Seria pytań i innego tego typu rzeczy. Najpierw wypytuje mnie o miesiączkę i czy była ona regularna. A potem przechodzi do tego, kiedy ostatni raz byłam u ginekologa i jak ważne jest regularne badanie się. Cały czas zerka to na mnie to na papiery, a ja kiwam nogami w tył i przód jak mała dziewczynka. Ta... Chyba zostało mi to do teraz. Jak byłam mała i chodziłam z rodzicami do lekarza, nienawidziłam siedzieć bezczynnie. Kiwałam nogami, krążyłam po gabinecie, a nawet dotykałam wszystkiego, co mi wpadło w ręce. W końcu obydwie wstajemy i uświadamiam sobie, że teraz pora na badanie. Stoję tak kilka chwil, po czym kładę się na jasnobrązowej kozetce. Czy tylko ja w tej chwili boję się do takiego stopnia, że moje serce zaczyna dziwnie wariować?

- Spokojnie - uspokaja mnie i siada tuż przy mnie.

Odsłaniam brzuch i czuję, jak gula rośnie mi w gardle. Leże w bezruchu, gapiąc się w sufit. Nagle na moim brzuchu odczuwam zimny żel. Ciało napina się widocznie, doświadczając chłodnej substancji. Zerkam na nią kątem oka i widzę, że się uśmiecha.

- Gratuluje. To piąty tydzień - mówi pogodnie, ale jednocześnie tak, jakby nie było to nic nadzwyczajnego.

Momentalnie przecieram twarz dłońmi i biorę głęboki oddech. Niby chciałam się na to przygotować, ale to na nic. Targają mną dziwne emocje, których nigdy w życiu nie doświadczyłam. Nie wiem, czy w tej chwili płaczę, czy nie. Po prostu nie wiem co powiedzieć. To jest tak, jakby ktoś zawiązał mi pętle na szyi i uniemożliwił powiedzenie czego kolwiek.

- Chcesz posłuchać serduszka? - pyta spokojnie, nawet na mnie nie patrząc. Kiwam tylko na potwierdzenie, czując, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi.

Nagle całą salę wypełnia bicie serca. Nie byle jakiegoś. Serca dziecka, które noszę pod sercem. Nie umiem już walczyć z łzami. Po prostu płyną. Mam tłok w głowie. Jestem w takim amoku, że nie wiem, co się dzieje.

- Tak bardzo się boję - mówię i dopiero po chwili dociera do mnie, że powiedziałam to na głos. Podaje mi papierowy ręcznik i ocieram brzuch z pozostałości żelu.

- Włącza się tryb paniki? - pyta, siadając obok mnie na kozetce.

- Możliwe - mówię z przekąsem, trochę się rozluźniając.

- Och... Od zawsze lubiłaś panikować. Jak tylko pamiętam - uśmiecha się pocieszająco - a dziecko? Błagam cię Emily. To nie jest jakieś skazanie do wiezienia tylko najszczęśliwszy etap w życiu - obejmuje mnie ramieniem, jak robiła to kiedyś - każda kobieta, która tu przychodzi, nie wyszła bez ani jednej łzy. Jedne płakały bardziej a drugie mniej. Chodzi mi o to, że to nie koniec świata - nie wytrzymuje. Uśmiecham się przez łzy, które spływają mi po policzkach.

- Przepraszam - stłumiam szloch, ocierając łzy.

- Nie masz za co przepraszać. To normalne - wzdycha i powoli wstaje.

- Miło było cię znów spotkać - zmierza powoli do wyjścia - tata malucha na pewno się ucieszy - patrzy na mnie znacząco.

- Dlaczego mówisz, że to będzie chłopiec? - patrzę na nią z udawaną irytacją.

- A czemu nie? - pyta, uśmiechając się szeroko.

- Bo ja myślę, że to będzie dziewczynka - mówię pewnie. Wybucha śmiechem i uważnie mi się przygląda.

- Komuś się włączyła intuicja macierzyńska? - obie śmiejemy się lekko na to pytanie - A właśnie prawie bym zapomniała. Chcesz zdjęcie zapewne. - kiwam niepewnie głową i podaje mi zdjęcie zapakowane w białą kopertę.

- Dzięki. - odbieram zdjęcie i czuję, jak moje cało przechodzi prąd. Teraz już nic nie będzie takie samo. Wszystko będzie inaczej.

Matthew

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Where stories live. Discover now