Rozdział 34

1.7K 101 18
                                    

Perspektywa Alexy
Jak zawsze siedziałam w pracowni i gadałam skład śliny jakiegoś monstrum. Myślami ciągle uciskałam do dnia wczorajszego. Jemu było pewnie trochę... no... źle? Przykro?, że nie chciałam ale... poważnie na pierwszej randce? I to w kinie? Przy ludziach? No sorry ale jakieś swoje morale mam. Poza ta sytuacja... było... Tak cudownie... uśmiechnęłam się do siebie. Dzisiaj już znowu miałam białe włosy i niebieskie soczewki. Mocny makijaż zrobiłam dopiero przed chwilą.
- zgodność materiału genetycznego - oznajmił Jarvis wyrywając mnie z zamyślenia. Podniosłam głowę i spojrzałam na dwa poligraficzne DNA.
- czyli... to to samo... ktoś specjalnie mutuje komórki... tylko po co? - znowu się zamyśliłam a po chwili poczułam lekkie objęcie w talii i ciepły pocałunek na policzku.
- włamanie - zaśmiałam się rozluźniając w jego ramionach
- mi wolno - szepnął i podgryzł moje ucho.
- hmmm... no nie wiem... nie wiem... - mruknęłam kołysząc się delikatnie razem z nim.
- panno Stark... wezwanie. - oznajmił Jarvis psując piękna chwilę. Westchnęłam. - z Aidenem - dodał po chwili a chłopak znowu pocałował mnie w policzek z tą swoją delikatnością... ah... kocham to... Jednak tym razem pocałunek był bardziej czuły. Mruknęłam cicho na ta pieszczotę.
- Aiden... musimy się zbierać... potrzebują nas... - wymruczałam.
- a miałem taką ochotę na Ciebie, słońce... - westchnął i puścił mnie z żalem. Odsunął się. Rzuciłam mu miecz a sama ubrałam pseudo zbroję.
- helikopter - powiedziałam.
Po chwili byliśmy już na miejscu.
No może trochę dłuższej chwili...
Jak zawsze... oni spieprzyli sprawę a teraz my mamy to naprawić. Heh.
- Aiden! Idę do środka! Pomóż im tutaj! - krzyknęłam a chłopak kiwnął głowa. Wbueglwm do środka. Było tu dziwnie pusto... podejrzane... Obeszłam magazyn do okoła. Nic. Pusto. Już kierowałam sie do wyjścia kiedy ktoś się na mnie rzucił. Zaczęłam walczyć ale było ich zbyt wielu. Skąd oni się tu wzięli?! Mimo że miałam zbroję, To nie była ona taka jak u Starka. Tym razem założyłam czarny kombinezon z ukryta bronią. Walczyłam z całych sił ale niestety nie miałam szans. Chwycili mnie mocno i przyłożyli coś do ust i nosa. O nie! Tylko nie to! Szarpałam się jeszcze trochę ale po chwili poczułam, że chce mi się spać. Sen zawładnął całym moim ciałem chociaż rozsądek krzyczał żeby walczyć dalej. Powieki same opadły mi na oczy i... zasnęłam. Przed zaśnięciem słyszałam tylko ciche pikanie zegarka na mojej ręce. I... koniec.

Perspektywa Aidena
Kiedy tylko pokonaliśmy już wszystkich, czekaliśmy na Alexe. Długo nie wychodziła. W końcu zrozumiałem, że coś jest nie tak. Wbieglem do magazynu ale było już za późno. Po mojej dziewczynie zostały tylko ślady ostrej walki. Paru przeciwników leżało martwych, inni umierali powoli. Było dużo śladów krwi. Strzępki ubrań rannych i... nóż. Podszedłem do niego. Była to broń jednego z wrogów. Tych, którzy mi ja odebrali. Westchnąłem. Wstałem i zobaczyłem coś wbitego w drewnianą skrzynię. Jedna z tych, które były rozmieszczone w pomieszczeniu. W końcu to magazyn. Mocno wbite. Wyszarpnąłem ostrze i zobaczyłem mały, elegancki grawer.
Symboliczne A.
Symbol Avengers.
Pierwsza litera jej imienia.
Schowałem je i poszedłem do reszty.
- nie ma jej. Uprowadzili ja. - powiedziałam smutnym ale ostrym głosem.
- musimy ja znaleźć. - usłyszałem ostry ton głosu Starka.
- I znajdziemy. - dopowiedziałem. Ogarnęła mnie wściekłość.
Zabije sukinsyna. Jednego po drugim. Każdego.
ZABIJE. ROZUMIECIE? ZABIJE!!

*****
Jestem okrutna ale byłoby za słodko... jeszcze będą słodkie scenki. Dajcie chwilkę 😏❤

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Where stories live. Discover now