Rozdział 31

2.1K 104 12
                                    

Emma

Dzisiaj dzień wyjazdu i muszę przyznać, że pomimo bycia tu dwa dni to przemyślałam dość sporo rzeczy. Mianowicie sytuacje z Mayą. To prawda zostałam przez nią zraniona, ale to nie jej wina, że z nim jest. To nie jej wina, że próbuje sobie na nowo ułożyć życie. Nie powinnam była na nią naskakiwać, a jednak to zrobiłam. Miałam dużo czasu, aby z nią porozmawiać i pozwolić jej dojść do słowa, ale tego nie zrobiłam. Darłam sie na nią, jakby popełniła jakieś niewyobrażalne przestępstwo. To ja tutaj zawiniłam. Powinnam wysłuchać jej od początku do końca. Kurczowo trzymam telefon i zastanawiam się, czy zadzwonić. Może mnie nienawidzić, zresztą zapewne już to zrobiła, bo przez ten cal czas zachowywałam się jak rozwydrzone dziecko.

- Cześć. Możemy porozmawiać? - pytam, kiedy odbiera słuchawkę.

- Pewnie - jest zmieszana. Waha się.

- Przepraszam. Zachowywałam się jak dziecko. Przez ten cały czas byłam samolubna i nie myślałam o niczym innym. Myślałam tylko o sobie - zaczynam, co jakiś czas zacinając się podczas dobierania odpowiednich słów - jestem okropną przyjaciółką - słyszę, że zaczyna się śmiać.

- Emily. Obie byłyśmy okropnymi przyjaciółkami - poprawia mnie. Czuję, że się uśmiecha - zachowywałysmy się jak idiotki. Ja związałam się z twoim byłym, który zniszczył ci życie, a ty nie pozwoliłaś mi się wytłumaczyć. Jest okej - mówi, a ja tym razem słucham ją, tak jakby bardzo mi tego brakowało.

- Jeszcze raz przepraszam za wszystko - odpieram i rozłączam się.

Trzymam telefon w dłoni i czuję pustkę. Nie wiem, co chcę teraz zrobić. Wstaje z łóżka i wchodzę z pokoiku. Wczorajsza noc była inna. Inna niż wszystkie noce. Była tylko moja i Matta. Przy nim czuję się inaczej a inaczej, nie znaczy źle. Chodzi o to, że on mnie akceptuje taką, jaką jestem i nie ocenia. Nawet nie próbuje mnie oceniać. Nie pyta o nic, dopóki mu nie powiem, on po prostu czeka i do niczego nie zmusza. To właśnie w nim kocham, nie ocenia pochopnie. Daje po prostu szansę. Na początku, gdy go poznałam, wydawało mi się, że był zwykłym świnią. Teraz wiem, że miał do tego powód, a ja nie powinnam była go oceniać. Mówią, że nie można oceniać książki po okładce, ale większość ludzi to właśnie robi, a ja należę do tych osób.

- wszystko w porządku? - cieple dłonie ląduje na mojej tali.

- Tak. Rozmawiałam z Mayą - właściwe nie wiem, czemu mu to mówię. Po prostu chyba mam taką potrzebę.

- Myślałem, że już z nią porozmawiałaś - unosi brew ku górze i muska mój policzek. Brawo rób tak dalej, a będę przypominać pomidora - ślicznie się rumienisz - mamrocze.

- Sądziłam, że powinnam jeszcze raz z nią wszystko wyjaśnić. Tak na spokojnie - tłumacze.

- Skoro tak uważasz - wzdycha - chodź, idziemy już na plażę - bierze mnie za rękę.

Mała chyba już zaczęła się do niego odzywać, bo ma o wiele lepszy humor niż wczoraj. Ubrana jest w delikatnie rozmów sukieneczkę i w tym kolorze ma również japonki. Wygląda przesłodko. Nie mogę się na nią na patrzeć, uwielbiam uśmiech na jej dziecięcej twarzyczce i oczka, które potrafią rozjaśnić cały świat.

- To, co mała idziemy na lody? - pytam, delikatnie biorąc ją za rączkę.

Wychodzimy z domku. Słońce grzeje do takiego stopnia, że zaraz się roztopię albo jednak nie. Promienie słoneczne tego nie zrobią, a Matthew owszem. Pewnym ruchem splata nasze dłonie, tak jakby robił to od wielu lat. Podoba mi się to. Zerkam na nasze dłonie i nie mogę powstrzymać uśmiechu.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Where stories live. Discover now