Rozdział 3

6.4K 264 13
                                    


Biegłam dachami w czarnym kombinezonie. Ścigałam chłopaka ubranego na szaro. Kojarzyłam tą sylwetkę, co bardzo mnie dziwiło. Wzrost, postura. To wszystko kogoś mi przypominało, ale nie umiałam sobie przypomnieć kogo.
Biegłam za nim po dachach jak szalona, a on mimo wszystko nie zwalniał. W pewnym momencie stanął. Zatrzymał się tak po prostu i odwrócił twarzą do mnie.
Jego twarz znowu była zakryta i to dzięki temu rozpoznałam w nim chłopaka, którego ścigałam i prawie złapałam.
Widać było tylko te piękne, niebieskie oczy. Powoli zwalniałam, ale nie wyhamowałam na czas i wpadłabym na niego, ale na szczęście w porę chwycił mnie za nadgarstki, nie pozwalając ani spaść, ani wpaść na niego.
Patrzyłam w te hipnotyzujące, niebieskie oczy, nie mając pola manewru. Wiedział co robi, za to ja ani trochę.
— Nie śledź mnie — powiedział szeptem. Obudziłam się od razu po tych słowach, ciężko oddychając. Jak to możliwe, że śni mi się przestępca, którego mam złapać? W dodatku sen był tak realistyczny, że byłam w stanie uwierzyć, iż stało się to naprawdę.
— Wszystko w porządku, panno Stark? — zapytał Jarvis. Jak zawsze uprzejmie.
— To tylko sen... Koszmar... Jak zwał tak zwał — mruknęłam, próbując unormować oddech. Mój mózg bardzo wolno wracał na swoje tory, co w gruncie rzeczy było irytujące. Potrzebowałam jego pomocy, a on zarządził urlop. Świetnie. Kiedy już w końcu zapanowałam nad oddechem, położyłam się i zamknęłam oczy. Jednak po chwili znowu je otworzyłam.
Niebieskie oczy.
Szczere, niebieskie oczy.
Co, do cholery? Dlaczego on jest w tym gangu? Przecież nie miał wzroku mordercy, gangstera, a nawet złodzieja. Dlaczego w ogóle ja się nad tym zastanawiam? To nie mój problem!
Ponownie przymknęłam powieki.
I znowu zobaczyłam te same niebieskie oczy.
Szybko wstałam i wkurwiona poszłam na balkon.
Jest w nim coś co... Szczerze mnie ciekawi. Dlaczego on jest w tym gangu? To nie jest jego miejsce i prawdopodobnie oboje o tym wiemy. Tylko na jaką cholerę ja się nad tym zastanawiam? On powinien o tym myśleć, nie jakaś obca laska, która go nawet nie zna, a w dodatku ściga. Na litość pańską.
Stałam chwilę na balkonie, patrząc w niebo. Coś czuję, że jutro znowu będzie akcja. Ciekawsza od poprzedniej.
Tym razem wezmę się do tego inaczej niż wcześniej...
Weszłam z powrotem do pokoju, ale czułam, że nie zasnę. Ten sen był jak koszmar. Zeszłam na dół do barku. Nalałam sobie do szklanki whisky i usiadłam na kanapie w ciemnym salonie. Założyłam nogi na mały stolik do kawy i siedziałam tak chwilę, popijając ze szklanki alkohol i patrząc przed siebie w ciemność. Ciemność na swój sposób była uspokajająca, jeśli się tego potrzebowało. Po chwili poczułam dłoń na ramieniu. Drgnęłam zaskoczona.
— Czemu siedzisz sama po ciemku i pijesz? — Od razu rozpoznałam ten głos. Głos mojego biologicznego ojca. Dopiłam alkohol jednym łykiem, wstałam i wyminęłam go, rzucając tylko:
— A co ciebie to obchodzi? — Ruszyłam przed siebie, zostawiając na barku pustą szklankę. Poszłam do pokoju i zamknęłam drzwi, starając się nimi nie trzaskać. Po co budzić innych?
Weszłam do pracowni i wpadłam na pomysł zrobienia leku usypiającego, ale mocniejszego niż wcześniej. Większa dawka i większa skuteczność.
Prawdopodobnie w najbliższym czasie może się to przydać. Westchnęłam, biorąc się do pracy.
Po następnej godzinie lek oraz jego dawkownik był już gotowy. Pokażę je innym z Avengers. Może być to będzie bardzo przydatne, zwłaszcza na następnej misji. Zostawiłam przygotowaną broń na blacie w pracowni i wróciłam do części mieszkalnej. Położyłam się na łóżku, po czym spojrzałam na zegarek. Czwarta rano. No fajnie. Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam ulubioną piosenkę i zamknęłam oczy.

Nienawidzę Cię Stark! - KOREKTA✅Donde viven las historias. Descúbrelo ahora