A Man Called Sorrow || Chuuya x Dazai

389 18 12
                                    

Mam poniekąd wątpliwości co do publikowania tego tekstu, ale raz się żyje. Ficzek o Chuuyi w kimonie napisany późno w nocy na trzeźwo poniżej, a tutaj przeprosiny dla mojej bety zabijSB33 za zszarganie jej psychiki niepoprawioną wersją tego tekstu. I jeszcze oznaczę moją drogą Lenda24 bo lubi soukoku.
Tekst dla dojrzałego czytelnika, wprawdzie dokładnych opisów nie ma ale dzieci nadal nie powinny tego czytać.

Miłej zabawy~

_____

Pokój wypełniał gęsty dym, unoszący się z dogasającego już kadzidełka stojącego na stoliku

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pokój wypełniał gęsty dym, unoszący się z dogasającego już kadzidełka stojącego na stoliku. Podłoga zaśmiecona była butelkami po winie i opakowaniami od sushi kupowanego na wynos.

Wonny patyczek wypalił się, a jego spopielone szczątki upadły do glinianej miseczki, wzbijając w powietrze odrobinę jaśminowego zapachu. Za oknem zamiauczał spłoszony czymś kot.

Na futonie znajdującym się w głębi pomieszczenia coś się poruszyło. Spod brązowego koca wyłoniła się najpierw głowa pełna rudych, lekko poplątanych loków, a następnie reszta ciała, przyobleczona w czerwoną yukatę zdobioną wzorem różowych kwiatów wiśni. Delikatny materiał zsunął się z prawego ramienia jego właściciela, kiedy ten, podparwszy się ręką, podniósł się do pozycji siedzącej. Wolną dłonią odsunął z twarzy niesforne kosmyki, po czym zasłonił nią lekko opuchnięte oczy, gdy promienie słońca przebijające się przez okno dotarły do nich. Musiało być już około południa.

Westchnął, zdając sobie sprawę z bólu głowy. Ewidentnie męczył go kac. Przez głowę przeleciały mu wspomnienia z poprzedniej nocy i jakby bezwiednie, jego wzrok skierował się na stojący niedaleko wazon z kilkoma kwiatami kamelii; prezent z wczorajszej nocy.

Opadłszy na poduszki, przymknął powieki, zatracając się we wspomnieniach...

~~~

Zgiełk miasta nocą nie należał do jego ulubionych dźwięków, ale Chuuya wiedział, na co się pisze, wychodząc wieczorem ze swojego mieszkania. Z niezwykłą zwinnością manewrował pomiędzy nadchodzącymi ze wszystkich stron ludźmi, by uniknąć zderzenia.

Było niezwykle ciepło, chociaż wiał lekki wiatr, który rozwiewał i tak już nieułożone włosy mężczyzny.

Rudowłosy nie miał właściwie pojęcia, dokąd zmierza. Liczyło się tylko, żeby był tam dobry alkohol.

Tak znalazł się w barze niedaleko swojego miejsca zamieszkania. Było to miejsce raczej ciche, chociaż klientów o tej porze nie brakowało, wszyscy jednak zajmowali się swoimi sprawami; niektórzy rozmawiali, większość jednak upijała ze szklanek napoje, lub wypalała papierosy, co chwila wypuszczając ustami dym.

Chuuya podszedł do baru i usiadł przy jednym z krzeseł. Zamówił sake, a gdy otrzymał trunek, jednym haustem wychylił porcję, po czym otarł usta wierzchem dłoni. Napełnił naczynie ponownie i już miał zabierać się za wypijanie zawartości, kiedy z lewej strony doszedł go lekko zachrypnięty, przesiąknięty ironią głos.
"Chuuya, upijasz się w barze w środku tygodnia?"
Od razu rozpoznał jego właściciela.
"Nie twój zasrany interes, Dazai."
Na te słowa wspomniany wcześniej mężczyzna zaśmiał się.
"Oi, Chuuya, nie bądź taki agresywny..."
Rudowłosego irytowała sama obecność Osamu. Z drugiej jednak strony, tej, do której nigdy nikomu by się nie przyznał, potrzebował jej.

Popatrzył na niego znad wypełnionego alkoholem naczynia.

Do łóżka nie poszli pod wpływem, żaden z nich bowiem nie wypił na tyle dużo, by stracić głowę. Była to ich świadoma, aczkolwiek niezbyt przemyślana decyzja.

Chuuya jęknął, kiedy zimna dłoń Dazaia wsunęła się pod górną część jego kimona, dotykając rozgrzanej skóry. Brunet tylko przywdział na twarz półuśmiech, kiedy ponownie zaczął masakrować usta drugiego pocałunkami.

Kochali się niezbyt gwałtownie, aczkolwiek niecałkiem też delikatnie; obu z nich to jednak pasowało. Ich dłonie błądziły po zatraconych w euforii doznań ciałach, okazjonalnie zatrzymując się na policzkach bądź we włosach. Obaj oddychali ciężko, patrząc sobie wyzywająco w oczy, jakby prosząc o więcej. Czerpali z całego tego wydarzenia przyjemność zdecydowanie większą, niż powinni.

Osamu opuścił mieszkanie rudowłosego wcześnie rano, wcześniej spędzając kilka minut w ciszy, by móc podziwiać piękno, jakim emanował śpiący mężczyzna.
Jego rude włosy lśniły w blasku wschodzącego słońca, tak samo jak niezwykle blada, aczkolwiek miękka skóra. Do pełni szczęścia Dazaiowi brakowało tylko widoku błękitnych oczu Nakahary, musiał jednak zadowolić się widokiem, jaki roztaczał się przed jego oczami, gdyż nie zamierzał budzić niższego mężczyzny.

Obaj czuli wewnętrzną gorycz pewnego rodzaju, gdyż już wiele razy przysięgali, iż nie zrobią tego nigdy więcej. Byli chyba jednak zbyt słabi, albo zbyt mocno potrzebowali siebie nawzajem, by tej przysięgi dochować.

~~~

Chuuya, otworzywszy ponownie oczy, powrócił do teraźniejszości. Dazai był tylko cieniem z przeszłości, nic dla niego nie znaczył.

Ale czy było to prawdą... tego nawet młody mafiozo do końca nie wiedział. Lub wiedział, lecz nie chciał przyjąć tego do wiadomości.

A we wnętrzu jego osoby zakwitał niczym delikatny kwiat, najczystszy rodzaj smutku.

Żigolaki i Pijaki || bsd fanficsWhere stories live. Discover now