Ciąża

4.3K 246 54
                                    

*Polecam przypomnieć sobie co sie ostatnio działo*

Byliśmy w drodze do szpitala, w którym miały być Alina i Dina. Byłam jak jeden wielki kłębek nerwów. Myślałam, że wychodzę na prostą jednak znów wszystko się komplikuje. Mam straszne poczucie winy przez to, co się teraz dzieje. Ludzie, na których mi zależy muszą płacić za moje błędy.
Teraz mam tylko nadzieję, że wyjdą z tego całe.
Zanim się zorientowałam byliśmy już niedaleko szpitala. Martin znalazł miejsce parkingowe, a ja nie czekając ani chwili dłużej, gdy zatrzymał samochód wysiadłam i udałam się do budynku. Udałam się do recepcji o potrzebne informacje i ruszyłam pod wskazaną salę. Trochę czasu zajęło mi znalezienie właściwego pokoju jednak gdy tam dotarłam zauważyłam, że przed wejściem siedzi Jessica, Will i Martin. Nie wiem jakim sposobem chłopak był przede mną, choć ja wyszłam prędzej.
-Długo ci zeszło ze znalezieniem Sali Victoria-Odparł William
-Przy okazji kupiłam kawę w automacie, wiesz straszne kolejki były. Na co tak właściwie czekamy?-zmieniałam, bo nie chciałam brnąć w moje kłamstwo. Sama nie wiedziałam czemu wymyśliłam wątek z kawą jednak miałam nadzieję, że uwierzyli.
-Odwiedziny teraz są na chwilę i można wchodzić po dwie osoby. Teraz Sam z Taylorem są w środku.-odparła Jess
-Wiadomo, co się stało tak właściwie?
-Nic nie pamiętają z tego, co się wydarzyło. Trzeba dać im czas to wielki szok po takim wypadku.
-Masz racje-Miałam już coś dodać jednak Taylor i Sam wyszli z pokoju powiadamiając, że może iść następna dwójka. Chcąc lub nie poszłam tam z Martinem, który nie czekając na mnie wszedł jako pierwszy. Westchnęłam tylko i udałam się za nim. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kołnierze ortopedyczne, które miały obydwie dziewczyny, Alina miała złamaną nogę, a Dina bark. Zebrało się we mnie jeszcze większe poczucie winy widząc, w jakim są stanie.
-Wyglądasz jakbyś widziała duchy-Odparła Alina, wtedy nawet nie minęło kilka minut a dziewczyna zamknęła oczy. Podbiegłam do niej i zaczęłam trząsać jej ramionami. Odwróciłam twarz w stronę Diny jednak ona również miała kamienną twarz. Wszystkie sprzęty zaczęły wydawać dźwięki, które na pewno nie sygnalizowało czegoś dobrego. Spojrzałam w kierunku Martina, a on jakby gdyby nic siedział na krześle.
-Zawołaj lekarza! Czy ty nie widzisz, co tu się dzieje?
-To twoja wina. Przez Ciebie są w szpitalu, teraz ty musisz ponieść karę.
-Martin nie mów takich bzdur, tylko zawołaj lekarza.-spojrzałam znów na dziewczyny i w tym czasie aparatura wydała charakterystyczny przeciągły dźwięk. To Koniec. Odwróciłam się do chłopaka jednak nie stał tam Martin tylko Chris.
-Ostrzegałem cię. Teraz wiesz kto następny?- zbliżył się do mnie i wbił nóż w brzuch.

-Trudno Bailey sama tego chciałaś.-Dostałam chlustem wody w twarz. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie umiałam złapać oddechu. Podciągnęłam bluzkę do góry, sprawdzając ranę. Nie ma ani śladu. Ja żyję, co się właściwie stało? Rozejrzałam się dokoła, byłam w samochodzie a naprzeciwko mnie był Martin.
-Wszystko w porządku?-zapytał, obserwując mnie bacznie. To był tylko zły sen. Odetchnęłam z ulgą i oparłam się o zagłówek.

-To był tylko zły sen, gdzie my w ogóle jesteśmy?
-Jesteśmy w drodze do szpitala, zasnęłaś w aucie i zaczęłaś szamotać się w każdą stronę. Nie umiałem, cię nawet obudzić więc zatrzymałem się na poboczu.
-Wtedy wpadłeś na pomysł oblania mnie wodą? Nie no spoko.
-Dobra już prawie jesteśmy na miejscu, więc jeżeli postarasz się nie zasnąć unikniesz ponownego kontaktu z wodą.-po tych słowach zajął miejsce pasażera i włączył się do ruchu drogowego.
Zbliżaliśmy się już do szpitala jednak, zamiast skręcić w prawidłowy wjazd, przejechaliśmy go jadąc dalej.
-Mc czy KFC?-wypalił nagle Martin, a ja myślałam, że sobie żartuje w tym momencie.

-Alina i Dina miały wypadek nawet nie wiem jak się czują, a ty pytasz się,  Mc czy KFC?

-Masz rację jeszcze jest Burger King ale nie przepadam.

Vanitas/MarnośćWhere stories live. Discover now