- Na pewno dobrze się czujesz? - pyta, parkując koło galerii.

- Tak - poprawiam szybko włosy i opuszczam samochód.

Krążymy po tej galerii już jakieś te godziny. Oczywiście mnie już bolą nogi w tych szpilkach. Kurcze, po co ja brałam te cholerne szpilki do zwyklej galerii? Sama se odpowiedz idiotko. Kłócę się z myślami i ciągnę ze sobą jakieś cztery torby ubrań. Zresztą Clara nie jest lepsza, bo ona ma tego dużo, dużo więcej. Na końcu przystajemy przy jednej z kawiarni.

- Może na chwilę odpoczniemy? Mam ochotę na jakieś dobre cistko - boże nareszcie! Kiwam ochoczo głową i od razu zajmujemy miejsce przy stoliku.

Kiedy podchodzi do nas kelnerka, obie składamy zamówienie. Clara zamawia jakąś szarlotke i deser lodowy plus jakiegoś sernika. Patrzę na nią jak na wariatkę. Ja za to zamawiam ciasto orzechowe.

- No co? Jem za dwoje - uspawiedliwia sie unosząc ręce do góry w geście obrony - powiesz mi wreszcie, o co chodzi? - pyta.

- Nic się nie dzieje - zaprzeczam.

- Przecież widzę Emily - mówi niemalże przekonana swoich słów w stu procentach - chodzisz jakaś struta, masz głowę w chmurach i czasami nie kontaktujesz - ma racje. Ma cholerną rację.

- Matt nie odzywa się od wczoraj. Ciągle jest poczta głosowa, a teraz to wyświetla mi się, że jego telefon jest wyłączony. Boję się, że coś się stało i... - mówię wszystko z taką prędkością, jakbym miała zaraz utracić dostęp do powietrza.

- Wow - patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami - nie wiedziałam, że kiedyś będziesz się tak przejmować. Zwłaszcza facetem

- Uwierz mi, że ja nawet nie wiem co się ze mną dzieje. Czuję się przy nim kochana. Gdy jest obok mnie, odczuwam dziwne mrowienie w różnych częściach ciała, a gdy mnie całuje, to mogłabym spokojnie odlecieć - patrzę na nią spanikowana, a ona tylko się uśmiecha - co jest ze mną nie tak? - pytam żałośnie.

- To są motylki Emily. Czujesz je za każdym razem, gdy on przy tobie jest. To normalne - uspokaja mnie, a moje serce zaczyna szybciej bić. Czuję, że się rumienię. Boże to żałosne. Zachowuje się jak idiotka. A może to normalne?

Matthew

Mimo że otwieram oczy, nie mam siły. Usycham na nowo. Usycham z tęsknoty wywołanej bólem. Bólem o stracie ukochanej osoby. Osoby, który była no promykiem, sercem i duszą. Zabrała me serce ze sobą do grobu i pozwoliła mi odejść duszą razem z nią. Wszystko się zmieniło. Zmieniło się to, że pozwoliłem zaufać sobie innej kobiecie. Gdy moje serce było już martwe, ona je ożywiła. Dała mu drugie życie. Pomalowała na nowo moją duszę barwami, a serce odmieniła swoimi delikatnymi jak płatek śniegu pocałunkami. Dzisiejszy dzień jest jak strzała przyprawiająca mnie o tysiące wspomnień za każdym kolejnym razem strzelająca w każdy skrawek mojego serca. Moje ciało przechodzi dreszcz, a jednocześnie odrętwienie. Jestem i kłoda. Kłoda usychająca z tęsknoty i pełna bólu. Kolejna rocznica śmierci mojej żony. Osoby, którą kochałem, a jednocześnie nienawidziłem. Ale czy można wybaczyć człowiekowi zdradę? Można, ale tylko wtedy, gdy tą osób kochasz. Kochasz i pozwalasz jej odejść. Jak nigdy nie przestałem kochać i nigdy nie pozwoliłem jej odejść. Minęło tyle lat, a ja nadal nie potrafię wybaczyć. Nie potrafię, bo nie przeczytałem tego cholernego listu. Ale kto chciałby czytać list z wiadomością od osoby, która umiera i się z tobą żegna? Tak wyglądało moje życie. Wieczna rozpacz i odrętwienie. Teraz stoję przed lustrem i starannie podciągam krawat do szyi i przeglądam się w lustrze. Biała jak papier koszula opina moją klatkę piersiową, a niebieskie dżinsy są starannie dopasowane. Delikatnie przesuwam dłonią po mojej brodzie i dostrzegam lekki zarost, mimo to nie zamierzam go zgolić. Przeczesuje włosy ręką i biorę gwałtowny oddech. Wychodzę powoli z sypialni, a moje mięśnie mimo woli napinają się.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz