Rozdział 3

744 107 136
                                    

Kolejny piątek po szkole spędzam z Kirą, siedząc przed jedną z naszych ulubionych knajpek. Znajduje się ona przy wyłożonej kostką brukową ulicy, prowadzącej na rynek miasta. Czekamy, aż kelner przyniesie nam zrealizowane zamówienie – od pewnego czasu naszym numerem jeden jest sałatka owocowa. Kusi nas apetycznym zapachem, żywymi kolorami, a przede wszystkim wyjątkowym smakiem.

Próbuję podpytać znajomą o Dana. Czuję, że muszę pobawić się w swatkę, bo jak się okazuje ta dwójka jest niezwykle nieśmiała. Kiedy jednak tylko próbuję podjąć ten temat, ona od razu opowiada o czymś zupełnie innym.

– A co do Dana – zaczynam delikatnie, by za chwilę zadać dosyć dobitne pytanie – podoba ci się?

Kira kręci głową z niedowierzaniem. Bierze głęboki oddech i zamyka oczy.

– Czy tobie się to nigdy nie znudzi, Ally? – Wzdycha.

– Dobra, przepraszam. – Biorę do ręki serwetkę i zaczynam okręcać ją sobie wokół palca, robiąc przy tym niewinną minkę. – Ale podoba? – Spoglądam na nią ukradkiem.

– Ally...

Jest trochę wkurzona, ale mimo wszystko delikatny uśmiech pojawia się na jej obliczu.

– Posłuchaj, ja wiem, że ty sobie myślisz, że jestem bardziej po stronie Dana, bo się tyle czasu znamy i może...

– Alice – mówi ostrzegawczym tonem, ale jestem nieugięta.

– ...boisz się, że mu wszystko powiem, jeśli mi się zwierzysz, ale słuchaj, dla mnie babska solidarność ma znaczenie i nic mu nie wygadam.

– Uhm – mruczy.

– Ja chcę wam tylko pomóc. Świetnie razem wyglądacie i oboje macie dobre serca, a przede wszystkim dobrze się dogadujecie. Myślę, że pasujecie do siebie.

– Nie podoba mi się Dan, okej? Proszę, skończmy ten temat raz na zawsze.

Kumpela jest już naprawdę zirytowana moim gadaniem, dlatego też przestaję naciskać. Na nasze szczęście podchodzi do nas kelner, który, swoją drogą, jest bardzo uprzejmy i nawet dostajemy u niego zniżki za piękne oczy i czarujące uśmiechy. Lub za to, że przyjaźnimy się z Danem, a on jest jego kolegą. My jednak zgodnie twierdzimy, że to dzięki naszemu wrodzonemu urokowi osobistemu.

Lubię te chwile, w których słyszę spokojną muzykę, która rozbrzmiewa wewnątrz knajpy, komponując się z szumem miasta w godzinach szczytu, a ja w tym właśnie momencie rozkoszuję się wybitną sałatką.

– Kira – szepczę, jak gdyby ktoś mógł usłyszeć naszą rozmowę – za moment dyskretnie się obrócisz i spojrzysz na chłopaka, który siedzi przy pizzerii. Przystojniak, ale chyba stalker, bo patrzy na mnie i wpisuje coś w telefon, jakby szukał moich danych osobowych, nie uważasz?

Kończę, a ona obraca się zgodnie z moim poleceniem. Przerzucam wzrok to na nią, to na niego. Kira pochmurnieje i wraca spojrzeniem do mnie.

– Nie jest aż taki przystojny. Nie wiem, czym się zachwycasz.

– JEST – podkreślam – przystojny, ale wcale się nie zachwycam, tylko niepokoję!

– Kończ tę sałatkę i nie wymyślaj.

Nie mam pojęcia, co ją nagle ugryzło, ale nic już nie mówię. Biorę ostatni kęs, po czym wstajemy i sprzątamy po sobie ze stolika. Odnosimy naczynia, a przy okazji płacimy Markowi. On odpłaca się nam szarmanckim uśmiechem.

– A Mark? Podoba ci się? – pytam żartobliwie, kiedy wychodzimy z lokalu, ale w ramach odpowiedzi otrzymuję jedynie mordercze spojrzenie.

Ruszając w stronę przystanku autobusowego, który znajduje się na końcu ulicy, zauważam, że mężczyzna spod pizzerii wstaje i zmierza w naszym kierunku. Czuję, że powoli wpadam w panikę, ale nie mam urojeń – on naprawdę cały czas się na mnie patrzył i nadal to robi.

Dream Big #1 ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz