Rozdział 20

399 75 6
                                    

 – Amy, naprawdę nie mam pojęcia, kto mógł to zrobić.

– To straszne. Jakim cudem udało się tej osobie zbiec z miejsca zdarzenia? – Łagodny głos wypełnia przestrzeń, ocieplając chłodne wnętrze domu. – Tak mi żal naszej siostry – filigranowa dłoń subtelnie gładzi mnie po głowie – i biednej Alice.

– Mi też... A co z Georgem i dziewczynami? – odzywa się ciotka Agatha twardym, mocnym tonem, który wyraźnie kontrastuje z delikatnym i niezwykle spokojnym cioci Amandy.

– Dzisiaj jeszcze musiał iść do pracy, a małe są w szkole; na szczęście mają już wystawione oceny, więc mogą spokojnie przylecieć tutaj, kiedy tylko George dostanie urlop.

Następuje chwila milczenia. Chyba powinnam już przestać udawać, że nadal śpię.

– Nie sądzisz, że będzie za duży tłok, jak wszyscy tu wylądujecie? Annie będzie potrzebowała spokoju. Może zatrzymacie się u mnie? Chociaż Abby i Agnes?

– Pomyślę o tym.

Znów nieprzerwana cisza. Słyszę kroki. Ktoś wchodzi do salonu. Czyżby to tata?

– Proszę.

Nie, to Dan.

– Och, kochany z ciebie mężczyzna. Dziękujemy – mówi Amy. – Myślę, że po wypiciu kawy pojadę wreszcie do szpitala. Może uda mi się porozmawiać z Ann o jej problemach.

– Jakich problemach?

– Nie wiem, muszę się zastanowić, czy miała jakiekolwiek – odpowiada szybko.

Wyczuwam nutę nieszczerości w jej słowach. Czyżby wiedziała coś więcej od nas? Czyżby to jej mama się zwierzała? Komuś przecież musiała... Nie sądzę, by jej powiernikiem był tata.

– Cześć, ciociu – szepczę.

– Och, Alice! Witaj!

Ledwo podnoszę się do pozycji siedzącej, żeby uścisnąć gościa, a Dan natychmiast proponuje mi śniadanie. Grzecznie odmawiam i udaję się na górę, aby się odświeżyć i przebrać. Najchętniej zostałabym tak, jak stoję, ale trzeba choć trochę o siebie zadbać.

Kiedy się przygotuję, chciałabym pojechać do szpitala. Może mamie się polepszyło? Może policja czegoś się dowiedziała?

Ciekawe, gdzie jest tata. Gdyby był w domu, to raczej siedziałby w salonie ze wszystkimi. A może śpi... Dziwnym byłoby, jakby w takiej sytuacji nie wrócił z pracy. Nie widziałam go od momentu, gdy wyszedł ze szpitala. Martwię się o niego.

Gdy schodzę na parter, słyszę męski głos, dochodzący z salonu. Chyba wywołałam go intensywnym myśleniem o nim. Natychmiast zbiegam ze schodów, aby usłyszeć, co mówi.

– Słuchajcie – zaczyna ojciec – Annie jest właśnie operowana, będzie potrzebowała naszego wsparcia. Alexandra i Joe – tu mowa o rodzicach mojej matki – zatrzymali się na noc w szpitalu, więc będą przy niej przez cały czas.

Wszyscy reagujemy z poczuciem pewnej ulgi, że mama nie jest sama. Podejrzewam jednak, że każdy z nas czuje także niepokój. Operacja to operacja. Nigdy nie wiadomo, co się zdarzy... Znów czuję, jakbym miała za chwilę zwymiotować.

Przyglądam się cioci Amandzie. Jej wzrok jest taki... wściekły. Istnieje prawdopodobieństwo, że tylko mi się wydaje, ale po mojej pobudce miała o wiele przyjaźniejsze spojrzenie. Zresztą cała jej mimika wyraża gniew. Może to jej reakcja na stres?

– Ally – Agatha podchodzi do mnie, stojącej w wejściu, i ścisza głos, żeby pozostali nas nie usłyszeli – James był tutaj wczoraj. Powiedziałam mu, co się stało. Chciał zostać, ale stwierdziłam, że powinien poczekać na wiadomość od ciebie, a dopiero potem ewentualnie się zjawić.

Dream Big #1 ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz