Rozdział 51

1.6K 62 37
                                    

Perspektywa Alexy:
- Zabije Cię - warknęłam cicho do Deana. Siedziałam na jednej z belek kilka metrów nad ziemią.
- Nie moja wina, że zepsuli - odpowiedział równie cicho. Wywrócilam oczami. Idiota.
- Oni? Takie rzeczy trzeba przewidzieć! - warknęłam wściekła i uderzyłam dłonią w belkę.
Bella wydała cichy trzask, a Dean zakrył dłonią twarz. Wyjrzałam żeby spojrzeć w dół. Większość patrzyła teraz w górę dosłuchując, skąd dobiegł dźwięk.
Zaczęłam wycofywać się do cienia, ale wtedy belka wydała kolejny trzask. Zaklnęłam pod nosem.
Nie wierzę.
Spojrzałam na Deana, ale on tylko wzruszył ramionami.
Nagle otworzyły się drzwi i na chwilę wszyscy spojrzeli w ich stronę.
Dean wyciągnął rękę żeby mnie złapać, a ja szybko skoczyłam przy okazji chwytając jego dłoń.
- Musimy stąd zejść. Przeszukają te belki - stwierdziłam szeptem.
- Najpierw wyprowadzą ludzi. Możemy wmieszać się w tłum. - Wskazał na resztę niepotrzebnych żołnierzy.
- To nie wyjdzie. - Pokręciłam głową.
- Trochę wiary, Stark. - uśmiechnął się zadziornie, na co wywrociłam oczami.
Kiedy na dole zarządzili odwrót, powoli zsunęliśmy się na ziemię i dołączyliśmy do tłumu.
Dziwne, że się nie zorientowali.
Szliśmy tak za nimi, aż przy wyjściu z bazy strażnik pytał o papiery.
- Nie mamy papierów. To koniec - mruknęłam do Deana.
Po chwili przyszła nasza kolej. Patrzyłam na strażnika, a potem szybko spojrzałam na Deana.
- Wiej - usłyszałam tylko i oboje rzuciliśmy się do ucieczki. Biegliśmy korytarzami, aż zapędzili nas w ślepą uliczkę.
Zrezygnowana szybko dotknęłam słuchawki w uchu.
- Wsparcie prosimy. Fury wie kogo wysłać - powiedziałam. Nie usłyszałam odpowiedzi. Tarcza szczędzi słowa. Zauważyłam, że Dean wyciąga pistolet.
- Nie zabijesz ich wszystkich - stwierdziłam.
- Daje ci czas - mruknął, przeładowując broń.
- Na co czas? - zdziwiłam się. Co on gada?
- Taka forteca nie może mieć uliczek bez wyjścia. Musi być jakieś przejście czy coś. Jesteś mądra to to znajdź. Kupię Ci czas - oznajmił, po czym rozległy się pierwsze strzały. Rozejrzałam się, obejrzałam sufit - nic. Obadałam ściany, ale też bez skutku. Jednak wiedziałam, że Dean ma rację. Tu musi coś być. Oparłam się o tylną ścianę i usłyszałam cichy przeskok. Mechanizm?
Uderzyłam plecami o ścianę i mechanizm zaskoczył.
- Dean! - krzyknęłam, ale nie usłyszał przez huk wystrzałów. Pociągnęłam go za pasek od spodni i wciągnęłam do kryjówki. Drzwi zamknęły się i uzbroiły.
- Gdzie jesteśmy, mądralo? - zapytał, rozglądając się. Sama też się rozejrzałam.
W pomieszczeniu było słabe, niebieskawe światło. Podświetlone były tylko gabloty z jakimiś dziwnymi przedmiotami. Nacisnęłam jeden z licznych przycisków na ścianie, włączając jasne, białe światło.
Chwilę stałam, przyzwyczajając wzrok, po czym podeszłam do monitorów, stojących w centrum pomieszczenia.
- Chyba nie tylko Tarcza interesuje się kosmosem - mruknął Dean. Obróciłam się i zobaczyłam, że przygląda się przedmiotowi w gablocie. - Co to jest, do cholery? - patrzył na niebieski, świecący, mały kryształ. Zaczęłam grzebać w komputerach.
- Odłamek asteroidy - stwierdziłam, zagłębiając się w akta.
