Gigolo Under The Tractor || Mark x Michizou

306 10 16
                                    

Ja... nie do końca mam pojęcie co to jest i wiem że pewnie nie takiego rodzaju tekstu wszyscy się spodziewali, no ale na moment wracając do mojego początkowego stylu pisania (komedia, dużo seksu i alkoholu), przedstawiam wam opowiadanie inspirowane (podobno!) prawdziwymi zdarzeniami, które jest także prezentem dla mojej jakże niezastąpionej bety Dildor_Dostoyevsky i naczelnego Szmatocwela. Nie przedłużając, zapraszam do ficzka o niezwykle rudym snajperze i jego rudym kompanie z plastrem na nosie.
UWAGA: Tekst z ograniczeniem wiekowym (tak jak ostatnio głębszych opisów nie ma, ale jest w chuj przekleństw) młodszych czytelników proszę więc o opuszczenie sali.

~~~~~

Strzelnica była miejscem, gdzie spotykali się najczęściej trenujący po godzinach policjanci, członkowie kółka strzeleckiego... albo duet młodych, rudowłosych chłopaków. A mowa tu o Marku Twainie i Tachicharze Michizou; obaj mieli po dwadzieścia dwa lata i obaj namiętnie uwielbiali strzelać, chociaż sprzęt, jaki wybierali, był naprawdę różny, ponieważ Mark lubował się w snajperskich karabinach, a Tachichara w bardziej poręcznych, mniejszych maszynach.
Tego dnia obaj spędzali popołudnie w swoim ulubionym miejscu, kiedy rudowłosy Amerykanin wpadł na iście genialny pomysł.

"Michizou, zróbmy sobie konkurs. Ten kto wygra dostanie noc z dziwką, opłaconą przez przegranego."

"Piłeś?" zapytał po usłyszeniu wypowiedzi drugiego Japończyk.

"Jestem całkowicie trzeźwy. To jak, stoi?"
mówiąc to, Twain wyciągnął w stronę towarzysza dłoń. Ten, po chwilowym zawahaniu, uścisnął ją dość mocno.

"Niech wygra najlepszy, czyli ja. Już możesz szykować pieniądze, żółtku" rzucił Mark.

"Tą snajperkę to ty sobie możesz co najwyżej w dupę wsadzić, bo strzelać to się tym raczej nie da. I ty chcesz ze mną wygrać? Dobre sobie!" odrzekł ze złośliwym uśmiechem Michizou.

"Wolałbym ją tobie wsadzić tak właściwie"

odciął się Amerykanin, przeładowując broń "No chyba że mam ci wsadzić co innego?"

Na te słowa Tachichara prychnął z pogardą, powtarzając czynność drugiego. Przywykł już do ich głupkowatych konwersacji, chociaż na początku było dość niezręcznie.

"Chciałbyś" rzucił tylko, po czym wystrzelił w stronę tarczy.
~~~
"Kurwa!" rozległo się po hali, kiedy zakończyli rywalizację. Po zobaczeniu wyników, to z ust Marka wyleciała wiązanka przekleństw zaczynająca się powyższym wyrażeniem.

"I co, Marky, bez swojej zdolności chuj a nie strzelasz" ze śmiechem rzucił Tachichara.

"Zamknij ryj bo ci zaraz dam prawdziwy powód do noszenia tego plastra!" odgryzł się Twain, chociaż w kąciku jego ust błądził niesforny uśmieszek. Zaraz też dodał:

"Twoja nagroda będzie czekać przy ciągniku za budynkiem. Masz dwadzieścia minut, a jak się spóźnisz to sam się zabawię" po czym wyszedł.
Tachichara nie mógł powstrzymać diabelskiego uśmieszku.
~~~
Nie tego się spodziewał, to było pewne. Myślał bardziej o seksownej, długonogiej brunetce, od biedy blondynce, lecz zdecydowanie nie o TYM. A czymże było owo TO? Otóż był nim półnagi Twain, ubrany jedynie w swoją rozpiętą koszulę, rozłożony na masce ciągnika, ze swoim durnowatym uśmieszkiem na twarzy.

"Ne, snajper od siedmiu boleści, zapnij sobie koszulę, bo się przeziębisz. A teraz wypierdalaj i dawaj nagrodę" rzucił nie całkiem poważnie.
Na to Mark, z jeszcze większym uśmiechem, zalotnie odparł:

"Ja jestem twoją nagrodą, żółtku."
Tachichara przez moment stał w osłupieniu, a jego zdziwiona mina wprawiała Twaina we wspaniały, szampański wręcz nastrój. Jakie było jego zdziwienie, kiedy Tachichara nagle podszedł do ciągnika i zdjął koszulkę mówiąc tylko
"Oh, spoko" po czym złączył ich usta w dość brutalnym pocałunku. Mark jednak wyrwał mu się, przytrzymując jego twarz z dala od swojej własnej.

"Co do chuja, Michizou?!"

"Obiecałeś mi nagrodę, ale jak widać nie stać cię na prawdziwą dziwkę, więc wolisz dać dupy sam. Jak szlachetnie, nie spodziewałem się po tobie aż takiego zaangażowania w dotrzymywanie umowy, Marky."
Rudowłosy znów próbował pocałować drugiego, kiedy jednak ten znów odwrócił twarz, wyszeptał:

"Tylko mi nie mów że się boisz, chojraku"

"Wspaniały Twain niczego się nie boi, żółtku" odrzekł tak samo cicho Twain, łącząc ich usta i przyciągając towarzysza bliżej. Pocałunek przybrał na sile i intensywności, kiedy Tachichara wsunął swoje dłonie pod koszulę Marka i wczepił brutalnie paznokcie w jego skórę. Twain syknął w usta drugiego.

"Chuju, zostaną mi ślady"

"Trzeba było kurwę wynająć" zripostował go Michizou. Twain jęknął mu w usta, kiedy zimna dłoń znalazła się na jego kroczu. Amerykanin uśmiechnął się zawadiacko.

"Tak mi stanął, że niedługo będziesz mógł go kontrolować swoją zdolnością" towarzyszył temu ochrypły śmiech i załamanie ze strony Michizou, który tylko z niedowierzaniem pokiwał głową.
"Idiota."
~~~
Blisko dwie godziny później oboje podziwiali zachód słońca, leżąc półnadzy na kurtce Michizou. Twain zaczął lekko wodzić dłonią po twarzy Tachichary, a kiedy Japończyk zwrócił na niego swój wzrok, rudowłosy rzucił tylko:

"Dupa mnie przez ciebie boli" po czym odwrócił się do niego plecami.

"Kto tu komu wsadzał, debilu." odpowiedział mu, a kiedy został mu pokazany środkowy palec, ponownie zwrócił wzrok w kierunku horyzontu.

Żigolaki i Pijaki || bsd fanficsWhere stories live. Discover now