Rozdział 11

3.5K 155 30
                                    

Matthew

Budzą mnie promienie słońca, które przebijają się przez okno w moim pokoju. Mimowolnie przecieram twarz dłońmi i otwieram oczy. Ciche tykanie zegarka roznosi się po pokoju. Jest cisza i makiem zasiadł. Powoli siadam na skrawku łóżka i sięgam po telefon, który znajduje się na nocnym stoliku obok.

— Tatusiu zrobisz coś do jedzenia? Jestem głodna — moja córeczka zagląda do pokoju. Gdy widzi mnie siedzącego na łóżku, rzuca mi się na szyje — kocham cię tatku — szept a swoim dziecięcym głosikiem, a ja delikatnie przyciągam ją do siebie i przytulam. Za każdym razem, gdy to robię, czuję, jej matkę. Może dlatego, że obie są tak do siebie podobne?

— Chodźmy — całuje ją w główkę i podnoszę się z łóżka. Maluch wybiega z pokoju i niczym huragan zbiega na dół — płatki? — pytam, unosząc jedną brew do góry z ciepłym uśmiechem. Kiwa ochoczo głową.

Sięgam po małą białą miseczkę i kładę ją przed nią razem z paczką płatek. Wsypuje zawartość opakowania do miseczki i uważnie mi się przygląda.

— Tato, a jaka była mama? — pyta. Czuje, jak nogi się pode mną uginają. Nic nie odpowiadam, tylko wyciągam karton z mlekiem i wlewam do rondla.

Kiedy mleko jest już zaparzone, w ciszy wlewam do miski i rzucam ciche smacznego, po czym całuje jeszcze raz w czubek głowy. Widzi moją słabość. Zresztą to tylko dziecko miała prawo zapytać o matkę. Przyjdzie czas, że jej o tym powiem. Ale jeszcze nie teraz... Jeszcze nie teraz.

Do Emmy: Hej miałabyś ochotę się dzisiaj spotkać?

W zasadzie nie wiem czemu, to napisałem. Te słowa same ze mnie wypłynęły, a strach, że może się nie zgodzić, nagle mną zawładnął.

Od Emmy: o której?

No takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Spodziewałem się odpowiedzi "żartujesz?" czy coś w tym stylu, a otrzymuje zupełnie co innego.

Do Emmy: pasuje ci 16:00?

Momentalnie spinam się na myśl, że może jednak odmówi.

Od Emmy: okej niech będzie :)

Uśmiech wstępuje na moją twarz. Po raz kolejny na widok sms"a od niej uśmiecham się. Czy to dziwne? Może i tak, ale nie dla mnie.

— Mała zawiozę cię dzisiaj do babci. — Kucam przy niej. Przestaje jeść i patrzy na mnie — chciałbym się dzisiaj spotkać z Emmą — dodaje.

— A czemu nie mogę z wami? — pyta zawiedziona.

— Słoneczko obiecuje, że jutrzejszy dzień spędzimy razem. — Obiecuje z troskliwym uśmiechem, który mimowolnie wkrada się na moją twarz.

Kiwa głową i mocno mnie przytula. Powoli wstaje i miseczkę po płatkach wkładam do zmywarki. W tej chwili zdaje sobie sprawę, że jestem jeszcze w pisanie. Zastawiam zmywarkę i idę sie ubrać. Po jakimś czasie wychodzę z łazienki ubrany w luźną koszulkę i krótkie wojskowe spodenki.

— Katy ubierz się, bo przemarzniesz w tej piżamie — mówię.

— No już — wstaje leniwie i cicho ziewa. W telewizji lecą jej ulubione kreskówki.

— Zaraz sobie z powrotem będziesz oglądać — odpieram i podaje jej świeże ubrania.

Całe popołudnie rozmyślam o spotkaniu z Emmą i o tym, aby wymyślić coś oryginalnego. Kino odpada, kolacja przy świecach jest zbyt przewidywalna. Chcę wymyślić coś, co ją zaskoczy, coś, co zapamięta na długo. Zawożę małą do mojej mamy, która i zwykle zrobi mi przesłuchanie. Kocham ją, ale jak włącza jej się tryb dziennikarki, to zamierzam z tego domu wyjść czym prędzej. Uśmiecham się pod nosem, poprawiając lusterko. Mała siedzi i obserwuje jadące samochody obok. Jest taka bystra, zaradna, a dobro z jej małego serduszka bije na kilometr. Wysiadam z auta i odpinam ją z fotelika.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Where stories live. Discover now