- Tej, która spadła niedawno na ziemię? Stark i rzesza naukowców ją badają. Nawet Banner - spojrzał na mnie.
- To ta sama asteroida - mruknęłam. Wszystkie dane zrzuciłam na mikrodysk. Chwyciłam małe, metalowe pudełko i szczypce. Chwyciłam nimi odłamek i schowałam do pudełka.
- Mamy dodatkowe informacje. Jeszcze nasz feralny pendrive - westchnął mój partner. Fuj jak to okropnie brzmi.
- Jest w pomieszczeniu, w którym byliśmy na początku.
- Nie mamy jak stąd wyjść. Jest problem. - Dean przegrał twarz dłonią.
Nagle usłyszałam w słuchawce głos Aidena.
- Gdzie potrzebujecie to wsparcie? - zapytał.
- Kochany! Jesteśmy zamknięci w rezerwowym pokoju. Prawdopodobnie jest tu wyjście na zewnątrz, ale jeszcze nie wiemy gdzie. W środku został ten cholerny pendrive, musimy po niego wrócić - odpowiedziałam.
- Wejdziemy od środka i oczyścimy teren. Wy znajdźcie pendrive. Spotkamy się na zewnątrz.
- Oczywiście, szefie - odparłam. W słuchawce usłyszałam cichy śmiech.
- Mamy wsparcie? Czyli nie umrzemy? - Dean zaczął się rozglądać.
- Nie dzisiaj. Musimy znaleźć wyjście i pendrive. Resztą zajmie się wsparcie. - Zaczęłam obmacywać ściany.
- Szyb wentylacyjny. Nie widząc nic innego - westchnęłam na te słowa. Chłopak ustawił stół pod klapą i ją wyrwał. Podciągnął się i wszedł do środka. Chwilę później wyciągnął do mnie rękę, a kiedy ją chwyciłam, wciągnął mnie do środka szybu.
Dosyć długo szliśmy na czworakach, szukając dogodnego miejsca na wyjście. Po jakimś czasie zobaczyłam pod nami pusty pokój z otwartymi drzwiami.
- Chyba pusto. Możemy skakać - mruknęłam. Dean wyrwał klapę. Zeskoczyłam na ziemię, cudem się nie łamiąc. Co jest z moją równowaga?
Wyszliśmy z pokoju i zaczęliśmy szukać tego pierwszego.
Po długim czasie zrezygnowałam.
- Aiden gdzie jesteście? - zapytałam słuchawki.
- Na zewnątrz. Macie pendrive?
- Problem w tym, że nie możemy znaleźć tego pokoju, w którym był. Nie znajdziemy go - westchnęłam.
- Nie poddawajcie się. Próbowaliście zejść do piwnic?
- Tam nas chyba nie było... chyba - zamysliłam się.
- Wejdźcie na ostatnie piętro. Może tam - poradził. Westchnęłam. Powlekliśmy się na samą górę.
- Mam dość tego zadania. Nigdy więcej - mruknęłam zła.
- Zgadzam się - odpowiedział Dean, ku mojemu zdziwieniu.
Przegrzebaliśmy całe piętro. Tylko jeden pokój był zamknięty. Obojgu nam już nie chciało się bawić w wytrychy. Chłopak wywarzył drzwi. Ku naszej uldze pendrive leżał na stole. Chwyciłam go, a w tym momencie pojawił się jakiś roztrzęsiony mężczyzna z pistoletem skierowanym w moją stronę. Dean wycelował od razu.
- Nie wiesz jaką odpowiedzialność spadnie na twoje barki, dziewczyno. On wrócił...
- Kto wrócił? - zapytałam zaciekawiona.
- Pendrive jest... - nie zdążył skończyć, bo Dean wystrzelił i go zabił.
- Idioto!! - wrzasnęłam.
- Pierdolił głupoty - wzruszył ramionami.
Usłyszałam mnóstwo biegnących kroków. Spojrzałam na okno i podbiegłam do niego.
W filmach skoki z okien zawsze działają, a tu jest otwarta woda...
- Skacz! - warknęłam i skoczyłam prosto do wody. Kij wie czy to morze czy co. Kiedy spadałam uświadomiłam sobie, że nie umiem pływać. Świetnie. Przynajmniej nie umrę w bazie wroga.
Zacisnęłam powieki i wzięłam głęboki wdech.
Chwilę później poczułam zimno wody.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Where stories live. Discover now