Road

72 10 15
                                    

— Myślicie, że Seungcheol nadal będzie taki nadopiekuńczy? — zapytał Jun, patrząc przez okno w autokarze, który wynajęli na parę tygodni. Potrzebowali dużego pojazdu, w którym pomieszczą się wszyscy z ich paczki.

— Oby nie, błagam to było irytujące! Zachowywał się jak nasz rodzic, a czasem mówił o nas jak o swoich dzieciach! — DK wymachiwał zdenerwowany rękoma, przypominając sobie te wszystkie momenty z najstarszym z grupy. Dla niego S.Coups był naprawdę irytującym człowiekiem, kiedy włączała się jego nadopiekuńczość, miał wtedy ochotę udusić starszego gołymi rękami, co mogło się wydawać przerażającymi myślami.

— O boże, włączył ci się tryb gwiazdeczki, weź go wyłącz. Błagam — jęknął zdenerwowany Minghao, który obecnie kierował autokar, a jęczenie starszego bardzo go irytowało oraz rozpraszało.

— Jeju, przepraszam. Nie musisz się tak oburzać...

— Mógłbyś się już zamknąć?! — warknął w końcu chińczyk, zaciskając mocniej ręce na kierownicy.

To nie tak, że nie lubił Seokmina, ale w tym momencie miał wielką ochotę przywalić mu pięścią w twarz. Tak niby przypadkiem.

Obecnie jechali znaleźć Hansola, bo tam gdzie on tam i Seungkwan. Przynajmniej mieli taką cichą nadzieję.

Pamiętali bardzo dobrze, że tamta dwójka była ze sobą bardzo zżyta, wręcz starali się nie opuszczać siebie na krok. Jednak Kwan nie był pacjentem szpitala, a personel pozwolił mu nocować w budynku tylko raz w tygodniu, więc o dziewiętnastej każdego dnia musiał żegnać się z przyjaciółmi i ukochanym.

Dla Vernona była to najtrudniejsza część doby. Bardzo nie lubił zostawać bez Seungkwana, który stanowił jego oparcie. Han myślał, że tylko jego partner go rozumie.

★★★

— Hansol i Seungkwan nie bez powodu uciekli, wiecie? — odezwał się po jakimś czasie Wen — Vernon tracił słuch, skąd mamy wiedzieć, że teraz już całkiem nie słyszy?

— Bądź dobrej myśli, hyung! — skarcił go Chan, który ciągle mocno wierzył w znalezienie wszystkich przyjaciół i stworzenie od nowa zgranej grupy — Hanowi na pewno nic nie jest. Wszyscy pewnie są szczęśliwi.

— Oj... Channie to urocze podejście — powiedział rozczulony Junhui, który przez ostatnie dni zachowywał się jak mama Lee. Niestety dla Xu, Hao musiał zostać ojcem Dino, bo jego partner wymagał tego.

— Już przestań mu tak słodzić, słońce, bo będę zazdrosny — zaśmiał się kierowca.

— Jadę z jakąś pokręconą rodzinką... — jęknął Seokmin.

★★★

Po dwóch kolejnych godzinach jazdy czwórka chłopców zatrzymała się na stacji, by zatankować auto oraz kupić przekąski na podróż.

Każdy z nich uwielbiał jedzenie do tego stopnia, że wynieśli z budynku po dwie siatki wypełnione łakociami.

— Dany radę to zjeść? — zapytał Minghao patrząc na dwie siatki, które trzymał, a później na resztę reklamówek trzymanych przez jego przyjaciół.

— Jeśli Dino się do tego dobierze, to tak damy radę to zjeść — oznajmił DK.

Marzenia się spełniają! — pomyślał Chan ocierając małą łzę z policzka.

Cała ta sytuacja była jak z jego snu. Cały czas chciał w końcu przeżyć chwilę z pełnym składem przyjaciół. Nie pragnął nic więcej tylko tego. Odkąd jego mama zmarła zostali mu tylko oni. Tylko dwunastka głupków, jedzących więcej niż by ktoś pomyślał.

Najmłodszy z chłopców już nawet nie zauważył, kiedy jedna mała łza zamieniła się w wielki wodospad spływający po jego policzkach.

— Mały, wszystko w porządku? — zapytał Jun, ścierając bluzą łzy młodszego i tuląc go do siebie. Tylko Wen wiedział jak bardzo martwił się o Lee, ponieważ ten chłopiec był dla niego prawie tak bardzo ważny jak ukochany chińczyka.

— T-tak... Jest dobrze, to łzy szczęścia — uśmiechnął się lekko Chan, dodając po chwili — oraz tęsknoty. Nie dałem rady być nawet na jej pogrzebie, przez tą głupią śpiączkę.

W tym momencie chłopak już nie wytrzymał i upadł na kolana nadal mówiąc, jednak przez napady szlochu oraz dławienie łzami nikt nie mógł rozmawiać jego bełkotu.

Tęsknota za rodzicielką przepełniała całe ciało blondyna, nie pozwalając mu na normalne kontaktowanie z światem w tamtym momencie.

Reszta chłopców starała się go uspokoić, bojąc się ataku paniki u najmłodszego. Chcieli zapobiec najgorszemu, ale wszystkie ich starania szły na nic.

— Boże, Channie uspokój się! — krzyczał Hao, lekko trzęsąc prawie nieprzytomnym przyjacielem.

— Kurwa, Minghao, bo będę zmuszony cię uderzyć. Zrobisz mu krzywdę! — DK złapał ręce młodszego i odsunął go od pozostałych dwóch chłopaków.

Jun po kolejnych paru minutach w końcu ocudził Chana.

— Lepiej?

— Przepraszam... — to jedyne co dał radę wypowiedzieć po swoim ataku histerii.

Hospital Friends *zawieszone*Where stories live. Discover now