Rozdział 36

2K 105 33
                                    

Emma

- Dasz sobie rade? - Mark upewnia się. No tak pewnie boi się, że będzie mnie zaraz musiał zbierać ze szpitalnych kafelków. Kiwam głową na potwierdzenie i wysiadam.

To tylko lekarz, a stresuje się, jakbym miała iść na egzamin. Nerwowo wygładzam bluzkę i biorę głęboki oddech. Wszystko będzie dobrze. A co jeśli coś sobie uroiłam i nie jestem w żadnej ciąży? Dobra może ciut za bardzo panikuję. Wchodzę do szpitala i dociera do mnie ten sam zapach co zawsze. Mieszanina jakichś lekarstw i środków zapachowych. Okej to jest okropne połączenie. Obiecuje, że zaraz puszczę pawia na te zielone kafelki. Idę korytarzem, który oświetla się coraz bardziej z każdym moim krokiem. Siadam przed gabinetem obok jakiejś ciężarnej kobiety. Wygląda na zmęczoną i jednocześnie szczęśliwą. Po jej brzuchu mogę poznać, że jest już w zaawansowanej ciąży. Ja też tak będzie wyglądać. Trochę mnie to przeraża. Kobieta gładzi swój brzuch, a ja nie wiem, dlaczego, ale nie potrafię odwrócić od niej wzroku. Lekko uśmiecha się pod nosem i chyba zauważa, że się na nią gapię. Odwraca wzrok w moją stronę, co sprawia, że swój natychmiastowo spuszczam na podłogę.

- To już szósty miesiąc - uśmiecha się. Wygląda na młodą, a nawet bardzo. Może jest ode mnie ciut starsza, ale na pewno nie wiele - to chłopiec.

- Gratuluje - odwzajemniam uśmiech. Pewnym ruchem bierze moją dłoń i przykłada do brzucha. Patrzę na nią zdezorientowana.

- Kopnął. Czujesz? - patrzy na mnie z nadzieją, że też to czuję i faktycznie tak jest. Czuję, że ono faktycznie kopie.

- Tak - czuję lekkie spięcie. Jest strasznie dziwnie, a zarazem wspaniale. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji.

W pewnym momencie wychodzi doktor, a właściwie lekarka. W pierwszej chwili jej nie poznaję. Patrzy na mnie dużymi oczami, jakby była w szoku, ale chyba pozytywnym. Chwilę przygląda mi się, usta układając w cienką linię, pokazując, że nad czymś myśli. Wkrótce szybko odwraca wzrok do kobiety, z którą przed chwilą zamieniłam kilka słów. Obie znikają za drzwiami. To Claudia. Pracuje jako pani ginekolog. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego. Teraz mam jeszcze większą ochotę stąd uciec. A mogłam nie iść w ciemno, tylko zobaczyć kto tu się tym zajmuje. Nie to, że nie chce tego spotkania. Po prostu czuję się dziwnie. Wiem, że minęło sporo czasu, ale odkąd ją zobaczyłam po raz ostatni, zachowałam się jak kretynka.

Kiedy przychodzi kolej na mnie, wstaje i automatycznie się spinam. Kobieta wychodzi ze zdjęciem USG, mając łzy szczęścia w oczach. Patrzę na Claudię, nie wiedząc jak się zachować. Ona jedynie wpuszcza mnie do środka gestem ręki, wcale nie zaczynając, jakiej kolwiek rozmowy. Gabinet jest inny niż wszystkie. Jest przyjazny i może mniej mroczny od korytarza, którym szłam zaledwie kilkanaście minut temu. Ściany są beżowo białe, a podłoga jest z jasnego drewna. Za każdym razem, gdy byłam, w jakim kolwiek gabinecie zawsze były kafelki. Na ścianach wiszą różnego typu plakaty związane z macierzyństwem i innego to typu rzeczy. Siadam na miejsce, przed byłą przyjaciółką, zamiast zacząć rozmowę rozglądam się po gabinecie. Zielone kwiatki widnieją na czystych, białych parapetach. Ciekawe kto tutaj sprząta i czy ona sama urządzała ten gabinet. Mój wzrok oblewa całe pomieszczenie tylko nie ją.

- Jeśli chcesz, mogę załatwić ci innego lekarza - odchrząkuje, zagłuszając ciszę.

- Nie. Nie ma takiej potrzeby - tym razem udaje mi się zatrzymać na niej wzrok i go nie odwrócić. Przyglądam jej się i chce wychwycić jakiś szczegół, który się w niej nie zmienił.

- Na pewno? - upewnia się - nie chce, abyś się źle czuła - mówi z lekkim uśmiechem. Kiwam głową na potwierdzenie i teraz wiem, co nastąpi.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Where stories live. Discover now