Rozdział 7

4.1K 204 7
                                    

Nie wiem przez ile czasu byłem nieprzytomny, ale prawdopodobnie długo. Po odzyskaniu świadomości, zacząłem kręcić się z boku na bok, aż w końcu otworzyłem oczy, mrugając, żeby odpędzić mroczki. Czułem się trochę jak na kacu.
Rozejrzałem się trochę i dostałem szoku. Może jednak jeszcze śpię?
Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się dookoła.
— Gdzie, do cholery, jestem? — zapytałem szeptem sam siebie. Doznałem szoku, kiedy otrzymałem odpowiedź. A jeszcze większym szokiem był fakt, iż głos należał do dziewczyny. O cholera. W co ja się tym razem wpakowałem?
— W Stark Tower. Dokładniej w celi — odpowiedziała na moje pytanie, mimo że nie było skierowane do niej, i stanęła przede mną. Dziewczyna miała długie, białe włosy i niebieskie oczy, kobiecą sylwetkę i była bardzo ładna. Ale to była ta dziewczyna, która mnie najwidoczniej złapała.
— To ty — mruknąłem i popatrzyłem na nią badawczo. To ona ze mną rozmawiała przed czarną dziurą w mojej głowie, więc pewnie to ona była za nią odpowiedzialna..
— Szczerze powiem, że bez tej maskarady na twarzy jesteś naprawdę przystojny — powiedziała z uznaniem, skanując mnie wzrokiem, co było dla mnie dziwne. Nie znam tej laski. Cholera!
— Dzięki? — wydusiłem zaskoczony. Jej słowa nie dość, że zaskakiwały mnie, to jeszcze były co najmniej dziwne.
— Jak się nazywasz? — zapytała dziewczyna. Widocznie lubiła konkrety.
— Po co ci to? — Zabrzmiało to ostrzej niż zamierzałem. Trudno.
Westchnęła.
Oparła się rękami o moje kolana, tak że nasze twarze były stanowczo za blisko. Czułem jej oddech.
— Może nie wygląda, ale usiłuję ci pomóc, więc współpracuj z łaski swojej, dobrze? — Ostra babka. Niech jej będzie.
— Aiden — mruknąłem trochę niepewnie, bo po co jej ta informacja?
Odsunęła się ode mnie z lekkim uśmiechem, cofając w stronę drzwi.
— Ciężko było? — zapytała, uśmiechając się lekko, co mnie zirytowało.
Panuj nad sobą, Aiden. Nie daj wyprowadzić się z równowagi. Pewnie tylko na to czekała. Może chciała przebadać moje granice?
— Wyobraź sobie — warknąłem zirytowany. Gdyby nie moje obecne położenie, tej informacji nie wyciągnęłaby ze mnie nigdy.
— Powiedz mi, dlaczego ten gang? — zadała pytanie o kwestię, która ewidentnie ją ciekawiła. Ciekawość czy potrzebne jej to było do akt? Sam układałem odpowiedź w głowie przez parę sekund. Kiedy już ją ułożyłem, była ostrzejsza niż zapewne się spodziewała. Może myślała, że jestem tam dla kasy? Cokolwiek. Skoro ona najwidoczniej badała moje granice, ja postanowiłem zrobić to samo. Byłem ciekaw jej reakcji na moją odpowiedź.
— Oni bronią ludzi. Takich jak ja, przed wami. To wy jesteście problemem, a zwalacie na innych. Moglibyście wziąć w końcu odpowiedzialność za swoje błędy. Jak widać, tylko my za nie płacimy, a wam zawsze wszystko uchodzi na sucho — odpowiedziałem ostro. Miałem nadzieję, że miała świadomość liczby ofiar podczas ich akcji. Ofiar ludzi bezbronnych i niewinnych. W ogóle niepowiązanych z nimi czy jakimiś kosmitami. Bóg jeden wie, co jeszcze zwalczali Avengersi, w efekcie zmniejszając populację cywili w danym mieście.
Kiedy wbiłem w nią taksujące spojrzenie, zobaczyłem, że przełyka ślinę. Czyli jednak wiedziała, a mimo to nic z tym nie robiła, tylko cały czas walczyła z nimi ramię w ramię.
— Jest coś jeszcze poza tym argumentem, prawda? — zapytała. Jeszcze chwilę patrzyłem na nią, po czym spuściłem głowę i wbiłem wzrok w dłonie.
— Czyli niczego już się nie dowiem? — zapytała znowu, ale nie odpowiedziałem jej. — Daj znać, jak jednak będziesz chciał wyjść z pudła — oznajmiła i wyszła, zostawiając mnie samego z myślami.
Wbijałem wzrok w dłonie przez następne pięć minut. Potem podniosłem wzrok, a gniew się we mnie wzburzył. Wstałem i zacząłem kręcić się w kółko, aż przyszedł jeden z tych debili z zewnątrz. Załatwiłem go paroma ciosami. Potem wpadli następni. Ich też załatwiłem. Nawet nie do końca pamiętam jak. Widocznie byłem lepszy od nich. Po krótkiej chwili walki, biegłem już korytarzem ku wolności. Jeśli myślała, że tak po prostu będę siedział w celi jak baranek idący na rzeź, to się myliła. Moje życie i moja wolność nie będą spoczywać w rękach Avengers ani żadnych innych. Moja wolność należy tylko do mnie i nikt nie będzie o niej decydował za mnie.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz