :D

Dan: Głównie milczy, a jak już się odezwie, to tak, żeby kogoś wkurwić.

Dan: Współczuję ci współpracy z takim człowiekiem.

Owszem, James potrafi mnie zdenerwować i jeszcze bezczelnie czerpie z tego przyjemność, ale nie wiedzieć czemu, czułam się w obowiązku stanąć w jego obronie.

Alice: Nie jest taki najgorszy. Da się z nim żyć. 😊

Tak wczoraj stwierdziłam, a dziś ogarnia mnie niepokój na myśl o wspólnym obiedzie. Cóż, James niewątpliwie dobrze się prezentuje i wizualnie mógł przypaść mamie do gustu, ale czasami mówi rzeczy, które są zbyt śmiałe. Całe szczęście, że tata musiał pilnie jechać do szpitala. Mama łatwiej zniesie ewentualne dziwne teksty mojego gościa.

Stoję przed lustrem w sypialni i biorę głębokie oddechy. Obracam się we wszystkie strony, by upewnić się, że ładnie wyglądam. Założyłam czarne jeansy i dosyć obcisłą bluzkę w tym samym kolorze. Nie chciałam znów zbyt się wystroić, ale zdecydowanie chcę się spodobać Jamesowi. Spotkania z nim sprawiają, że nieco modyfikuję swój styl.

Ostatnie psiknięcie perfumami i schodzę na parter.

Nie byłyśmy z mamą zbyt oryginalne, ponieważ znów przyrządziłyśmy lasagne. Jest pyszna, a on jeszcze jej nie próbował. Zrobiłam też ciasto z truskawkami.

– Alice – zaczyna niespodziewanie moja rodzicielka – wiem, że poświęcamy ci za mało czasu. Widzisz, tata nawet dzisiaj nie mógł się wyrwać, chociaż z pewnością bardzo chciał. Ale musisz nam to wybaczyć i pamiętać, że bardzo cię kochamy.

Nim zdążę zareagować, rozlega się dźwięk dzwonka, a mama wysyła mnie, bym poszła otworzyć. Nie mam już czasu, żeby zastanowić się nad jej przeprosinami, ponieważ moje myśli zajmuje James i niepokój o to, jak potoczy się spotkanie.

– Hej – rzucam.

– Heeej. – Przeciąga. – Stęskniłem się.

Staram się zignorować jego słowa i to, jak oszałamiająco wygląda. Po raz pierwszy widzę go w białej koszuli i mam nadzieję, że czeka mnie więcej takich okazji. Na nogach ma czarne, poszarpane jeansy, delikatnie jaśniejsze w niektórych miejscach.

– Pięknie wyglądasz – komplementuje mnie, przekraczając próg.

Odbieram od niego różę, której płatki mają kolor biały, jednak ich brzegi są czerwone. Drugą, bardzo podobną, przyniósł najwyraźniej dla mamy. Niepotrzebnie tak się postarał. To wygląda, jakby przyszedł prosić o moją rękę, ale wiem, że po prostu chciał być miły.

Dream Big #1 ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz